Zrozumieć internautów

Facebook rywalizuje na rynku właściwie ze wszystkimi, bo konkuruje o ludzki czas – mówi Magdalenie Lemańskiej globalny dyrektor do spraw kreatywnych rozwiązań w tym portalu.

Publikacja: 28.10.2013 04:05

Zrozumieć internautów

Foto: materiały prasowe

Co Pan właściwie w tym Facebooku robi? Dyrektor kreatywny w agencji reklamowej wiadomo czym się zajmuje. Ale w Facebooku?

Prowadzę butik kreatywny, który jest częścią globalnego zespołu sprzedażowego tej firmy. Pracuje ze mną ok. 60-70 dyrektorów kreatywnych – część z nich pochodzi z rynku marketingowego, część to eksperci od wzornictwa, część: specjaliści od technologii. Pracujemy z klientami reklamowymi, ich agencjami reklamowymi i całą masa innych ludzi nad tworzeniem takich rozwiązań (to mogą być treści, rozwiązania technologiczne), które pomogą firmie zrozumieć i ustalić, co właściwie chce przez Facebooka osiągnąć i jak go wykorzystać, czyli jak połączyć swoja markę i całą jej historię ze społecznością istniejącą na portalu. Kontaktujemy się z masą ludzi na całym świecie, bezpośrednio kontaktują się z nami najwięksi reklamodawcy, gdy szukają odpowiedzi na takie pytania.

Jakie błędy firmy najczęściej popełniają, reklamując się na Facebooku?

Odpowiem inaczej. To, od czego zaczynamy rozmowy ze wszystkimi, którzy przemierzają się do współpracy z nami, to zachęcanie ich do zastanowienia się, nie jaki odzew społecznościowy chcą osiągnąć na Facebooku, ale jakie są ich cele biznesowe. Czy chcą znaleźć tam swoich klientów, pozyskać nowych? Upowszechniać swoją ofertę sprzedażową, przekierowywać stamtąd ruch na swoją stronę internetową? Kiedy już to ustalimy, dobieramy do tych celów najodpowiedniejsze narzędzia – to może być jakieś technologiczne, a może być kreatywne rozwiązanie.

Klasyczne „lajkowanie" ma jakąkolwiek wartość?

Tak, oczywiście, można ją mierzyć na dwa sposoby. Po pierwsze można po prostu dosłownie zmierzyć, jak naturalnie - w marketingu mówi się „wirusowo" – rozprzestrzeniają się na Facebooku treści. Ludzie chętnie oznaczają w ten sposób treści i marki, z którymi się identyfikują. Wielu z nich robi to bardzo naturalnie, a my mamy ogromny międzynarodowy zasięg, na którym zależy firmom. Dzięki nam docierają tez jednak do zainteresowanych nimi ludzi, na których naprawdę najbardziej im zależy i to, czym się zajmuję ja, to wymyślanie takich aktywności, które byłyby dla tych ludzi najbardziej użyteczne, ciekawe i żeby niosły one ze sobą jakąś wartość. Na Facebooku każdy widzi takie samo okno, ale ma w nim całkiem różne treści – te, które najbardziej go interesują. Te, które pojawią się u Pani, będą pewnie w 75 proc. zupełnie inne niż moje. Dla marki do ciekawa możliwość: pojawienia się właśnie w tym otoczeniu najbardziej interesujących każdego z osobna i najbardziej dla niego odpowiednich treści.

A jak się dzięki temu coś sprzedaje?

Jeśli celem firmy jest otrzymanie bezpośredniej reakcji od konkretnych osób, i zmobilizowanie ich do jakiegoś działania, mamy ogromne ilości przykładów, jak działają te mechanizmy. To może być doprowadzenie do zawarcia transakcji z urządzenia mobilnego czy z jakiejś innej strony e-commerce'owej w sieci. Jak takie działanie sprzedaje? W taki sposób, w jaki sprzedaje reklama: prezentując się poprzez jakąś historię, badanie, zdjęcie, wszystko, co może być użyteczne. To, co teraz obserwujemy wszędzie na świecie i -jestem pewny, choć nie znam polskich statystyk - że także tutaj, to że coraz więcej uwagi poświęcamy mobilnym urządzeniom. Czas spędzany nad tymi urządzeniami zaczyna już doganiać ten, jaki zabiera nam telewizja. Ostatni raz widzieliśmy tego kalibru przemiany około 1953 roku – wtedy słuchacze radia przenosili się przed telewizory. Nasza platforma jest potężnym narzędziem do komunikowania się z tymi, którzy korzystają z takich urządzeń. Za ich pośrednictwem sprzedaje się, bo dociera się z informacjami ich interesującymi w każdym miejscu i czasie. To może być zaprezentowanie jakiejś marki, podanie najnowszych newsów złożenie ciekawej oferty, cokolwiek.  A my dostarczamy te informacje np. do wszystkich Polaków. Albo do tych, którzy właśnie mają nowego partnera, albo są na trzy miesiące przed odnowieniem umowy z operatorem komórkowym, albo właśnie kupiły nowy samochód. Albo może to być jeszcze inna sprofilowana grupa, do której docieramy z naprawdę dopasowaną informacją.

Facebook to już skończony, dojrzały projekt?

Nie, wręcz przeciwnie - powiedziałbym, że wykonaliśmy dopiero 1 proc. naszego planu. Realizujemy własną misję i jesteśmy na początku tej drogi, a jako platforma marketingowa tym bardziej mamy jeszcze duże pole do rozwoju. Przenosimy się teraz ze świata pełnego zakłóceń do świata  dobrze skomunikowanego, pełnego połączeń. Jesteśmy już dziś zbyt w tym procesie zaawansowani, by żyć w rozproszeniu, jak to się działo w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i tak dalej, nawet jeszcze w dziewięćdziesiątych. I specjaliści od marketingu muszą to uszanować i się do tej sytuacji dopasować, tworząc dla takiego odbiorcy.

Facebook ma dziś ponad miliard użytkowników na całym świecie. Gdyby był państwem, byłby drugim największym pod względem liczby ludności krajem na świecie. Gdzie jest limit?

Mamy tam dziesiątki ludzi, to prawda, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, żeby tworzyć tam rzeczy, które mają jakąś wartość.

Podczas giełdowego debiutu Facebook miał problemy z zarabianiem na mobilnych użytkownikach. Dziś już ich nie ma. Ma za to ponad 200 mln użytkowników, którzy wchodzą na platformę już tylko z komórek i tabletów. Ta liczba będzie rosła?

Tak, ale w tym miejscu zapomnijmy może w ogóle o Facebooku. Użycie mobilnych urządzeń będzie rosło. Bo świat dziś już taki jest, bo powszechnie nosi się w kieszeni wygodne małe komputery, które są coraz tańsze, a wszystkie umożliwiają korzystanie z nich w każdym miejscu.

Na świecie jest dziś praktycznie nieograniczona liczba rzeczy, które można robić. Potrzeba więc miejsca, które odkrywa dla nas, co właściwie warto zrobić. A 600 mln ludzi wielokrotnie wchodzi w ciągu dnia na Facebooka po to, by się tego dowiedzieć. Z komputerów, laptopów, coraz częściej z tabletów i komórek. Specjaliści od marketingu mogą za jego pośrednictwem do nich docierać.

Tradycyjna reklama przetrwa na rynku? W Polsce wciąż wędruje do niej około połowa wszystkich wydatków na reklamę.

Tak, pewnie. Pracowałem w jednej z największych grup telewizyjnych na świecie (Time Warner Global Media Group – red.). Telewizja jest świetną platformą mediową, a programy telewizyjne nigdy nie były tak wyśmienite, jak teraz. Z marketingowego punktu widzenia pytanie, jakie się teraz nasuwa, to jak efektywna jest dziś, jak angażująca i na ile wynagradzająca widzów reklama telewizyjna. Świetnie zrobione reklamy telewizyjne nadal świetnie się dziś sprawdzają. Dobrze wykonana praca, dobrze napisane trafiające do ludzi historie są dziś nawet więcej warte niż kiedykolwiek wcześniej. Żyjemy w czasach zalewu informacjami, ogromnego rozwoju branży badawczej i technologii, ale to wszystko na nic, jeśli nie jesteśmy otwarci na dobre pomysły i historie.

Wierzy pan w futurystyczną wersję przyszłości według której będziemy mieć w domu wszystkie media dostarczane przez jeden kabel -  ten z Internetem – w ramach jednego abonamentu?

Nie. Ludzie są indywidualistami, każdy ma pasje i upodobania. Mam nadzieję, że Facebook będzie taką centralną platformą, za pośrednictwem której będą mogli zapoznawać się z informacjami z rozmaitych źródeł. Ale mnogość sposobów, na które będzie można pozyskiwać te informacje pozostanie.

To nie będzie w salonie jednego smart tv z dostępem do wszystkiego?

Myślę, że na pewno media będą bazować na Internecie, ale ta technologia  stanie się w którymś momencie przezroczysta – nie będziemy o niej myśleć, ważniejsze będzie to, co czytamy i oglądamy.

Gazety przetrwają obecne zawirowania?

Zabawne, ale ja zaczynałem w gazecie, bo mój ojciec był szefem działu reklamy w największej gazecie w Nowej Zelandii. Myślę, że gazety są bardzo ważną częścią rynku. Dziennikarstwo jest niezwykle ważne. Czy papierowe gazety znikną z rynku? Wszystko zależy od czytelników, którzy koniec końców - bo ludzie w ogóle tacy są -  bardzo powoli zmieniają przyzwyczajenia.  Będą to więc  zmiany zachodzące powoli. Będą więc ciągle osoby, które będą chciały kupować papierowe gazety. Ale jeśli znajdą inny sposób zaspakajania tych samych potrzeb, jakie zaspakajają gazety, pewnie go wykorzystają.

Co ludzie będą sobie wysyłać na Facebooku, jeśli wygra opcja paywalli i znaczna część treści w sieci będzie płatna?

Na Facebooku zawsze będzie można przesyłać masę rzeczy. Za płatnymi „ścianami" jest cała masa materiałów, co do których każdy musi zdecydować czy są warte płatności czy nie. Myślę, że z płatne treści są dobrym zjawiskiem – dzięki temu media mogą wymieniać się wartościowymi treściami ze swoimi czytelnikami i na nich zarabiać. Wiem, że ten temat jest teraz żywy, wciąż mam wielu przyjaciół wśród dziennikarzy.

Nie martwi się Pan o ich przyszłość?

Skąd. Kiedy pracowałem w Time Warnerze, na rynku pojawił się YouTube. Wtedy na rynku pojawił się taki lęk o to, że HBO, które należy do Time Warnera, nie będzie  już potrzebne, bo każdy zacznie sobie zaraz robić filmy dokumentalne i inne, skoro dostał do tego narzędzie w postaci YouTube'a. Wtedy jeden z moich przyjaciół powiedział coś bardzo trafnego: To, że mamy w domu kuchnię, nie oznacza od razu, że otworzymy własną restaurację.

Połączenie umiejętnej polityki reklamowej i świetnych treści to wciąż spora potęga. Dzięki wszystkim zmianom zachodzącym w ostatnich latach mamy dziś na rynku zalew np. przepięknymi fotografiami, które ludzie wrzucają i dzielą się nimi w Internecie. Nie oznacza to jednak, że na prawdziwe rzemiosło nie ma już na miejscu rynku.

YouTube zaczyna konkurować z telewizją, Facebook z kimś konkuruje?

Trudno powiedzieć. Właściwie ze wszystkim konkurujemy, bo konkurujemy o ludzki czas. Ale mamy mocne karty, bo mamy ogromną rozpiętość tematyczną i możliwość profilowania komunikatów. Jeśli chcemy zainteresować czymś kobiety poszukujące kobiecych kostiumów, mamy dla nich multum możliwości – chociażby całą masę witryn projektantów.

A co by Pan powiedział tym, którzy nie chcą być na Facebooku? Bo sporo z nich ma rozmaite obawy.

Powiedziałbym, że to wolny świat. Ale żeby spróbowali, bo to coś, co bardzo trudno przetestować patrząc na innego użytkownika. Wyświetlające mu się na profilu informacje będą zawsze całkiem inne, niż byłyby te nasze. Przetestowanie Facebooka osobiście to ciekawe doświadczenie.

Ludzie powinni się obawiać tzw. targetowania behawioralnego w sieci? Nie zawsze rozumieją jak działa, więc ich to niepokoi.

Nie. Obecnie w Internecie jest cała masa możliwości chronienia swojej prywatności. Z jednej strony ludzie rzeczywiście przykładają dziś niezwykłą wagę do tego, by ich dane były w sieci chronione, z drugiej – coraz bardziej doceniają to, że reklamodawcy nie podsyłają im tam już nietrafionych reklam, a tylko te dopasowane do ich zainteresowań. Błędem jest dziś w sieci wyświetlanie odbiorcom reklam niekierowanych właśnie do nich. Według mnie targetowanie behawioralne jest lepsze dla całego rynku: dla reklamodawców i dla odbiorców. To dobra rzecz dająca ciekawe nowe możliwości.

Firmy wciąż wydają mniej pieniędzy na reklamę niż w poprzednich latach. W USA zresztą też.

Nie zaprzątają mnie te liczby. Wychodzę z założenia, że niezależnie od tego czy biznesem jest reklama czy sieć sklepów, trzeba w niego inwestować. Firmy nie powinny skupiać się na tym, co dziś działa, ale co będzie działać w przyszłości. Patrzeć, jacy są ludzie. A są przywiązani do komórek i tabletów. Coraz mniej wierzą tradycyjnym reklamom, chcą być angażowani w różne działania. Na takie rzeczy zwracałbym uwagę.

Z jakiego projektu był pan ostatnio najbardziej dumny?

Rok temu mój zespół powołał do życia projekt, który nazwaliśmy publishing garage. Rocznie temu programowi (trwa 2-3 dni) podlega 120 największych na świecie reklamodawców. Na trzy całe dni gromadzimy w jednym miejscu wszystkie osoby odpowiedzialne w danej firmie za komunikację w mediach społecznościowych. A ich jest w największych firmach coraz więcej – wyspecjalizowane agencje, pracownicy marketingu itd. Czasem okazuje się, że nawet się wcześniej nigdy nie spotkali. Trzy dni to i tak mało, ale zamykamy ich razem i próbujemy wspólnie ustalić rzeczy, o których wcześniej wspominałem, czyli tak naprawdę po prostu odpowiedzieć na pytanie, co chcą osiągnąć.

Ci wszyscy ludzie często pracują od rana do nocy i gdzieś po godzinach próbuję jeszcze zrobić coś z Facebookiem. A ja uważam, że „każdy biznes to mały biznes". Wyśmienitą robotę na Facebooku może robić mała włoska restauracja czy sklep z butami w Warszawie, bo na Facebooku chodzi o wytworzenie pewnego nastroju intymności, bliskiej relacji. To bardzo proste zasady – stworzyć historię, która będzie blisko ludzi.

Rozmawiała Magda Lemańska

Mark D'arcy pracuje w Facebooku od maja 2011 r. Wcześniej był przez dwa lata szefem rady nadzorczej i szefem kreatywnym Time Warner Global Media Group. Przez 15 lat był dyrektorem kreatywnym agencji reklamowych w Nowym Jorku i Auckland w Nowej Zelandii (stamtąd pochodzi i tam studiował).

Co Pan właściwie w tym Facebooku robi? Dyrektor kreatywny w agencji reklamowej wiadomo czym się zajmuje. Ale w Facebooku?

Prowadzę butik kreatywny, który jest częścią globalnego zespołu sprzedażowego tej firmy. Pracuje ze mną ok. 60-70 dyrektorów kreatywnych – część z nich pochodzi z rynku marketingowego, część to eksperci od wzornictwa, część: specjaliści od technologii. Pracujemy z klientami reklamowymi, ich agencjami reklamowymi i całą masa innych ludzi nad tworzeniem takich rozwiązań (to mogą być treści, rozwiązania technologiczne), które pomogą firmie zrozumieć i ustalić, co właściwie chce przez Facebooka osiągnąć i jak go wykorzystać, czyli jak połączyć swoja markę i całą jej historię ze społecznością istniejącą na portalu. Kontaktujemy się z masą ludzi na całym świecie, bezpośrednio kontaktują się z nami najwięksi reklamodawcy, gdy szukają odpowiedzi na takie pytania.

Pozostało 94% artykułu
Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie