Rz: - Ile razy w ciągu trwającego kryzysu gratulował Pan sobie, że już nie pracuje w bankowości?
A.R.V.
: Odszedłem z bankowości 16 lat temu. Moja rodzina była właścicielem komunikacyjnej grupy MPG (Media Planning Group red.), która działała wtedy w Hiszpanii i Portugalii. Rada nadzorcza MPG zdecydowała, że czas na dalszy międzynarodowy rozwój rodzinnej firmy. Wtedy postanowiłem przejąć jej stery i zmienić branżę. Uznałem to za ciekawe wyzwanie. Banki działały wtedy lokalnie, a celem MPG było wyprowadzenie firmy na międzynarodowe wody, zaczynając od Ameryki Południowej. To była bardzo ciekawa zmian. Nasz ojciec był bardzo wspaniałomyślny, dziś bardzo doceniam to, że to mnie i brata poprosił o poprowadzenie tych zmian. Miałem wtedy 32-33 lata, byłem bardzo młody, ale dałem radę i to było świetne doświadczenie, które zupełnie zmieniło też całą firmę.
- Dlaczego w ogóle postawił Pan pierwotnie na karierę w bankowości?
Z uwagi na ówczesną sytuację, która pewnie miała też miejsce w Polsce. Tuż po zakończeniu dyktatury Franco w latach siedemdziesiątych, w Hiszpanii wraz z pojawieniem się demokracji zaistniały zupełnie nowe sektory gospodarki. Bycie bankierem pozwalało wtedy poznać świat tych nowych sektorów, a sam sektor bankowy przeżywał okres boomu. Pracowałem wtedy w bardzo małym banku specjalizującym się w doradzaniu przy fuzjach i przejęciach oraz prywatnej bankowości. Miałem dwadzieścia kilka lat i przeprowadzanie dużych operacji finansowych było to dla mnie fantastycznym zawodowym doświadczeniem. Po 10 latach w tej branży wpadłem już jednak w rutynę. Wtedy pojawiła się wspomniana możliwość przejścia do branży reklamowej. Wprawdzie nigdy wcześniej nie miałem z tą branżą niczego wspólnego, ale przyglądałem się, jak działa, bo mój rodzinny dom pełen był tej tematyki - to była branża, którą zajmowała się moja rodzina. Zarówno w bankowości, jak i w reklamie kluczowa jest też ta sama kwestia: zaufanie klienta do firmy. Jeśli jej ufa, życie jest piękne, jeśli nie – masz problem.