Tradycyjny telewizor kineskopowy wciąż ma w domu jako główny odbiornik prawie 41 proc. widzów naziemnej telewizji cyfrowej, będących jednocześnie internautami – wynika z badania domu mediowego MEC „Projekt Cyfrowizja". To spory odsetek. Wśród klientów kablówek wynosi odsetek ten to niecałe 24 proc., a dla platform satelitarnych – ok. 26 proc. Nie dziwi to ekspertów. Telewizory kineskopowe mogą bowiem odgrywać rolę drugich telewizorów w domu, stojących w kuchni czy sypialni. Tak wynika z deklaracji widzów, bo podane przez nich rodzaje telewizorów nie sumują się do 100 proc. – patrz wykres.
– W przypadku klientów sieci kablowych i platform te odsetki mogą być takie jak podane w badaniu, bo im i tak zawsze do odbierania pakietów potrzebny jest dekoder – uważa Krzysztof Lemiech z Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji.
Zaawansowany dekoder podłączony do telewizora daje widzowi wiele dodatkowych opcji: nagrywanie ulubionych programów, hybrydową telewizja, dostęp do internetu. Z danych firmy Nielsen Audience Measurement (NAM) wynika, że w Polsce w chwili przejścia na cyfrowe nadawanie naziemne 59 proc. gospodarstw odbierających tylko tego rodzaju telewizję korzystało z dekodera. Mniejszość miała nowoczesny telewizor z tunerem do odbioru tej usługi.
– To było do przewidzenia, bo spora część widzów kupowała urządzenia w ostatniej chwili, gdy już odłączano nadawanie analogowe. Część w pośpiechu decydowała się na dekoder i zostawiła w domu kineskopowy telewizor – mówi Krzysztof Lemiech.
Z badania NAM wynika, że połowa widzów odbierających tylko naziemną telewizję cyfrową ma miesięczne dochody poniżej 1,8 tys. zł.