Telewizja w komórkach dopiero raczkuje. Jednak jej perspektywy są bardzo obiecujące. Choć wartość globalnego rynku tej usługi szacowano w ubiegłym roku na 300 – 400 mln dolarów, to w ciągu dziesięciu lat ma ona wzrosnąć do 3 mld dolarów. Podobnie będzie w Polsce, dlatego ogłoszony przez UKE przetarg na częstotliwości mobilnej TV budzi duże emocje.
Przetarg rozstrzygnie, kto zostanie tzw. operatorem multipleksu, czyli zorganizuje usługę mobilnej telewizji. Trudno na razie wskazywać faworyta konkursu. Nie wiadomo nawet, ile firm w nim wystartuje. – Prowadzimy analizy. Decyzja zostanie podjęta na podstawie wiążącej i ostatecznej dokumentacji przetargowej – mówi o możliwości powstania konsorcjum operatorów komórkowych Piotr Jegier, dyrektor do spraw strategii P4, operatora sieci Play. Do przetargu przymierza się również Telewizja Polska.
Wygrana w przetargu to dopiero połowa sukcesu. Trzeba jeszcze pozyskać do współpracy firmy medialne, które mają co wyemitować w mobilnym kanale.Po ogłoszeniu projektu dokumentacji przetargowej w środowisku telewizyjnym zawrzało. Kontrowersje nadawców budzi specyfikacja warunków przetargu, która klasyfikuje telewizję mobilną jako usługę telekomunikacyjną, a nie „nadawanie radiodyfuzyjne” (czyli telewizyjne).
– Gdyby to była radiodyfuzja, wydanie zgody na nadawanie i zawartość programów musiałoby być ustalane z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji. W naszej opinii kwalifikacja przyjęta przez UKE jest niewłaściwa. Chodzi w niej tylko o to, żeby usługa nie podlegała kompetencjom KRRiT – mówi Andrzej Zarębski, prezes spółki POT związanej z Polsatem i TVN. Konkurencja, wyjątkowo, wtóruje Andrzejowi Zarębskiemu.
– W swoich komentarzach kierowanych do UKE nadawcy zaznaczali już, że według nich telewizja mobilna jest nadawaniem radiodyfuzyjnym – mówi Marcin Bochenek, członek zarządu TVP.