Żadna ze środowiskowych organizacji nie kwestionuje konieczności walki z dziecięcą pornografią w sieci. Branża obawia się jednak, że wprowadzanie możliwości blokowania stron, które takie materiały zamieszczają, może potem zostać rozszerzone na inne pola i w rezultacie stać się działaniem cenzurującym.
Na wczorajszej debacie w sprawie tego rozwiązania w siedzibie Rzecznika Praw Obywatelskich dyskutowali m.in. przedstawiciele fundacji, a także resortu sprawiedliwości, który odpowiada za wdrożenie do polskiego prawa zapisów unijnej dyrektywy o zwalczaniu wykorzystywania seksualnego dzieci oraz pornografii dziecięcej, która może wprowadzić możliwość blokowania wspomnianych stron.
Polski resort sprawiedliwości jest za wykorzystaniem takiego mechanizmu. - Przestępcą jest osoba, która ściąga film z takimi treściami lub przechowuje go na komputerze. Dlatego odcinanie dostępu do taki stron jest przeciwdziałaniu przestępstwu - mówił Tomasz Darkowski z Ministerstwa Sprawiedliwości. - Ma to działać tak, że po otrzymaniu sygnału od użytkownika operator blokuje stronę i zawiadamia organy ścigania i prokuraturę - wyjaśniał. Wspierała go Agnieszka Wrzesień z Fundacji Dzieci Niczyje.
- Przeprowadziliśmy badania, które pokazują, że 88 proc. ludzi jest za tym, by takie treści blokować na poziomie operatora. Chcemy walczyć z tym zjawiskiem, więc nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy blokować rozwiązanie, które to umożliwia - mówiła.
Rozwiązanie ma jednak zdaniem innych organizacji poważne wady. - W ciągu 28 godzin adres takiej strony może się zmienić 125 razy. My mówimy o rozwiązaniach dla kraju, a przecież wiele takich serwerów działa z zagranicy. Jeśli chcemy kogoś wzmocnić, wzmocnijmy organy ścigania tak, by były skuteczniejsze w działaniach międzynarodowych - mówił Mirosław Maj z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń.