Opłat od Google'a za publikowanie linków do swoich artykułów będą mogli niedługo zażądać wydawcy francuscy i niemieccy – oba rządy pracują nad odpowiednimi ustawami. Termin nie jest przypadkowy, bo internetowy gigant rośnie w siłę. Globalne wpływy reklamowe Google'a właśnie przewyższyły przychody reklamowe całej branży gazet i magazynów w USA.
- W większości krajów widać zmniejszanie się przychodów w sektorze prasy drukowanej i ich migrację do Internetu – mówi Piotr Kowalczyk, prezes Związku Pracodawców Branży Internetowej IAB Polska. – Beneficjentem tych zmian jest w znacznym stopniu Google, który ma na wielu rynkach znaczący udział w zyskach reklamowych online.
Google praktycznie zdominował rynek wyszukiwarek na świecie. Dzięki temu zarabia ogromne pieniądze na tzw. reklamie kontekstowej, umieszczanej przy wynikach wyszukiwania i dopasowanej do nich. Tego typu reklamy mają dziś 37 proc. udziału w polskim rynku reklamy online, a w Europie Zachodniej zbliża się to do 50 proc. Wśród najwyżej pozycjonowanych wyników Google często można znaleźć linki do portali należących do wydawnictw prasowych – to treści szczególnie cenione za wysoką jakość. Wraz z wynikami wyszukiwania pojawiają się reklamy kontekstowe. Poza tym Google wykorzystuje te treści do komponowania swoich serwisów newsowych. Jest to nie w smak podupadającej branży gazet papierowych.
Bunt grupy wydawców pod przywództwem wydawnictwa Axel Springer skłonił rząd Angeli Merkel do opracowania projektu ustawy pt. „Pomocnicze prawo autorskie", który ma być dyskutowany w niemieckim parlamencie pod koniec listopada. Nowe prawo ma umożliwić wydawcom prasy pobieranie opłat od wyszukiwarek za linkowanie do swoich materiałów. Nie będą to na tyle znaczące wpływy, by uratować trudną sytuację wielu wydawców prasy, ale przynajmniej ich prawa zostaną zrównane z prawami wytwórni muzycznych i filmowych. Ustawa może wejść w życie latem 2013 roku.
Z podobnym wnioskiem wystąpili miesiąc temu wydawcy francuscy, a projekt nowej ustawy został zgłoszony parlamentowi przez tamtejszy rząd. Google zareagował na ten ruch nerwowo, grożąc, że jeśli ustawa wejdzie w życie, w jego wyszukiwarce przestaną się pokazywać linki prowadzące do francuskich portali. Na to z kolei oburzył się francuski rząd, przestrzegając Google'a przed miotaniem gróźb pod adresem demokratycznych rządów. Politycy zaś stwierdzili, że wycofanie się Google'a otworzy drogę jego francuskim konkurentom.