- Te ataki hakerskie wyglądają na umotywowane chęcią wspierania krajowego przemysłu przez rosyjski rząd, tak by mógł on utrzymać konkurencyjność w kluczowych obszarach - ocenia Dmitri Alpetrovitch, dyrektor ds. technologii w CrowdStrike.
CrowdStrike przez dwa lata śledziła działalność grupy rosyjskich hakerów, której nadała kryptonim "Energetic Bear". Analiza wybieranych przez nie celów oraz pewne wskaźniki techniczne wskazywały, że ci cyberprzestępcy są powiązani z rosyjskim rządem. Jako swoje ofiary wybierali oni m.in. europejskie firmy energetyczne, spółki realizujące zamówienia zbrojeniowe, firmy z branży IT oraz rządowe agencje.
- Rosjanie postępują według wzorców wypracowanych przez Chińczyków. Cyberszpiegostwo jest bardzo lukratywną formą zdobywania przez państwo przewagi gospodarczej - wskazuje Alpetrovitch. W 2010 r. kierował on zespołem analityków firmy McAfee, który opracował szczegółowy raport opisujący Operację "Aurora", czyli falę chińskich ataków hakerskich na koncern Google oraz inne znane zachodnie firmy. Ataki te wiązano z władzami ChRL.
Szpiegostwo przemysłowe wspierane przez państwo znane już było w starożytności. W ostatnich dziesięcioleciach, wraz z postępem technologicznym nabrało ono innego wymiaru i przybrało dużo większą skalę na świecie. W wykradanie handlowych, finansowych i technologicznych sekretów w cyberprzestrzeni zaangażowane są zarówno służby specjalne państw Zachodu jak i wywiady Chin czy Rosji.
Płk Stanisław Łuniew (najwyższy rangą oficer GRU zbiegły na Zachód) wspominał nawet, że w latach 90. rosyjski wywiad wojskowy przyjmował zlecenia szpiegowskie od prywatnych firm oraz od mafii, działając de facto jak prywatna agencja inwigilacji. - Szpiegostwo przemysłowe jest łatwe, gdyż wielu ludzi nie lubi swojej pracy a ich firmy słabo chronią informacje - twierdził Łuniew.