Przez Europę Zachodnią i USA przechodzi właśnie fala przejęć operatorów telewizji kablowej. Kupują je konkurenci lub komórkowi giganci szukający sposobu na wzrost przychodów i obniżenie kosztów finansowania. Ten moment chcą wykorzystać właściciele Multimedia Polska, po raz drugi wprowadzając jedną z trzech największych kablówek w Polsce na warszawską giełdę.
– Po przeanalizowaniu strategicznych opcji dalszego rozwoju Grupy, akcjonariusze zdecydowali, że najkorzystniejszym wariantem dalszego rozwoju jest upublicznienie spółki i debiut na GPW – brzmi oficjalny powód decyzji o powrocie na rynek, przekazany nam przez biuro prasowe Multimedia Polska. To sugeruje, że firma w przyszłości może sięgnąć do kieszeni inwestorów.
Na razie pod młotek pójdą akcje założycieli i pracowników. Główni akcjonariusze – Tomek Ulatowski i Ygal Ozechov – są tradycyjnie niedostępni dla mediów. A to ich wehikuły, a także spółka prezesa Andrzeja Rogowskiego i spółka pracownicza będą sprzedawać akcje w nadchodzącej ofercie publicznej. Jak podano wczoraj, w sumie na sprzedaż będzie do 49,2 proc. wszystkich akcji Multimediów. Oferta trafi do inwestorów w drugim kwartale tego roku.
Wartość oferty może być duża. Jeśli wziąć pod uwagę, że dziś firmy kablowe notowane są przy wskaźniku 10-11-krotności EBITDA, to całe Multimedia (z długiem) mogą zostać wycenione na 3,5–4 mld zł. Wszystkie akcje zaś – na około 2,2 mld zł, ponad dwa razy wyżej niż w 2011 roku, gdy firma opuszczała publiczny rynek, odkupując akcje od inwestorów. Prezes Rogowski wyjaśniał wtedy, że Multimedia chcą przyspieszyć konsolidację kablowego rynku, a fakt, że jest na giełdzie, temu nie sprzyja. Nie ukrywał, że niedocenione papiery Multimediów są po prostu dobrą okazją.
W 2012 r. właściciele firmy próbowali ją sprzedać, ale bez powodzenia. Problemem miały być ich wysokie oczekiwania i ostrożność potencjalnego nabywcy – UPC. – Pytanie, z jakim inwestorskim „story" wracają na GPW dziś – zastanawia się Konrad Księżopolski, analityk BESI.