Komasa przegonił „Czarownicę"

Trzecia w tym roku produkcja o Powstaniu Warszawskim jako pierwsza w 2014 r. ma szansę na 1,5 mln widzów.

Aktualizacja: 01.10.2014 04:53 Publikacja: 30.09.2014 19:44

Zofia Wichłacz (Biedronka) i Józef Pawłowski (Stefan) - główni bohaterowie filmu "Miasto 44"

Zofia Wichłacz (Biedronka) i Józef Pawłowski (Stefan) - główni bohaterowie filmu "Miasto 44"

Foto: Kino Świat

„Miasto '44" w reżyserii Jana Komasy, choć jest trzecim (po „Kamieniach na Szaniec" i „Powstaniu Warszawskim") filmem o powstańczej tematyce – po dziesięciu dniach od premiery kinowej trafiło do pierwszej dziesiątki tegorocznych premier pod względem frekwencji.

Od 19 września film o pokoleniu Powstania Warszawskiego widzianym oczami współczesnych młodych ludzi, zobaczyło w sumie ponad 635 tys. widzów. Zdaniem branży może zgromadzić 1,5–2 mln osób i tym samym zostanie hitem 2014 r. Jednak to, czy się szybko zwróci, jest mniej pewne.

Trudny kasowy sukces

– Na podstawie aktualnego wyniku z całą pewnością można powiedzieć, że ma szansę dołączyć do polskich blockbusterów i przekroczyć magiczny próg 2 mln widzów. Z pewnością znajdzie się w pierwszej trójce 2014 r. – mówi entuzjastycznie Kinga Dołęga-Lesińska, prezes KinAds, ekspert w dziedzinie rynku kinowego.

Na razie, według danych Boxoffice.pl, „Miasto '44" zajmuje trzecie miejsce, tyle że pod względem liczby widzów w weekend otwarcia (ok. 190 tys. osób). Pierwsze dwa miejsca tego roku w naszym kraju także należą do polskich produkcji. Otwarcie numer jeden należy do „Pod Mocnym Aniołem", a numer dwa do „Jacka Stronga".

W ogólnym rankingu najnowszy film Komasy jest na razie dziesiąty, a pierwsza trójka to wspomniany już „Jack...", animowany film „Jak wytresować smoka" oraz amerykańska przypowieść o pogoni za pieniądzem „Wilk z Wall Street". Żaden z nich nie zebrał 1,5 mln osób, a to przy takiej frekwencji mówi się u nas o kasowym sukcesie.

W przypadku „Miasta '44" poprzeczka może być zawieszona wyżej, ponieważ według naszych rozmówców film miał dużo kosztować jak na polskie standardy – ok. 20 mln zł. Przy frekwencji rzędu 1,5 mln widzów i średniej cenie biletu w kraju ok. 18 zł wpływy z biletów wyniosą ok. 27 mln zł. Około połowy zatrzymają kina.

Według Dołęgi-Lesińskiej powodów dobrego wyniku „Miasta '44" jest kilka. – Oczywiście znaczna część sukcesu to zasługa reżysera i samej produkcji – pod względem technicznym to prawdziwy majstersztyk. Zdjęcia, montaż, efekty specjalne są na światowym poziomie. Aż dziwne, że nie zostało to właściwie docenione w Gdyni – mówi prezes KinAds. W kinowej branży huczy, że brak nagrody na Festiwalu w Gdyni to efekt wpływu jednej osoby, od której zależało też dofinansowanie produkcji przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.

Mogło być lepiej?

Dużą rolę odegrał marketing. Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że kampania promocyjna była rozłożona w czasie.

Pierwsze narracje dotyczące „Miasta'44" pojawiały się półtora roku przed premierą. Film miał oprawę marketingową w mediach społecznościowych, w tym stronę na Facebooku. Nieprzypadkowa jest obecność aktorów na łamach kolorowych magazynów. Reżyserowi zdarza się występować w roli komentatora codziennych spraw w programach telewizyjnych i radiowych.

Zdania co do tego, czy wszystkie pomysły na promocję wyszły wynikom na dobre są podzielone.– Potencjał wygasiła prezentacja filmu na Stadionie Narodowym w lipcu i następujący po niej półtoramiesięczny okres do kinowej premiery – uważa Tomasz Jagiełło, prezes sieci kin Helios. Jego zdaniem mimo wszystko film może przyciągnąć 1,5 mln widzów.

Część sukcesu twórców i dystrybutora (Kino Świat) to zasługa popularności polskich filmów jako takich. Lata, w których nie ma ich na afiszach, to lata spadku wartości kinowego rynku.

W tym roku w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych utrzymuje się pięć polskich tytułów, a zaczynający się kwartał będzie nimi wypełniony. W piątek na ekrany wchodzą „Służby Specjalne", a 10 października „Bogowie" o zespole kardiochirurga Zbigniewa Religi. Zdaniem Jagiełło dziś jest jeszcze za wcześnie, aby szacować, jaki będzie udział polskich produkcji w rynku ani ile będzie ostatecznie wart.

Piotr Zygo, prezes Multikina, uważa, że 2014 r. nie będzie ani dobry, ani zły. – Rynek byłby dużo silniejszy, gdyby nie niski udział produkcji hollywoodzkich. Tamtejsze studia nie zmieniły nic w podejściu do polskiego rynku od wielu lat – uważa.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki u.zielinska@rp.pl

„Miasto '44" w reżyserii Jana Komasy, choć jest trzecim (po „Kamieniach na Szaniec" i „Powstaniu Warszawskim") filmem o powstańczej tematyce – po dziesięciu dniach od premiery kinowej trafiło do pierwszej dziesiątki tegorocznych premier pod względem frekwencji.

Od 19 września film o pokoleniu Powstania Warszawskiego widzianym oczami współczesnych młodych ludzi, zobaczyło w sumie ponad 635 tys. widzów. Zdaniem branży może zgromadzić 1,5–2 mln osób i tym samym zostanie hitem 2014 r. Jednak to, czy się szybko zwróci, jest mniej pewne.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Media
Polski film coraz droższy. Znany producent ma na to sposób
Media
„Rzeczpospolita Nauka” – nowy kwartalnik o odkryciach, badaniach i teoriach naukowych
Media
Nowy pomysł Trumpa: obrona Hollywood. Pomóc mają 100-proc. cła na obce filmy
Media
Irlandia nakłada ogromną karę na TikToka. Platforma zaprzecza, by przekazywała rządowi dane
Media
TikTok będzie miał nowe centrum danych w Europie. Wiadomo, w jakim kraju