Sędzia Thomas Rueter z Filadelfii zdecydował, że Google musi współpracować z FBI w dochodzeniu w sprawie nadużyć. Sędzia stwierdził, że przekazanie e-maili z zagranicznych serwerów, na którym są przechowywane, by agenci FBI mogli się z nimi zapoznać, nie kwalifikuje się jako poważna ingerencja w prawa użytkownika skrzynki. W uzasadnieniu sędzia stwierdził, że choć proces pobrania danych z jednego z wielu zagranicznych centrów Google zawiera możliwość naruszenia prywatności użytkownika, to jednak rzeczywiste naruszenie prywatności następuje dopiero po ujawnieniu ich w USA.

Decyzja różni się znacząco od niedawnej decyzji sądu federalnego w podobnej sprawie dotyczącej Microsoftu, w której zapadło odmienne rozstrzygnięcie. Sąd zdecydował wówczas, że Microsoft nie może być zmuszony do ujawnienia przechowywanych na serwerze w Dublinie wiadomości klienta mimo faktu, że prowadzono przeciwko niemu postępowanie w sprawie handlu narkotykami. Rozstrzygnięcie z 14 lipca spotkało się z uznaniem branży technologicznej i organizacji zajmujących się ochroną praw obywatelskich. Jak informuje Reuters, 24 stycznia ten sam sąd nie zdecydował się odwoływać do wyższej instancji, aczkolwiek 4 sędziów w zdaniu odrębnym poprosiło Sąd Najwyższy, by zmienił wyrok w trosce o bezpieczeństwo narodowe.

Organy ścigania w USA w podobnych przypadkach powołują się na prawo z 1986 roku, które branża technologiczna uważa za przestarzałe w świetle przepisów obowiązujących w Unii Europejskiej, która przywiązuje większą wagę do chronienia prywatności użytkowników.

Google zamierza odwoływać się od decyzji sędziego z sądu miejskiego w Filadelfii.

Warto zauważyć, że samo Google dostaje rocznie od władz 25 tysięcy zapytań z żądaniem ujawnienia danych użytkowników pod pretekstem ścigania przestępstw.