Tymczasem elity wierzą w to, co przeczytają albo usłyszą od autorytetów, dlatego są podatne na posługiwanie się opiniami nieopartymi na faktach. Bo skoro autorytety tak twierdzą, a czołowe media też tak twierdzą, to sprawa jest oczywista. Dlatego cieszmy się, że to nie intelektualiści dzierżą władzę.
Piszę te słowa w stanie szoku poznawczego po lekturze wywiadu, jakiego „Dziennikowi Gazecie Prawnej" udzielił pewien ekonomista (nazwisko litościwie pomińmy). Otóż twierdzi on, że zakaz handlu w niedzielę wprowadzono, aby zwiększyć... frekwencję w kościołach. I wydaje się, że opinia ta zasługuje co najmniej na miano bredni miesiąca. W świecie, w którym ustalano by zasady według protokołów mędrców, niczym w „Państwie" Platona, nasłano by na opornych odpowiednie służby i byłoby po sprawie. Szczęśliwie w naszych realiach nie ma sposobu, by zmusić kogoś, by coś robił, kiedy ten się od tego odzwyczaił, bądź nigdy nie zdążył przyzwyczaić. Albo zwyczajnie nie ma ochoty.