– To dla mnie szczególny zaszczyt, że dostałem tę nagrodę właśnie w Polsce – powiedział pisarz, odbierając statuetkę Angelusa z rąk ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego i prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza. Kiedy Natalia Gorbaniewska, przewodnicząca jury, ogłosiła werdykt, na sali wrocławskiego Teatru Capitol, gdzie w sobotę odbywała się uroczystość, dało się wyczuć spore zaskoczenie. W kuluarach stawiano raczej na Hannę Krall za „Król kier znowu na wylocie” lub Mariusza Szczygła za „Gottland”.
„Śmierć w bunkrze – opowieść o moim ojcu” to reporterskie śledztwo Pollacka dotyczące okoliczności śmierci ojca: sturmbannführera SS i zbrodniarza wojennego, którego zwłoki znaleziono w bunkrze na przełęczy Brenner. Jednak w istocie to opowieść o narodzinach i popularności faszyzmu, ale przede wszystkim rachunek sumienia uczyniony przez Pollacka w imieniu ojca, którego nigdy nie poznał.
Zwycięzca, który otrzymał statuetkę autorstwa Ewy Rossano oraz 150 tys. zł, nie jest kompletnie nieznany polskim czytelnikom. Urodzony w 1944 r. w Górnej Austrii tłumacz, eseista, publicysta wydał u nas „Ojcobójcę. Przypadek Filipa Halsmanna” oraz „Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polakach i Rusinach. Imaginacyjna podróż po Galicji Wschodniej i Bukowinie, czyli wyprawa w świat, którego nie ma”.
To nieprzypadkowa fascynacja. Pollack studiował literaturę słowiańską i historię Europy Wschodniej w Wiedniu i Warszawie. Pracował jako korespondent czasopisma „Der Spiegel”, przełożył m.in. na niemiecki wszystkie książki Ryszarda Kapuścińskiego.
Angelus to nagroda dla pisarzy z 21 krajów Europy Środkowej, którzy podejmują tematy istotne dla współczesności, pogłębiają wiedzę o świecie innych kultur.