Tego, że portal Nasza-Klasa posłuży w końcu do wskazywania rzeczywistych i potencjalnych agentów, można się było spodziewać. Na pewno nie stanowi to niespodzianki dla Włodzimierza Kuligowskiego, autora powieści „Trzecie oko” zawierającej niezwykle surową ocenę naszych czasów, a dokładnie – III Rzeczypospolitej.
Jest to książka przede wszystkim polityczna, choć można ją potraktować jako thriller, historię sensacyjno-szpiegowską, a jak kto się uprze, to i liryczną opowieść o przyjaźni czterech kolegów z tej samej ulicy, którzy w dzieciństwie powiedzieli sobie: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!”, i pozostali tej przysiędze... Wierni? Nie żartujmy. Z czasów zabawy w Indian przetrwał jedynie pseudonim jednego z nich – Irokez, a i to nie do końca pewne.
„Trzecie oko” to powieść o służbach specjalnych, które do cna przeniknęły nasze życie. O biznesmenach z PZPR-owskimi korzeniami, robiących złote interesy z mafiosami, przez media – zapewne z wrodzonej delikatności – uporczywie nazywane przestępczością zorganizowaną. O politykach zakładających nowe partie, zmieniających szyldy i personalne konfiguracje w zależności od tego, jak wiatr powieje; byle tylko utrzymać się przy żłobie. O bohaterach podziemia, którzy okażą się delatorami, i o byłych esbekach, którym nigdy nie było tak dobrze jak w III RP, wreszcie o pospolitych figurantach i „tajnych współpracownikach”. I o ich prawdziwym obliczu, które w całej wątpliwej krasie ukazały dopiero akta Instytutu Pamięci Narodowej. Skądinąd wyczyszczone aż miło, o czym zapewnia powieściowy kapitan Matysik, który wykuł na pamięć kilkanaście zdań z filozofii i buddyzmu, dzięki czemu w kręgach „zawodowych” mógł uchodzić za intelektualistę. Tak bardziej od święta, bo na co dzień zarabiał na chleb powszedni twardą, niewdzięczną służbą: „Jaja do szuflady!” i... już.
Obraz Polski przedstawiony przez Kuligowskiego jest przerażający. Nieprzypadkowo powieściowy Paweł (ksywa Matejko), artysta malarz, z czwórki przyjaciół najbardziej prawy, ale i – jak się okaże – najbardziej naiwny, bowiem w przeciwieństwie do milionera Pączka czy posła Marka – „gołodupiec”, niewesoło rozmyśla o tym, „że boi się przyszłości, biedy? (...) może być tak, że będzie mu brakowało na lekarza i czynsz? Że łapie się na tym, że niekiedy żałuje, iż w ogóle drukował podziemne gazetki”.
Z czego wzięła się ta zapaść kraju, który – zdawałoby się, słusznie – przypisuje sobie zasługi w przezwyciężeniu komunizmu? „W Polsce – mówi Iwona, jedna z najbardziej tragicznych, ale i złowrogich postaci „Trzeciego oka” – nikt w życiu publicznym nie mówi o istocie rzeczy wprost, bo nie musi. A dlaczego nie musi? Ponieważ świat wartości został rozmazany. Nikogo nic nie obowiązuje. Nawet odpowiedzialność za to, co powiemy, zrobimy, z kim się spotkamy, z kim robimy interesy. Gruba kreska, zatarcie winy i kary”.