Reżyser Andrzej Maria Marczewski skupił się na duchowej biografii Stanisława Ignacego Witkiewicza. Wspominał on, że wiele przełomowych zdarzeń w życiu miało miejsce o godzinie dziewiątej czterdzieści, do czego nawiązuje tytuł widowiska.
Marczewski znakomicie połączył listy i relacje osób blisko związanych z pisarzem z fragmentami jego utworów („622 upadki Bunga”, „Nienasycenie”, „Pożegnanie jesieni”, „Normalny człowiek”). Zawarte są w nich odniesienia do ludzi z kręgu międzywojennej bohemy – zakopiańskiej i nie tylko.
Niezwykła, jak zawsze wstrząsająca, jest relacja Czesławy Oknińskiej (Irena Sierakowska), ostatniej miłości i towarzyszki wojennej ucieczki Witkacego, która przeżyła wspólnie popełnione samobójstwo – na wieść o [wyimek]Słupskie widowisko trafia do serc i umysłów wspaniałą, zdyscyplinowaną formą [/wyimek]wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski – we wsi Jeziory na Polesiu (obecnie Ukraina). Galerię kobiet Witkacego uzupełnia Jadwiga Janczewska (Anna Rusiecka), która – nieszczęśliwie zakochana w młodym Stasiu (Sebastian Ryś) – zastrzeliła się pod Skałą Pisaną. Jest też nieodwzajemniona miłość – Helena Czerwijowska (Aleksandra Gronowska). A także Irena Solska (Agnieszka Brzeskot), słynna aktorka i „demoniczna” kochanka, oraz Jadwiga Unrug-Witkiewiczowa (Marta Turkowska), żona i wyrozumiała powierniczka.
Witkacy (Krzysztof Kluzik) ściera się w ideowych sporach z ojcem Stanisławem Witkiewiczem (Ireneusz Kaskiewicz), malarzem i teoretykiem sztuki, antropologiem Bronisławem Malinowskim (Albert Osik) i dramaturgiem Tadeuszem Micińskim (Waldemar Czyszak).
Wizjonerskie teksty Witkacego wyprzedziły epokę. Teatr wciąż z nich czerpie i na nowo je interpretuje. Słupskie widowisko Marczewskiego trafia do serc i umysłów wspaniałą, zdyscyplinowaną i pozbawioną udziwnień formą. Z doskonałą grą całego zespołu i wręcz rewelacyjną Agnieszką Brzeskot jako Ireną Solską. Taki Witkacy nie trafia się często, polecam.