Reklama
Rozwiń
Reklama

Myslovitz bez cenzury

„Życie to surfing” opowiada o trudnej przyjaźni między muzykami. Uczy, jak osiągać artystyczny kompromis

Publikacja: 18.11.2009 01:34

Myslovitz bez cenzury

Foto: ROL

Dziś mało kto pamięta, że Myslovitz do nagrania płyty „Sun Machine” w 1996 r. było kwartetem, a Artur Rojek grał na gitarze. Zaczął mieć problemy neurologiczne, drętwiały mu ręce i zaprosił do zespołu Przemka Myszora. Miał muzyczne wykształcenie. Wprowadził do piosenek aranżacyjny ład.

Myszor jest m.in. autorem tekstu „To nie był film”, napisanego w konwencji wyznania młodocianego mordercy, który dokonał zbrodni pod wpływem filmów o przemocy. Dyskusja, jaką wywołał tekst, sprawiła, że o Myslovitz stało się głośno poza wąskim gronem fanów rocka.

Wspominam o autorstwie piosenki, bo jednym z najciekawszych wątków książki Leszka Gnoińskiego są ambicjonalne spory muzyków. Artur Rojek uważał, że w pracę grupy wkładał najwięcej energii. Zażądał więc, by utwory nie były podpisywane przez cały zespół, tylko imiennie. Od tego czasu relacje między członkami grupy się pogorszyły. A przez kłopoty finansowe zespół o mały włos się nie rozpadł. Uratował go sukces płyty „Miłość w czasach popkultury” (1999) z przebojem „Długość dźwięku samotności”. Zespół otrzymał Paszport „Polityki”. Do dziś album sprzedał się w ponad 160 tysiącach egzemplarzy.

Mysłowiczanie nie owijają w bawełnę. Krytykują Rojka za to, że skupił na sobie uwagę mediów i stworzył nowy zespół Lenny Valentino. Nie wiedzieli, co będzie dalej. Płytę „Korova Milky Bar” zaczęli przygotowywać bez wokalisty. Pocieszali się, że nie zabija się kury, która znosi złote jaja. I rzeczywiście – kiedy było trzeba, Rojek znalazł się w studiu. Razem udało im się nagrać piosenkę „Kraków” z Markiem Grechutą – tuż przed jego śmiercią. Jerzy Stuhr zaprosił ich do swojego filmu „Pogoda na jutro”, gdzie wystąpili w roli zespołu zakonników.

Najtrudniejsze dla muzyków jest dokonanie bilansu zagranicznej kariery. Jej dobrym duchem była Ania Marzec, córka znanego producenta koncertów, związana z Henrym McGrogganem, który zajmował się Iggym Popem, Davidem Byrne’em i Leonardem Cohenem. Promocyjny występ Myslovitz w Londynie spodobał się menedżerom Simple Minds. Tak doszło do wspólnej trasy. Za granie przed Radiohead trzeba było zapłacić. Dlatego otwierali występy popowej grupy The Corrs, co dla Artura Rojka nie miało sensu. W demokratycznym głosowaniu zdecydowano, że Myslovitz zrezygnuje z występów poza Polską, choć zdaniem Przemka Myszora trzeba było dalej próbować.

Reklama
Reklama

Imponuje mi szczerość muzyków w opowiadaniu o problemach zespołu. W Polsce przyjęło się, że różnica zdań oznacza zerwanie współpracy, a nawet wojnę na całe życie. Muzycy Myslovitz nie kryją odmienności poglądów na wiele spraw, a mimo to są razem.

Zawsze byli inni. Gdy ich koledzy oddawali się paleniu marihuany – oni ciężko ćwiczyli. Przypominali zdyscyplinowaną brygadę górniczą na przodku. Rok temu wrócili do koncertowania. Będzie następna płyta.

[srodtytul]Muzycy o Myslovitz[/srodtytul]

Jacek Kuderski: – To maszyna do grania piosenek. Już nie jesteśmy wielkimi przyjaciółmi.

Wojciech Kuderski: – Sprawy zawodowe – zawodowymi, prywatne – prywatnymi. Myslovitz jest firmą, która zarabia i tworzy dobre numery. To miejsce pracy.

Artur Rojek: – Nie wydaje mi się, żeby nagle w zespole powróciła przyjaźń. Zakładam, że Myslovitz będzie przeżywał kryzysy i grał dalej. Jak długo, nie wiem. Nasz konflikt to coraz bardziej bezsensowna sprawa i byłoby nam wszystkim łatwiej raz na zawsze go zakończyć.

Reklama
Reklama

Przemek Myszor: – Nawet jeśli nie możemy się znieść, to zajebista sprawa, że wszystkim zależy, aby zespół utrzymać. Każdy przecież zostawia w nim kawałek siebie. Razem po prostu dobrze nam idzie. Szkoda byłoby to zmarnować.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=j.cieslak@rp.pl]j.cieslak@rp.pl[/mail][/i]

[ramka][srodtytul]Leszek Gnoiński[/srodtytul]

[b]„Myslovitz. Życie to surfing”[/b]

[i]3Kafki 2009 r.[/i][/ramka]

Dziś mało kto pamięta, że Myslovitz do nagrania płyty „Sun Machine” w 1996 r. było kwartetem, a Artur Rojek grał na gitarze. Zaczął mieć problemy neurologiczne, drętwiały mu ręce i zaprosił do zespołu Przemka Myszora. Miał muzyczne wykształcenie. Wprowadził do piosenek aranżacyjny ład.

Myszor jest m.in. autorem tekstu „To nie był film”, napisanego w konwencji wyznania młodocianego mordercy, który dokonał zbrodni pod wpływem filmów o przemocy. Dyskusja, jaką wywołał tekst, sprawiła, że o Myslovitz stało się głośno poza wąskim gronem fanów rocka.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Literatura
Marek Krajewski: Historia opętań zaczęła się od „Egzorcysty”
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Literatura
Marek Krajewski: Historia pewnego demona. Zaczęło się od „Egzorcysty"
Literatura
Powieść o kobiecie, która ma siłę duszy. Czy Tóibín ma szansę na Nobla?
Literatura
Marta Hermanowicz laureatką Nagrody Conrada 2025
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Literatura
Żona Muńka o jego zdradach: dobry grzesznik
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama