Autorka tych kunsztownych – intelektualnie i stylistycznie – wspomnień z racji pokrewieństwa z Ryszardem Reiffem obracała się w środowisku PAX-owskim: „Bardzo chętnie ustawiano je w roli dyżurnych antysemitów (...) przeciwnicy Piaseckiego nienawidzili go z całej duszy i serca – jedni uważali za faszystę, inni za zaprzedanego komunistom zdrajcę. (...) Zapomina się też, że niemal cała czołówka katolickich działaczy, którzy po 1956 roku założyli nowe katolickie stowarzyszenia, była w poprzednim okresie – a więc czasach stalinowskich – elitą PAX-owską” (np. Tadeusz Mazowiecki – przyp. TZZ).
Według Marii Diatłowickiej Piasecki był: „fascynującym rozmówcą.(...) przystojnym, atrakcyjnym, nieco misiowatym mężczyzną. Co ciekawe, jego ulubionym zwierzęciem był niedźwiedź – zbierał jego figurki. (...) Śmierć pierworodnego syna – Bohdana, zamordowanego »za winy ojca« – była wielkim osobistym dramatem Piaseckiego. Nigdy nie doczekał się sprawiedliwości. Pomógł przetrwać bardzo wielu ludziom, ale na ogół woleli oni o tym nie pamiętać. Mało tego – darzyli niechęcią tego – któremu wiele zawdzięczali”.
Nie ulega kwestii, że zmarły w 1979 roku twórca Stowarzyszenia PAX, a wcześniej współzałożyciel Obozu Narodowo-Radykalnego i przywódca Konfederacji Narodu, ciągle czeka na swego biografa.
Ale polityka bynajmniej nie zdominowała tej pełnej humoru książki, przekonującej, jak wiele zmieniło się w naszej obyczajowości na przestrzeni niespełna trzech ćwiartek wieku. Niestety, in minus:
„Po upadku PRL (...) zapanowała moda na wzorowanie się na stylu życia przedwojennej klasy średniej. Niestety przypomina to bardziej żałosną parodię niż nawiązanie do tradycji. Potrafiono przyswoić sobie tylko zewnętrzny blichtr – nic więcej. Organizuje się na przykład imprezy charytatywne, wynajmując na ten cel najdroższe hotele, gdzie urządza się wystawne przyjęcia, co pochłania gros pieniędzy. Zapewnia się tym imprezom wielką oprawę propagandową, oczywiście bezpłatną, co sprawia na mnie wrażenie, że jest zwykłym wyłudzaniem darmowej reklamy dla pseudodobroczyńców i ich firm (...) Bezwstyd stał się normą, a dyskrecja, niegdyś fundament stosunków między ludźmi, staje się powoli zapomnianym pojęciem”.