Afryka jest pełna wszędobylskich szpiegów

Znany francuski pisarz, autor książki „Lecz zabije rzeka białego człowieka”, opowiada o intensywnym przeżywaniu Afryki. Dziś w Instytucie Reportażu spotka się z czytelnikami.

Publikacja: 23.05.2011 16:32

Wszyscy zainteresowani Czarnym Lądem z pewnością nie zawiodą się na spotkaniu z Patrickiem Bessonem.

Wszyscy zainteresowani Czarnym Lądem z pewnością nie zawiodą się na spotkaniu z Patrickiem Bessonem. Odbędzie się ono już jutro o godz. 19.30 w Instytucie Reportażu przy ul. Gałczyńskiego 9

Foto: EAST NEWS

Jest pan wielbicielem twórczości Ryszarda Kapuścińskiego...

Patrick Besson:

Podziwiam nie tylko treść jego książek, ale także maestrię języka. A nie jest łatwo pisać o Afryce. Gdy czytałem choćby „Cesarza", zastanawiałem się, dlaczego zafascynowała Polaka. Ale przecież Joseph Conrad, także Polak, napisał „Jądro ciemności" – jedną z najważniejszych książek o tym kontynencie i jedną z moich ulubionych. Moja nowa powieść – „Lecz zabije rzeka białego człowieka" – również rozgrywa się w Kongo.

Kiedy zaczęła się pana miłość do Afryki?

Od wyjazdu w 1987 roku na Kongres Pisarzy przeciw Apartheidowi do Brazzaville, stolicy Konga. Zaraz po przyjeździe odczułem radość, dramatyzm i piękno tego miejsca. Od razu poczułem się jak w domu, ponieważ wychowałem się na przedmieściach Paryża, gdzie mieszkało wielu Afrykańczyków. To było jak smak Proustowskiej magdalenki. Moja znajoma, była kochanka prezydenta Jacques'a Chiraca, przedstawiła mnie prezydentowi Konga Denisowi Sassou Nguesso.

Poznałem miasto, intelektualistów i biznesmenów. Na ulicy zobaczyłem kiedyś młodą Japonkę, za którą podążał mężczyzna. Obydwoje znaleźli się w książce, ale rozdzieliłem ich losy.

Ile jest zatem prawdy, a ile fikcji?

To wymyślona historia rzucona na historyczne tło jak u Aleksandra Dumasa. Wielu ludzi przyjeżdża do Afryki, spędza tam dwa, trzy tygodnie, a potem wraca do siebie i pisze książkę. Ja, by moja opowieść była autentyczna, mieszkałem w Brazzaville przez trzy lata.

Dlaczego biali przeprowadzają się do Afryki?

Ludzie pragną przygód i egzotyki. Poza tym często się zdarza, że nie jesteśmy zadowoleni z kraju, w którym mieszkamy. Chcemy podróżować. Mamy tylko jedno życie i szkoda by było spędzić je w całości w jednym miejscu, nie wyściubiając z niego nosa.

Dlaczego zdecydował się pan na  formę powieści szpiegowskiej?

Afryka jest pełna szpiegów. Są w samolotach, hotelach... Każdy wydaje się udawać kogoś innego, niż jest w rzeczywistości. Zainspirowały mnie też książki Grahama Greene'a.

Jaka jest tytułowa rzeka z pana książki, najgłębsza na świecie Kongo?

Jak morze. To tragiczna rzeka. Przepływa przez dziesięć państw, wśród nich przez te z najkrwawszą historią, takie jak Kongo, Demokratyczna Republika Konga i Rwanda. W tamtym regionie dopiero widać, jak deficytowym towarem może być wolność.

Tytuł powieści pochodzi z tekstu XIX-wiecznej kongijskiej piosenki ludowej. Jak dzisiaj wyglądają tam relacje między rdzennymi mieszkańcami a białymi?

Są skomplikowane. Ja rozumiem, dlaczego tekst tej piosenki jest właśnie taki. Wszyscy wiemy, jak niewyobrażalnych okrucieństw dopuścili się kolonialiści w będącym w prywatnym posiadaniu belgijskiego króla Leopolda II Wolnym Państwie Kongo (w latach 1885 – 1908 wymordowano tam połowę Kongijczyków, 8 mln ludzi – przyp. red.). O tym jest przecież „Jądro ciemności". Nie lubią nas i boją się nas, choćbyśmy byli w pojedynkę, a ich były tysiące. Ale pomimo tego czułem się tam świetnie – dobrze i bezpiecznie. Bezpieczniej niż w mieszkaniu w Paryżu. Większość zbrodni popełniają krewni na sobie nawzajem lub ludzie, którzy się znają. Za granicą jesteśmy bezpieczni. W sklepie w Brazzaville widziałem o godz. 2 piękną 20-letnią blondynkę z trzema Afrykańczykami. Jestem pewien, że była z nimi całkowicie bezpieczna. Jak wszystkie dziewczyny samotnie podróżujące po świecie. Nigdy nie przydarza im się nic złego. Zawsze znajdują opiekę i pomoc, zawsze ktoś je ochrania.

Kongo w pana książce to przede wszystkim kraj trawiony korupcją...

Kiedy ludzie dochodzą tam do władzy, najpierw muszą wyżywić całą swoją dużą rodzinę, a potem dalszych krewnych itd. Korupcji bardzo trudno jest uniknąć. Warunki życia w ogóle są ciężkie. Ludzie umierają młodo, bo nie ma wystarczającej liczby lekarzy. Nie ma lekarstw. Znałem tam 27-letnią dziewczynę, u której stwierdzono w szpitalu zapalenie wyrostka robaczkowego. Ale nie było chirurga, więc musiała wrócić do domu i umarła w nim. Szerzą się AIDS i gruźlica. Ale ludzie są tam tacy sami jak tu. Chcą żyć w pokoju, chcą być szczęśliwi.

Wróci pan jeszcze do Afryki?

Mój związek z nią był podobny do związku z kobietą – namiętny, obsesyjny. Kiedy taka relacja się kończy, nie można pozwolić, by przekształciła się w przyjaźń. Lepiej zakończyć ją definitywnie.

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski