Jest pan wielbicielem twórczości Ryszarda Kapuścińskiego...
Patrick Besson:
Podziwiam nie tylko treść jego książek, ale także maestrię języka. A nie jest łatwo pisać o Afryce. Gdy czytałem choćby „Cesarza", zastanawiałem się, dlaczego zafascynowała Polaka. Ale przecież Joseph Conrad, także Polak, napisał „Jądro ciemności" – jedną z najważniejszych książek o tym kontynencie i jedną z moich ulubionych. Moja nowa powieść – „Lecz zabije rzeka białego człowieka" – również rozgrywa się w Kongo.
Kiedy zaczęła się pana miłość do Afryki?
Od wyjazdu w 1987 roku na Kongres Pisarzy przeciw Apartheidowi do Brazzaville, stolicy Konga. Zaraz po przyjeździe odczułem radość, dramatyzm i piękno tego miejsca. Od razu poczułem się jak w domu, ponieważ wychowałem się na przedmieściach Paryża, gdzie mieszkało wielu Afrykańczyków. To było jak smak Proustowskiej magdalenki. Moja znajoma, była kochanka prezydenta Jacques'a Chiraca, przedstawiła mnie prezydentowi Konga Denisowi Sassou Nguesso.