Wydaje się, że najwyraźniej zmiany te widać w obrębie prasy, gdzie poszczególne tytuły coraz częściej tracą swój wyłącznie drukowany charakter. Dzisiaj rzeczą najzupełniej naturalną jest funkcjonowanie serwisu online, który nie tylko promuje tytuł drukowany i poszerza jego treści, ale wręcz żyje całkowicie własnym indywidualnym życiem, korzystając z dobrego wypromowanego już adresu WWW. Przenośne urządzenia, czyli tablety, o ile faktycznie upowszechnią się w stopniu takim jak komórki, będą natomiast na równi oferować dostęp do telewizji, radia i serwisów internetowych.
Oczywiście, tendencje te dotyczą bardziej prasy niż książek. Gdzie liczy się czas, wszystkie drogi prowadzące do zaspokojenia głodu informacji i jej uatrakcyjnienia są dobre. Książka beletrystyczna z natury nie potrzebuje poszerzania o dodatkowe treści, aktualizacje. A co z publikacjami fachowymi, naukowymi, edukacyjnymi, ofertą dla dzieci i młodzieży. Czy tu nie jest podobnie jak w przypadku prasy?
Można wyodrębnić kilka kluczowych problemów, przed jakimi stoją dzisiaj tradycyjni wydawcy książkowi. Pierwszy dotyczy decyzji strategicznej, jak i kiedy przejść na publikacje elektroniczne. Wiadomo już, że PDF to z całą pewnością nie e-book, a przynajmniej jest to jego schyłkowa forma przeznaczona do zapisu pozycji kierowanej do druku, a nie na ekran. Dziś klasyczny e-book to utwór zapisany w formacie ePub, znacznie lepszym, jeżeli chodzi o plastyczność tekstu i towarzyszących mu elementów, dający się odczytywać na różnych urządzeniach mobilnych, w tym klasycznych czytnikach, które wskutek ekspansji tabletów nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa (dowodem znakomita sprzedaż czytnika Nook z kolorowym ekranem, który firmuje amerykańska księgarska sieć Barnes & Noble).
Inny format to Mobipocket, w którym swoje e-książki zapisuje sklep Amazon (w 2005 roku przejął firmę Mobipocket). Obecnie Amazon.com oferuje 760 tys. tytułów na swój bestsellerowy czytnik Kindle (w tym Kindle 2), chociaż pamiętać należy, że wiele z tych pozycji umieszczonych zostało przez tzw. self-publisherów, czyli autorów będących zarazem swoimi wydawcami. Nie zmienia to jednak faktu, że dziś Amazon Kindle Store to świetny przykład funkcjonowania nowego rynku wydawniczego.
Szacuje się, że w 2010 roku sprzedaż klasycznych e-booków (czyli nie treści online, do których sprzedawany jest dostęp przez wydawców profesjonalnych) zamknęła się kwotą 9 mln zł.
Powiedzmy to jednak jasno, analizy dotyczą rynku literatury sprzedawanej legalnie. Równolegle, chociaż nieporównanie szybciej (niestety), rozwija się rynek piracki, którego głównym graczem jest serwis Chomikuj.pl, czyli popularny Chomik. Zasada jego funkcjonowania jest dość prosta: serwis, nazywany przez jego twórców wirtualnym dyskiem, za opłatą abonamentową daje dostęp do dysków twardych internautów, umożliwiając wymianę plikami z e-książkami, audiobookami, muzyką oraz filmami.
Chomikuj to tylko jeden z dziesiątków tego typu serwisów w Internecie, przykład rynku muzycznego pokazuje jednocześnie, że producenci treści nie są w stanie skutecznie chronić własności intelektualnej.
W tej sytuacji coraz bardziej prawdopodobne wydaje się być udostępnianie zasobów bibliotek w formie abonamentowej, podobnie jak to ma miejsce w przypadku telewizji kablowych. W dłuższym okresie kluczem do sukcesu wydają się być dwa elementy: czytnik e-booków za złotówkę (jak dziś telefon komórkowy) oraz dostęp do treści w formie abonamentu (szerokopasmowy) dostarczanego zapewne przez firmy telekomunikacyjne lub providerów Internetu.
Oczywiście, w świecie kultury cyfrowej nie będzie miejsca dla tradycyjnych księgarń czy salonów Empik, gdyż książka w pliku nie wymaga ekspozycji, nie zajmuje półek, a konsumentowi można zaoferować nieskończenie szeroką ofertę. Jak pokazują badania, w handlu elektronicznym podważona została zasada Pareto, w myśl której 80 proc. przychodów generuje 20 proc. produktów. Okazuje się, że można osiągnąć bardzo wysokie przychody, oferując produkty niszowe, o ile nie ponosimy kosztów ich ekspozycji (zasada długiego ogona).