Zwykle są nimi powieściopisarze, rzadziej naukowcy. Wyjątkiem jest Zygmunt Bauman. Światowej sławy polski socjolog jest opowiadaczem z krwi i kości. Kto nie wierzy, niech sięgnie po „To nie jest dziennik". Pod przewrotnym tytułem kryją się zapiski, momentami bardzo osobiste, które autor zaczął pisać po śmierci żony. Wątek intymnej traumy i doświadczenie samotności są prologiem do rozważań o ważkich problemach współczesności, których profesor Bauman dopatruje się zarówno w okolicznościach premiery gry komputerowej „Love Plus", popularności Facebooka, wojnach z udziałem maszyn bezzałogowych, jak
i studenckich protestach. Kilka rozdziałów poświęca ulubionym pisarzom – Cervantesowi, Houellebecqowi oraz H.G. Wellsowi. Komentując nowe wydanie zapomnianej książki brytyjskiego pisarza „The Shape of Things to Come" (1933), odkrył swoje twórcze credo. „(...) Wells starał się – wbrew wszelkim przeciwnościom – uratować naszą wiarę w siebie. Ja natomiast starałem się uchronić nasz samokrytycyzm, usiłowałem, także wbrew przeciwnościom, podkopać, a przynajmniej osłabić naszą próżność" – zanotował. Wielu uczonych pisze mądre eseje, ale nielicznym udaje się robić to ze swadą. Zygmunt Bauman należy do tego elitarnego grona.? Cezary Polak
Zygmunt Bauman
„To nie jest dziennik"