Wiele wierszy Herberta karmi się doświadczeniem jego licznych podróży. „Epizod z Saint Benoit" do takich właśnie utworów należy.
Benedyktyńskie opactwo, zwane Fleur, powstało w VII w. i należy do najsławniejszych i najbardziej znaczących we Francji. We wczesnym średniowieczu stąd promieniowała na okolicę reforma kluniacka, tu także działał św. Abbon, a kościół chlubi się relikwiami św. Benedykta z Nursji. Obecnie przeważa architektura romańska z X i XI w.
Rzeźba zwieńczająca półkolumnę przedstawia duszę człowieka kuszoną przez diabła i chronioną przez anioła (na zdjęciu). Jest to standardowe przedstawienie walki dobra ze złem o duszę człowieka. Dlaczego Herbert powiada, że jest to dusza Maxa Jacoba, a właściwie, że to on sportretowany został na kapitelu? Skąd zainteresowanie dwudziestowiecznym artystą w klasztorze liczącym sobie niemal półtora tysiąclecia? Wydaje się, że – co najmniej z dwóch powodów – jeden należy do sfery etyki, a drugi do historii.
Żyd i artysta
Max Jacob (1876–1944) związany był z opactwem w Saint Benoit i tu znajduje się jego grób. W 1937 roku awangardowy poeta, dramaturg, malarz i krytyk literacki w jednej osobie zamieszkał w tutejszym klasztorze. Wcześniej bywał w nim często. Nie byłoby w tym fakcie nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że Max Jacob należał do paryskiej bohemy, był jednym z twórców kubizmu i surrealizmu, a prowadził dość rozwiązłe życie pijaka i narkomana. Okresy kontemplacji przeplatały się ze światowym życiem.
Pochodził z niewierzącej rodziny żydowskiej, ale na skutek widzenia – twierdził, że ukazał mu się Chrystus – w 1915 roku przeszedł na katolicyzm. W 1944 roku został aresztowany przez gestapo i jako Żyd przewieziony do obozu przejściowego w Drancy, z którego miał się udać do jednego z niemieckich obozów zagłady (wcześniej w Auschwitz zginęło jego rodzeństwo). Na trzy dni przed wywózką zmarł na zapalenie płuc. Miał 68 lat. Mnisi sprowadzili po wojnie jego ciało do klasztoru i tu jest pochowany.