Wystarczy podlać go genderowym sosem. A jeśli na dodatek publikacji nada się tytuł „Płeć buntu", to można być pewnym, że sięgną po nią tylko najwytrwalsi czytelnicy.
A szkoda, bo historia oporu kobiet przeciwko komunistycznej władzy jest frapująca. Już pod koniec lat 40. to dzięki kobietom nie powiodła się w Polsce próba utworzenia na wsi spółdzielni produkcyjnych. Rzecz co prawda przez historyków dawno już została opisana, ale – mam wrażenie – nie trafiła do powszechnej świadomości. Podobnie jak wielu bohaterów strajków z sierpnia 1980 roku. Ilu z nas wie, że w tamtym czasie w Gdańsku na prawdziwą gwiazdę wyrosła dwudziestoparoletnia Magdalena Modzelewska, która prowadziła dla strajkujących modlitwy? Że podobnym szacunkiem cieszyły się jej koleżanki Bożena Rybicka i Anna Kołakowska z Ruchu Młodej Polski?
Ale choć symbolem tamtego protestu pozostaje (przynajmniej dla niektórych) Anna Walentynowicz, kobiety nie odgrywały w „Solidarności" większej roli. W przeciwieństwie do – okazuje się – Solidarności Walczącej, gdzie znalazły się one w ścisłym kierownictwie organizacji. Co więcej, w 1988 roku, po aresztowaniu Kornela Morawieckiego i Andrzeja Kołodzieja na jej czele stanęła kobieta. Jadwiga Chmielowska była w latach 80. jedyną szefową ogólnopolskiej organizacji podziemnej.
Takich historii jest dużo więcej, tyle że aby do nich dotrzeć, trzeba przebrnąć przez niewiele znaczące zdania typu: „Płeć kulturowa była rolą, sposobem zachowania się, kluczem do tradycyjnego porządku". Albo: „W czasie tych zebrań [mowa o oporze przeciwko kolektywizacji] kobiety wiele razy wyrażały swe emocje sposobami kulturowo związanymi z płcią. Częste więc były krzyki, przeraźliwe piski, lamenty i zawodzenia". Czy nie pobrzmiewa tu ton lekkiego protekcjonalizmu, na który tacy postępowcy powinni być chyba szczególnie wyczuleni?
W ogóle wnioski, jakie wysnuwa część autorów artykułów zebranych w tomie „Płeć buntu", są nużąco powtarzalne. Można je streścić tak: wiele zachowań w czasie oporu przeciwko komunistycznej władzy determinowanych było przez płeć kulturową (cokolwiek to znaczy). Czy aby do tego dojść, naprawdę trzeba aż organizować międzynarodową konferencję, której książka jest efektem?