Pisanie z użyciem alibi o niepełnej sprawności fizycznej i intelektualnej nie jest z pewnością marzeniem Jerzego Pilcha. Ale to sam pisarz wspominał na łamach „Tygodnika Powszechnego", jakie elektryczne doładowanie dostał. Przeszedł bowiem operację głębokiej stymulacji mózgu. Dzięki temu udało się zniwelować drżenie rąk towarzyszące chorobie Parkinsona.
Jestem okablowany: w głowę wmontowane mam dwie elektrody, przeze mnie przechodzą przewody, a baterię, którą za trzy lata trzeba wymienić, umocowaną mam pod obojczykiem – relacjonował rok temu. Złośliwi powiedzą, że napisał powieść po tym, jak wywiercono mu dziurę w czaszce. Życzliwi docenią, że się nie poddaje.