„Jest wiele przyczyn głodu. Brak żywności już do nich nie należy" – pisze Martín Caparrós w liczącej blisko 800 stron reporterskiej książce o największym problemie ludzkości. „Głód" ukazał się już w kilkunastu krajach. To złożona i detalicznie udokumentowana odpowiedź na pytanie, dlaczego na świecie wciąż głoduje 900 mln ludzi. Wciąż, bo choć od dekad różnymi metodami zmagamy się z problemem, liczba dotkniętych nim osób nie maleje.
To nie jest przyjemna lektura, ale – co mniej oczywiste – od pierwszych stron wciągająca. Nie tylko jako ambitne dochodzenie, także jako pokuta. Caparrós, doświadczony argentyński reporter, nie epatuje cierpieniem, unika ckliwości, dydaktyki, patosu. Podszedł do tematu niemal beznamiętnie, bo też – co w książce udowadnia – głód nie jest stanem wyjątkowym ani następstwem katastrof.
Prawda jest prozaiczna i posępna – głód to uporczywa codzienność, tyle że odległa. Najgorzej, że przyzwyczailiśmy się do niego, zobojętnieliśmy. Sformułowania o „afrykańskim głodzie" stały się wręcz frazesami używanymi wobec zjawisk niezmiennych, bo naturalnych. Tymczasem Caparrós podjął się w książce uchwycenia głodu – niewidzialnego przeciwnika, z którym spotykał się, pracując m.in. w strefach konfliktów, z ofiarami problemów społecznych – ale też obnażył wiele błędnych przekonań. Na przykład powtarzane od XVIII stulecia za Tomaszem Malthusem twierdzenie, że przyrost ludności uniemożliwi jej wyżywienie. W „Głodzie" aż gęsto od raportów i badań wykazujących, że już dziś nadwyżka produkcyjna pozwoliłaby wyżywić nawet 13 mld ludzi, pod warunkiem że spożywcze bogactwo byłoby uczciwie dzielone.
Autor wskazuje, że kluczowym mechanizmem powodującym, iż co minutę z powodu głodu lub jego następstw umiera pięcioro dzieci, jest niesprawiedliwa dystrybucja żywności. Na przykładzie rodzimej Argentyny, spekulacji giełdy w Chicago czy procesów ekonomicznych w Azji opisuje, jak to się dzieje, że tak duża część upraw i nasion koncentruje się w rękach tak nielicznych, w tym Polaków, żyjących w silniejszej i zamożniejszej części globu. Ziarno, dla jednych niezbędne do przeżycia, dla innych jest źródłem biopaliwa tankowanego do samochodów albo paszą dla bydła, które ląduje na talerzach w postaci steków. Nagły skok cen zboża na giełdach natychmiast oznacza, że dziesiątki tysięcy ludzi w jakimś kraju nie mogą kupić jedynego posiłku w ciągu dnia. Przykładów jest mnóstwo.
„Głód" zmusza, by na stary problem spojrzeć z nowym gniewem i autorefleksją, przyznając jedno: dysponujemy wszystkimi narzędziami i możliwościami, by rozwiązać problem głodu. Nie w przyszłości, lecz teraz i całkowicie. Dlaczego tak się nie dzieje?