Muzyk wieczny tułacz. Nowa książka Jurija Andruchowycza

Wszystko wszędzie naraz – tak można najkrócej streścić nową książkę Jurija Andruchowycza „Radio noc”, która została właśnie przetłumaczona na polski.

Publikacja: 21.03.2023 03:00

Jurij Andruchowycz pisał „Radio noc” jeszcze przed rosyjską inwazją w 2022 r. Na polski książkę prze

Jurij Andruchowycz pisał „Radio noc” jeszcze przed rosyjską inwazją w 2022 r. Na polski książkę przetłumaczył Jerzy Czech

Foto: Oleh Dubyna/Shutterstock

Gdzieś z odosobnienia, nocami tajemniczy didżej nadaje swoją autorską audycję radiową. Opowiada różne historie, przytacza perypetie swoje, cudze i dzieli się wspomnieniami. W międzyczasie puszcza muzykę, m.in. utwory Archive, Davida Bowiego, Toma Waitsa. Playlisty można sobie posłuchać, skanując kod QR z odwrotu papierowego wydania „Radia nocy” Jurija Andruchowycza albo wpisując w YouTube’a „Rotsky’s List” – Lista Rotskiego.

Ów Rotski ma na imię Josyp. To „pretensjonalna hybryda Brodskiego i Rotha”, jak mówi o nim jeden z narratorów tej książki, który dostał za zadanie spisać biografię tegoż. Ale czy ten biograf sam przypadkiem nie jest Rotskim? Trudno stwierdzić.

Z kolejnych rozdziałów wyłania się jeszcze inna opowieść. To historia pewnego muzyka z karpackiej części Europy, z jakiegoś nienazwanego kraju nad Osławą (raczej nie tą naszą bieszczadzką, tylko rzeką wyobrażoną). Z Nosorogów, „miasta otwartych bram, dokąd napływało pełno freaków i samotników”, „a merem już czwartą kadencję był na wpół czarnoskóry karpacki gej – separatysta”.

Pisarz i wokalista

Jak widać, nie należy brać fabuły nowej powieści Jurija Andruchowycza śmiertelnie poważnie. Zresztą kto zna twórczość ukraińskiego pisarza, rocznik 1960 rodem z Iwano-Frankiwska, ten wie, że to jego modus operandi.

Czytaj więcej

Jurij Andruchowycz: Rosyjskie społeczeństwo jest w stanie rozkładu

Andruchowycz to pisarz doskonale znany i ceniony w Polsce, bodaj najpopularniejszy autor ze swojego pokolenia – pierwszego, które poznawaliśmy nad Wisłą już bez cenzury po rozpadzie Związku Sowieckiego. Szanowany za twórczość poetycką, eseistyczną, powieści (choćby „Moscoviadę”, „Rekreacje” czy „Perwersję”) oraz osobiste miniatury prozatorskie – „Leksykon miast intymnych” oraz „Kochanków Justycji”. Zaprzyjaźniony z Polską nie tylko jako pisarz, ale również jako tłumacz Czesława Miłosza i Brunona Schulza oraz muzyk – nagrywał albumy jako wokalista m.in. z Mikołajem Trzaską czy zespołem Karbido.

Niełatwo jest nakreślić fabułę „Radia nocy”, bo poszczególne wątki pokrywają się tylko częściowo, a rozdziały stanowią jakby warianty losów Josypa Rotskiego, który niczym Żyd Wieczny Tułacz pojawia się w kolejnych okolicznościach i miejscach Europy – raz jako bohater prozy, a kiedy indziej jako narrator dziennika czy postać odnalezionego dramatu.

W jednym miejscu jest podstarzałym muzykiem, sierotą po punk rocku, któremu czasem jeszcze uda się poderwać młodą fankę muzyki gitarowej. Gdzie indziej siedzi w szwajcarskim więzieniu, bardziej przypominającym kurort czy sanatorium, aniżeli ciupę. Tam poznaje Jeffreya Subbotnicka, amerykańskiego przekręcierza z gatunku tych największych, który właśnie szykuje się do poważnej operacji.

Mafia czy reżim?

Był też i Josyp Rotski uczestnikiem rewolucji w swojej ojczyźnie. Na pewnym placu przygrywał na pianinie gromadzącym się tam zimą demonstrantom, do których strzelają snajperzy z oddziału B. Skojarzenia z kijowskim Majdanem oczywiście na miejscu. Podczas rewolucji dostał się w łapy Reżymowców, którzy połamali mu palce, więc już nie gra tak jak kiedyś i żyje w kompleksie odebranego przemocą talentu. Oprócz Reżymowców trzeba też uważać na Mob (mafię), ale czym się różnią od tych pierwszych – nie do końca wiadomo. Dostaliśmy więc powieść niełatwą, wymagającą uważnej lektury, powrotów do wcześniejszych fragmentów, idącą w poprzek czytelniczych przyzwyczajeń. Postmodernistyczną, nielinearną, z bohaterem, który co rozdział ulega dekonstrukcji. Roi się tu od odwołań do kultury popularnej, mitologii, muzyki rockowej, historii literatury i geografii Europy.

Jest też mnóstwo autocytatów, bo Andruchowycz mruga do swoich wiernych czytelników. Mamy też miłość, złamane serca, nagłe zauroczenia. Po prostu wszystko wszędzie naraz. Całość jest mocno podlana erotyką, w specyficznym, niezbyt poprawnym wydaniu (dziś by powiedziano – dziaderskim), za co Andruchowycz oberwał od krytyczki Kingi Dunin („to jeszcze takiego mamuta wygrzebanego z patriarchalnej zmarzliny można gdzieś spotkać?”).

Zgoda prekoitalna

Andruchowycz zdaje się jednak świadomie prowokować, szturcha postępowy Zachód (np. ulicę Szamberierską w Nosorogach przemianowano na ul. Grety Thunberg) albo pisze o ZPK – „zgodzie prekoitalnej”, którą muszą złożyć kochankowie, a którą weryfikuje WET – Wysoki Eksperymentalny Trybunał złożony z aktywistów i autorytetów moralnych.

Wreszcie sięga też po język groteski i surrealizm, czy nawet bajkę. Ot i próbka: „Wilki czasem śledziły ich z daleka, ale potem odchodziły. Jedyny w tych stronach wilkołak – ten, który grzbietami górskimi wędrował do Transylwanii – nie chciał się zbliżać, bo wydzieliny Drugiej mocno zajeżdżały czosnkiem”.

Niektóre pomysły są lepsze, inne przestrzelone. Nie jest banalnie i lektura stanowi wyzwanie, ale po kilku rozdziałach człowiek uczy się w tej literaturze jako tako pływać. Niemniej ukraiński pisarz zdaje się nie mieć potrzeby, by domykać każdy wątek. Nie każdy korytarz ma swe wyjście. Przeciwnie, ślepe zaułki to jego specjalność. Nie trzeba się w „Radiu nocy” zakochiwać, ale zignorować nowej książki takiego pisarza nie wolno.

„Radio noc” Przeł. Jerzy Czech, Czytelnik, Warszawa 2023

„Radio noc” Przeł. Jerzy Czech, Czytelnik, Warszawa 2023

Gdzieś z odosobnienia, nocami tajemniczy didżej nadaje swoją autorską audycję radiową. Opowiada różne historie, przytacza perypetie swoje, cudze i dzieli się wspomnieniami. W międzyczasie puszcza muzykę, m.in. utwory Archive, Davida Bowiego, Toma Waitsa. Playlisty można sobie posłuchać, skanując kod QR z odwrotu papierowego wydania „Radia nocy” Jurija Andruchowycza albo wpisując w YouTube’a „Rotsky’s List” – Lista Rotskiego.

Ów Rotski ma na imię Josyp. To „pretensjonalna hybryda Brodskiego i Rotha”, jak mówi o nim jeden z narratorów tej książki, który dostał za zadanie spisać biografię tegoż. Ale czy ten biograf sam przypadkiem nie jest Rotskim? Trudno stwierdzić.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Literatura
Ernest Bryll: zapomniany romantyk i Polak stojący w kolejce
Literatura
Nie żyje Ernest Bryll
Literatura
Premiera książki „Emilian Kamiński. Reżyser marzeń”
Literatura
Nagroda im. Zbigniewa Herberta dla chińskiego poety Yang Liana
Literatura
Nominacja do Bookera dla Urszuli Honek