„Czym się różni człowiek od zwierzęcia? Człowiek je gotowane". Tak można opisać wizję antropologiczną prezentowaną w kolejnych książkach pisarza ze śląskich Pilchowic. Człowiek to udomowione zwierzę i kiedy tylko poluzowane zostaną mu hamulce, to jego zwierzęca natura wyjdzie na wierzch.
Ponurość tej diagnozy łagodzi gatunkowa konwencja „Króla", w której odnajdziemy dziesiątki znanych gangsterskich motywów, postaci czy inspiracji ze świata kultury popularnej. Począwszy od „Gangów Nowego Jorku" Martina Scorsese, powieści Jamesa Ellroya, aż po angielski serial „Peaky Blinders".
Również w polskiej kulturze były motywy pojawiające się w „Królu". Intrygi sanacyjnych elit, przedwojenni bokserzy, żydowscy gangsterzy, kryptohomoseksualni faszyści i zbiry tłumaczące swoje występki lewicową myślą polityczną. To wszystko pojawiało się m.in. w retrokryminałach Marcina Wrońskiego o przedwojennym Lublinie czy w mało znanym, aczkolwiek znakomitym kryminale historycznym Jacka Mateckiego o robotniczo-żydowskiej Woli z początków XX w. „Prawda to marny interes". „Król" ma jednak tę przewagę, że tylko u Twardocha jest... Twardoch.
Autor „Dracha" i „Morfiny" potrafi zachować swój oryginalny styl, nawet gdy sięga do klisz retrokryminału. – Moim ideałem literatury jest pisarstwo, w którym można poznać autora po przeczytaniu paru stron i bez patrzenia na okładkę – mówił niedawno Szczepan Twardoch na Festiwalu Conrada w Krakowie. I jako przykład podał Cormaca McCarthy'ego. Do autora „Krwawego południka" trochę mu jeszcze brakuje, aczkolwiek krzepiące jest to, że stawia sobie tak wysoką poprzeczkę.
Akcja „Króla" rozgrywa się głównie w Warszawie 1937 r. Ale pisarz przerzuca czytelnika płynnie po różnych czasoprzestrzeniach. W każdym rozdziale rozrzuca okruchy przeszłości i przyszłości, subtelnie zdradzając, co kogo spotkało przedtem i co spotka potem.