Jego życie wyprzedziło „Doktora Faustusa” Tomasza Manna. Plotkowano, że artystyczne wizje zawdzięczał śmiertelnej w skutkach chorobie wenerycznej, którą zaraziła go w Paryża modelka Paula Gauguina, Annah. Pisał, że modelki odciągają go od sztuki, bo najpierw trzeba iść z nimi do łóżka, by pozowały zgodnie z sugestiami. Ale, jak przypomina w swej książce Monika Śliwińska, chorobą w rzeczywistości zaraziła go dziewczyna z krakowskiej drukarni.
Artystyczne uzdolnienia odziedziczył po ojcu Franciszku, cenionym w młodości rzeźbiarzu. Jego dom i pracownia mieściły się na Kanoniczej, w dawnej łaźni królewskiej, zwanej Domem Długosza, u stóp Wawelu. Staś psocił tam, chcąc uruchomić dzwon Zygmunta, za co skarcił go kardynał Dunajewski.
Topografia dzieciństwa tłumaczy m.in. fascynację historią królewskiego Krakowa, bez której nie powstałoby „Akropolis” i „Bolesław Śmiały”. Polską mitologię tworzył również dlatego, że rodzina miała patriotyczne tradycje. Obaj dziadkowie pomagali powstańcom. Jednemu z nich Austriacy skonsfiskowali spory majątek.
Uczeń Matejki
Idyllę dzieciństwa przerwała śmierć matki, która zachorowała na gruźlicę. Ojciec szukał zapomnienia w alkoholu, ale syn z dobrym mieszczańskim pochodzeniem trafił do szkoły kształcącej przyszłą elitę Krakowa. W klasie był przyszły malarz Józef Mehoffer i przyszły rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, Stanisław Estreicher, którego Staś odwiedzał w Collegium Maius, w mieszkaniu służbowym ojca Karola, słynnego bibliografa i dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej. W kręgu przyjaciół znalazł się Lucjan Rydel, poeta i Pan Młody z „Wesela”. Zagorzali teatromani podziwiali Helenę Modrzejewską jak na dzisiaj gwiazdy na koncertach.
Opiekę zapewniła Stasiowi siostra matki Joanna Rogowska, ożeniona z Kazimierzem Stankiewiczem, za namową Jana Matejki. Jego obrazy tworzyły domową scenografię, a po kilku latach mistrz Jan, dyrektor Szkoły Sztuk Pięknych, powiedział do swego ucznia: „Ja, Stasiu, taką samą szedłem drogą i przeszłość była mi ukochana”.