Bezradni zagubieni

Irlandka Sally Rooney zyskała ogromną popularność zwłaszcza u młodych czytelników, ale lepiej nie zaczynać znajomości z nią od powieściowego debiutu.

Publikacja: 08.03.2021 18:01

Sally Rooney w wieku 30 lat jest już laureatką licznych nagród

Sally Rooney w wieku 30 lat jest już laureatką licznych nagród

Foto: materiały prasowe

Jeżeli istnieje coś takiego jak kanon literatury twórców nowego stulecia, to Sally Rooney już się w nim znalazła. Irlandka, rocznik 1991, jest gwiazdą pierwszej wielkości. Rozgłos towarzyszący jej prozie został jeszcze podbity przez serialową ekranizację drugiej powieści „Normalni ludzie" (2018), która dla polskiego widza jest wciąż dostępna na HBO GO.

Serial to niezły, powieść znakomita, z tym większym apetytem można było oczekiwać na polskie wydanie debiutu Rooney. „Rozmowy z przyjaciółmi" cztery lata temu utorowały jej drogę do sławy. Teraz przy całkiem intensywnej promocji jak na polską rzeczywistość wydawniczą trzymamy tę książkę w ręku.

Biała karta Frances

Dublin, epizodyczne wędrówki po irlandzkim interiorze i Francji, minione dziesięciolecie. Dwie obracające się na pograniczu dublińskiego życia artystycznego studentki Bobbi i Frances jeszcze niedawno łączył gorący romans. Są tuż po dwudziestce, poznają małżeństwo o dekadę starsze – wziętą fotografkę Melissę i nieco mniej wziętego, ale za to przystojnego aktora Nicka.

Między Nickiem i Frances, narratorką opowieści, dochodzi do romansu. Jak nietrudno się domyślić, nie jest to związek łatwy, do licznych zwrotów w tej relacji przyczynia się stan cywilny i emocjonalny Nicka, a przede wszystkim – co najciekawsze w całej powieści – konstrukcja postaci Frances.

Frances jako osoby, charakteru czy postaci właściwie nie ma, jeszcze nie ma. Ta dwudziestolatka jest białą kartą: „Cokolwiek się działo, zwykle czułam, że mogę powiedzieć lub zrobić dowolną rzecz i dopiero potem stwierdzić: aha, oto kim jestem". Jej osobowość to tabliczka wypełniana przez otoczenie – Bobbi, Melissę, Nicka czy dalszych przyjaciół. Nie ma pojęcia, kim jest i kim będzie.

Owszem, Frances angażuje się w związek z Nickiem i pochłania na różne strony własną cielesność. Ale reszta pozostaje jakby za mleczną szybą – stosunki z rodziną, studia czy raczkująca kariera literacka: „Nie zamierzałam pisać opowiadania, po prostu w pewnej chwili zauważyłam, że nie wciskam enteru, a wersy układają się w pełne zdania i łączą ze sobą jak proza". To mimochodem stworzone opowiadanie okazuje się całkiem obiecujące, będzie wydrukowane w dublińskim piśmie literackim i przyniesie 800 euro honorarium. Ratuje to finanse Frances, niezbyt zainteresowaną pracą zarobkową.

Bez pomysłu na życie

Jednym z najważniejszych pytań towarzyszących lekturze powieści jest to, czy jakoś otwiera nas ona na świat ludzi młodych. Czy potrafi pomóc ich zrozumieć? Entuzjazm, który wzbudziła wśród dwudziestolatków, wskazuje, że tak. Wśród innych – nie wiem.

Mamy tu trochę tropów do obrazu pokolenia XXI wieku – lejtmotywem jest zagubienie Frances i jej przyjaciół, tudzież kompletny brak pomysłów na życie. Co dalej? Co ich kręci? Romans, seks, infantylne stwierdzenia typu nienawidzę kapitalizmu, jestem komunistką – ani to, ani Bobbi, ani Nick nie potrafią zapełnić białej tabliczki Frances. Może tutaj mamy właśnie odpowiedź – prawdziwą diagnozą obecnej młodości jest bezradność.

Problem w tym, że aby dojść do tej diagnozy, trzeba się przebić przez z górą trzysta stron. I tutaj kłania się największa wada debiutu Sally Rooney. Jest to lektura monotonna, żeby nie powiedzieć nudna. Ukochany Frances pojawia się i wraca w różnych konfiguracjach rozstania i powrotu, a czytelnik śledzi to z coraz mniejszym napięciem.

W finale Rooney posuwa się – chyba już w twórczej rozpaczy – do sztuczki z literatury bardzo popularnej: Nick po raz kolejny wraca dzięki pomyłce w wybieraniu numeru telefonu. Nawiasem mówiąc, trudno dociec, dlaczego Frances w ogóle ulega tej fascynacji – postać Nicka pisarka zbudowała z papieru. Owszem, jest przystojny i sprawny w łóżku. Aż tyle, ale jednak za mało, żeby czytelnika wbić w fotel.

Czyżby zatem Rooney nie potrafiła konstruować męskich postaci? Potrafi, o czym świadczy jej wspomniana druga powieść „Normalni ludzie". Świetna proza o ludziach młodych, żeby nie powiedzieć młodziutkich, o braku zrozumienia i kompletnej nieumiejętności bycia ze sobą. Bez dłużyzn i naiwności.

Jeżeli ktoś chce zacząć swoją przygodę z lekturą irlandzkiej literackiej gwiazdy, powinien sięgnąć po tę powieść, po debiut już niekoniecznie. Oraz czekać na następną książkę – na jesieni w Polsce ma się ukazać trzecia powieść Sally Rooney „Gdzie jesteś piękny świecie". Wygląda na to, że mamy do czynienia z rosnącą formą literacką Irlandki, więc powinna być naprawdę dobra.

Jeżeli istnieje coś takiego jak kanon literatury twórców nowego stulecia, to Sally Rooney już się w nim znalazła. Irlandka, rocznik 1991, jest gwiazdą pierwszej wielkości. Rozgłos towarzyszący jej prozie został jeszcze podbity przez serialową ekranizację drugiej powieści „Normalni ludzie" (2018), która dla polskiego widza jest wciąż dostępna na HBO GO.

Serial to niezły, powieść znakomita, z tym większym apetytem można było oczekiwać na polskie wydanie debiutu Rooney. „Rozmowy z przyjaciółmi" cztery lata temu utorowały jej drogę do sławy. Teraz przy całkiem intensywnej promocji jak na polską rzeczywistość wydawniczą trzymamy tę książkę w ręku.

Pozostało 85% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski