Niektórzy z nich – wrażliwsi, bystrzejsi lub po prostu bardziej zmęczeni – w głębi duszy zdają sobie sprawę, że ich środowisko to karykatura zachodniej klasy średniej. Pierwsze pokolenie biorące udział w wyścigu szczurów razi chamstwem, prymitywizmem i brakiem uczuć wyższych. Chciwi i szpanerscy, nienawidzą firm, dla których niewolniczo tyrają. I boją się cokolwiek zmienić, żeby nie stopniały im zarobki. W powieści „Zamykamy, ale ładne mogą zostać” te ładne biorą odwet (typowo damski) na niemieckim bossie, lecz nie odchodzą z firmy. Gdzie znajdą lepiej płatną pracę?Oczywiście, młodzi kapitaliści ponoszą wysokie koszty własne. Funkcjonują w nieustannym stresie, na alkoholowo-narkotycznym napędzie, dla odprężenia imprezują i zaliczają kolejnych partnerów.
Najświeższy produkt na ten temat to „Bumerang” Krzysztofa Beśki (urodzony 35 lat temu w Mrągowie, od dziesięciu lat mieszkaniec stolicy). Postaci z jego książek są cool i trendy. Autor zna ten typ, na co dzień pracuje w dużej międzynarodowej firmie. Ale ten polonista z wykształcenia, od dziesięciu lat osiadły w stolicy, stara się zachować wrażliwość, ocalić zdolności.
Akcję „Bumerangu” umieścił w rodzinnych okolicach. Grupka dobrze ustawionych młodych ludzi przyjeżdża tam na weekend. Odrażające postaci. Nie tylko wówczas, gdy nadużywają trunków i proszku. Również na trzeźwo, kiedy na każdym kroku objawia się ich małość i prostactwo. W przeciwieństwie do nich „pozytywnym kapitalistą” jest właściciel przerobionego na hotel pałacu, w którym hałastra zakotwiczyła.
Jedyny sprawiedliwy w „Bumerangu” to Kuba. Chłopak, który odrzuca warszawskie sukcesy, decyduje się wrócić do rodzinnej wiochy na Mazurach. Przejrzał na oczy, dostrzegł fałszywy blichtr światka biznesu.
Najwyraźniej pisarz utożsamia się z Kubą, jego ustami strofując japiszonów: „Nażreć się, napychać kieszenie, dopóki nie wysiudają was jeszcze bardziej cwani, nie wysadzą ze stołków, nie zagrają do tańca, aż pogubicie salamandry”. I wychwala skromnych prowincjuszy: „Rękami robią, a nie dupą i jęzorem! Uczciwie. Bez kłamstw, sztucznego napuszenia, pozerstwa, biurowych gierek, przesyłania e-mailem świńskich filmików, kłótni o włączenie klimatyzacji”.
Dostrzegam w tych połajankach hipokryzję. W końcu pisarz babrze się w takim samym bajorze jak jego bohaterowie. I też niejedno można mu zarzucić. Jeśli ma talent literacki (a ma, bo z powodzeniem wygrywa konkursy na audycje radiowe, a debiutancka „Wrzawa” nominowana była do Paszportu „Polityki”), to musi dokonać wyboru jak jego alter ego Kuba – zarabiać czy tworzyć?