„Wyjechałem do Patagonii na 6 miesięcy” – telegram tej treści wysłał do przełożonych rzeczoznawca domu aukcyjnego Sotheby’s, ceniony za wiedzę i intuicję, dzięki którym rozpoznawał sfałszowane antyki. Był rok 1974. Tak rozpoczęła się literacka kariera Bruce’a Chatwina – pisarza, który przemierzył peruwiańską pampę, przeżył zamach stanu w Beninie i wybrał się do Australii, by rozszyfrować mitologię Aborygenów. Ale na początku była Patagonia. Chatwin pokonał ją wzdłuż i wszerz. Spotykał rdzennych mieszkańców, wywodzących się z walecznego plemienia Araukanów, którzy wrogów obdzierali żywcem ze skóry i wyjadali im serca, oraz potomków emigrantów z Europy i Azji Zachodniej. Gdy jeden z napotkanych ludzi spytał go o wyznanie, odparł: „Moim bogiem jest bóg piechurów. Jeżeli maszerujesz wytrwale, nie potrzeba ci innego boga”.
Skąd pomysł, by wybrać się na koniec świata, na pustynie porośnięte krzewami, które rozdeptane wydzielają gorzką woń? W rodzinnym domu Chatwina w komodzie leżał skrawek porośniętej rudym włosem skóry. Babka utrzymywała, że to... kawałek brontozaura, którego zakonserwowanego w lodowcu Patagonii odnalazł kuzyn, przez krewnych zwany Żeglarzem. Mały Bruce doszedł do wniosku, że prehistoryczny stwór musiał być potworem. Kiedy Żeglarz spostrzegł go wystającego z lodu, wiedział, co robić.
Poćwiartował korpus, nasolił i w beczkach wysłał do Anglii. „Oczyma wyobraźni widziałem krew i lód, mięso i sól, hordy indiańskich robotników i ustawione na nabrzeżu rzędy beczek – gigantyczną pracę, która na nic się nie zdała, brontozaur zepsuł się bowiem podczas podróży przez tropiki”. W szkole wyprowadzono Chatwina z błędu – brontozaur okazał się nieefektownym gadem. Było jednak za późno – romantyczna legenda bez reszty zawładnęła chłopcem.
Minęło blisko 30 lat. W 1972 r. w Paryżu Chatwin przeprowadzał wywiad ze słynną projektantką i architekt Eileen Gray. W pewnej chwili zauważył na ścianie namalowaną przez artystkę mapę regionu Ameryki Południowej zwanego Patagonią. „Zawsze chciałem tam trafić” – powiedział. „Ja też – odparła Eileen Gray, wówczas 93-letnia. – Niech pan pojedzie za mnie”.
W Patagonii Chatwin odnalazł dom zbudowany z drewnianych bali. Postawił go w 1902 r. gringo, który ze Stanów przybył na południe wraz z dwojgiem przyjaciół. Nazywał się Butch Cassidy, a jego kompania – przez prasę okrzyknięta Dziką Zgrają – składała się z osławionego Sundance’a Kida oraz ślicznej i występnej Etty Place. Chatwin dowodzi, że wbrew spopularyzowanej przez film historii dwaj gangsterzy nie zginęli otoczeni w boliwijskim San Vincente. Zdaniem siostry Cassidy’ego rewolwerowiec dożył sędziwego wieku i zmarł w Stanach pod koniec lat 30.