Taki zwyczajny morderca

Martin Pollack, autor książki "Dlaczego rozstrzelali Stanisławów", która w przyszłym miesiącu ukaże się nakładem Czarnego, mówi o swojej walce z nowym upiornym hobby na Zachodzie: kolekcjonowaniem zdjęć wykonanych w gettach

Publikacja: 16.02.2009 21:23

Martin Pollack

Martin Pollack

Foto: Fotorzepa, Piotr Gęsicki Piotr Gęsicki

[b]Czuje się pan bardziej reporterem czy archeologiem odkrywającym zapomniane historie?[/b]

Martin Pollack: Nie potrafię rozróżnić tych ról. Być może jestem reporterem-archeologiem? W każdym razie od dawna się staram, by czyny ludzi, którzy odeszli, nie poszły w zapomnienie. Wierzę, że ze zdarzeń, które na pozór wydają się przebrzmiałe, można dziś wyciągnąć ważne wnioski. Kiedyś jako dziennikarz "Spiegla" pisałem o pogrzebie czaszki, która przez dziesięciolecia była makabrycznym dowodem w sprawie o morderstwo. Potem zacząłem badać dokumenty, przeglądać archiwa...

[b]... i tak powstał "Ojcobójca. Przypadek Filipa Halsmanna" – rzecz o narodzinach nazizmu.[/b]

Teraz zająłem się sprawą dwóch Polaków – Stanisława Grzanki i Stanisława Mędrka – wywiezionych do Rzeszy na roboty przymusowe. Ich grób znajduje się na cmentarzu w Bocksdorfie, wiosce w południowym Burgenlandzie, najdalej na wschód wysuniętej prowincji austriackiej, gdzie mieszkam od lat. Obaj Polacy zostali rozstrzelani jednego dnia, już po wkroczeniu Armii Czerwonej. Mogiłą do dziś opiekuje się córka gospodarzy, u których jeden z nich pracował. To już ostatnia chwila, by napisać taki tekst. Za kilka lat zabraknie świadków wydarzeń z kwietnia 1945 r. Tematem innego reportażu są zdjęcia, które niedawno kupiłem w Wiedniu. Cena była atrakcyjna, bo antykwariusz się nie zorientował, że niektórzy ludzie na fotografiach noszą opaski z gwiazdą Dawida. Patrząc w ich twarze, próbuję odgadnąć, czy komuś udało się przeżyć.

[b]Naprawdę istnieją kolekcjonerzy zdjęć wykonanych w gettach?[/b]

Tak. Rynek jest duży, a ceny wysokie. Obawiam się przy tym, że tylko nieliczni zbieracze kupują takie dokumenty, by ratować pamięć o ofiarach Zagłady. Jak wytłumaczyć, że na pewnym popularnym portalu aukcyjnym wylicytowano wykonane przez niemieckiego żołnierza zdjęcie obnażonej Cyganki za 270 euro? To chore i niebezpieczne. Niedawno opublikowałem na ten temat artykuł, sprawę podchwycił "Spiegel" i handlarze takim towarem stali się ostrożniejsi. Problem jednak pozostał: w wielu niemieckich i austriackich domach w pudełkach na strychach leży dokumentacja przerażających czynów. Ludzie, którzy wykonali te zdjęcia, nie żyją. Ale ich dzieci nie widzą nic zdrożnego w sprzedawaniu fotografii. Internet zapewnia anonimowość.

[b]W książce wskazuje pan, że antysemityzm odradza się dziś w zmutowanej formie.[/b]

Mam na myśli niechęć do obcych. Właściwie nie tyle niechęć, ile strach. Austriacy boją się przybyszów, ale tylko tych, którzy pochodzą ze Wschodu. Amerykanie nam nie przeszkadzają. A przecież nie ma drugiego kraju, który tak finansowo skorzystał na otwarciu granic jak Austria. Wprawdzie Jorg Heider, przywódca skrajnej prawicy, już nie żyje, ale na jego miejsce przyszedł inny spec od manipulacji, bardzo zdolny – Heinz-Christian Strache.

[b]Wracają stare hasła?[/b]

Tyle że mocniej akcentowane. Strache to rodowity wiedeńczyk. W dobie kryzysu ma duże szanse na sukces. Nie ma pracy? Winni Polacy. Wysokie ceny? To przez Ukraińców.

[b]To cyniczna manipulacja?[/b]

Trudno powiedzieć. Zdaje się, że Strache tak długo powtarzał te brednie, aż w końcu sam zaczął w nie wierzyć. Utrzymuje na przykład, że my, Austriacy, jesteśmy zagrożeni przez islam. Owszem, powinniśmy uważać na al Kaidę, jednak mieszać do tego biednych tureckich imigrantów? To absurd. Ale takie myślenie jest, niestety, popularne od lat. Przykłady? W swojej książce cytuję oficjalne dokumenty gminy Goberling sporządzone w 1957 r. dla starostwa Oberwart. Czytamy tam, że po wkroczeniu Rosjan mieszkańcy utracili dziesięć koni, 42 woły, 60 świń i nieustaloną liczbę drobiu. Natomiast "w 1955 r. udało się usunąć z Goberling dwie ostatnie rodziny cygańskie".

[b]W reportażu "Ścigający i ścigany. Dalsze życie numeru SS 107136" opisuje pan Polaka – Juliana Leszczyńskiego – który bezskutecznie próbuje doprowadzić do zatrzymania i osądzenia zbrodniarza wojennego. Pan spotkał się z oficerem SS. Przedtem przyjaciółka powiedziała: "Uważaj, żebyś nagle nie poczuł do niego sympatii...".[/b]

Kariera obersturmbannführera Rolfa Heinza Höppnera była bliźniaczo podobna do kariery mojego ojca dr. Gerharda Basta, sturmbannführera i szefa gestapo w Linzu. Obaj studiowali prawo i należeli do korporacji, gdzie pojedynkowali się na szable. Stamtąd trafili do partii i SS. Rzeczywiście, gdy spotkałem Höppnera, odniosłem wrażenie, że tak mógłby wyglądać mój ojciec, gdyby wkrótce po wojnie nie został zamordowany przez przemytnika. Gdyby tylko przeżył pierwsze lata wolności, a potem odsiedział wyrok – choć w Austrii wcale nie musiałby stanąć przed sądem – wróciłby pewnie do zawodu i spokojnie się bogacił. Höppner był sympatyczny i otwarty. Spytałem, czy znał mojego ojca. "Mój Boże, tylu nas było" – odparł. Nie bardzo rozumiał, czego od niego chce ów Leszczyński. Argumentował, że po pierwsze miał rozkazy, po drugie to było dawno, po trzecie on już odsiedział dziesięć lat w polskim więzieniu. O Polakach wyrażał się z sympatią. Żałował, że III Rzesza nie doceniła waszych zasług w obronie Zachodu przed Rosjanami, Tatarami i Turkami.

Patrzyłem na niego i myślałem o moim dziadku, zwolenniku narodowego socjalizmu, który nigdy nie wyrzekł się swoich poglądów. Był człowiekiem czułym, bardzo ciepłym. W filmach ukazuje się nazistów jako potwory, zwyrodnialców, sadystów. Z pewnością byli i tacy, ale zdecydowaną większość stanowili kochający mężowie, wspaniali ojcowie szczęśliwych rodzin, osoby, zdawałoby się, najnormalniejsze w świecie. A przecież ludzie ci potrafili bez mrugnięcia okiem mordować i torturować. Wysyłać do gazu. To właśnie wydaje mi się najstraszniejsze.

[ramka]Martin Pollack (ur. 1944), reporter, eseista, tłumacz literatury polskiej. Opublikował "Po Galicji. O chasydach, Hucułach, Polak i Rusinach. Imaginacyjna podróż po Galicji Wschodniej i Bukowinie, czyli wyprawa w świat, którego nie ma", "Ojcobójca. Przypadek Filipa Halsmanna" oraz "Śmierć w bunkrze. Opowieść o moim ojcu". Za tę ostatnią książkę otrzymał Literacką Nagrodę Europy Środkowej Angelus 2007[/ramka]

[b]Czuje się pan bardziej reporterem czy archeologiem odkrywającym zapomniane historie?[/b]

Martin Pollack: Nie potrafię rozróżnić tych ról. Być może jestem reporterem-archeologiem? W każdym razie od dawna się staram, by czyny ludzi, którzy odeszli, nie poszły w zapomnienie. Wierzę, że ze zdarzeń, które na pozór wydają się przebrzmiałe, można dziś wyciągnąć ważne wnioski. Kiedyś jako dziennikarz "Spiegla" pisałem o pogrzebie czaszki, która przez dziesięciolecia była makabrycznym dowodem w sprawie o morderstwo. Potem zacząłem badać dokumenty, przeglądać archiwa...

Pozostało 90% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski