Pomoc sił niebieskich

Ukazała się powieść Michala Viewegha. Najnowsza proza czeskiego autora świadczy o jego dojrzałości, ale także o rozczarowaniu rzeczywistością

Publikacja: 25.03.2009 01:16

Michal Viewegh – czeski autor, najpoczytniejszy i najczęściej tłumaczony na języki obce

Michal Viewegh – czeski autor, najpoczytniejszy i najczęściej tłumaczony na języki obce

Foto: Forum

Viewegh mnie zaskoczył. 47-letni czeski autor, najpoczytniejszy i najczęściej tłumaczony na języki obce, napisał traktat o miłości. W „Aniołach dnia powszedniego” spojrzał na bliźnich z perspektywy niebiańskich stróży. Bo byty subtelne istnieją. Spieszą z pomocą wszystkim, których serca nie całkiem skamieniały. Zwłaszcza usłużne są w chwili śmierci.

17. książka Viewegha, siódma w polskim przekładzie, wydała mi się jego najdojrzalszą prozą. Po „Cudownych latach pod psem”, rewelacyjnej autobiograficznej powieści o dorastaniu w komunistycznym kraju, autorowi zdarzały się kiksy. Chyba za szybko pracuje. I stara się podbić serce każdego rodaka. Na szczęście już wyrósł z infantylnej potrzeby akceptacji. Napisał rzecz poważną, choć równie lekką w lekturze, jak poprzednie powieści.

W pewnym sensie to dialog z Bułhakowem. Pamiętacie początek „Mistrza i Małgorzaty”? Nawet Szatan był bezradny, gdy Anuszka wylała olej i tramwaj musiał przejechać Berlioza. Żadna moc nie cofnie przeznaczenia. Tamta tragedia zdarzyła się w Moskwie lat 30.

Dramat trojga bohaterów Viewegha rozgrywa się w Pradze 2006 roku. Aniołowie czuwają nad podopiecznymi, lecz one też nie są w stanie odmienić ich losu. Tramwaj – nomen omen siódemka – już kursuje stałą trasą przez most Nuselski. Przy kolejnym przejeździe będzie miał czołowe zderzenie z volvo prowadzonym przez Esterę odbywającą ostatni kurs pod okiem instruktora jazdy. Karel, jej nauczyciel, zginie na miejscu. Ona ocaleje.

Dlaczego wykonała niedorzeczny manewr, skręcając na tory tramwajowe? Bo z prawej strony zobaczyła samobójcę Zdenka. Nie potrafiła zachować się obojętnie, choć nie miała szans udzielić mu pomocy. Skrzydlate istoty takimi jak Zdenek się nie zajmują, jednak czują się w obowiązku podtrzymać na duchu bliskich. W tym przypadku – matkę.

Pisarz błyskotliwie snuje trzy równoległe historie. Wszystkie postaci konfrontuje ze śmiercią. Ostatnio twórcy coraz częściej pytają: jak zachowujemy się wobec ostateczności? Dlaczego udajemy, że życie nie ma kresu?

Viewegh stara się znaleźć odpowiedź w biografiach postaci. Jest dla nich życzliwy, wyrozumiały. On też czuje się rozczarowany. Wiem, bo śledzę jego twórczość od „Cudownych lat…”. Kapitalizm wcale nie uszczęśliwił mieszkańców byłego bloku. Nawet tych, którym – jak autorowi – się powiodło. Dobiegający pięćdziesiątki pisarz już wie, że na szczęście jest tylko jedna recepta – życzliwość.

Portretując ludzi, jednocześnie przedstawia anioły. Przy wydarzeniach w Pradze „zatrudnieni” są aż czterej wysłannicy niebios. Anielska praca zespołowa. Obok trzech starych wyjadaczy po raz pierwszy rusza do akcji młodziutka anielica Ilmuth. Niewinna i zachwycona każdym przejawem człowieczeństwa. Jeszcze nie zabiera głosu, pokornie się uczy. Natomiast trzy wiekowe anioły na bieżąco komentują przebieg akcji. Każdy rozdział zaczyna imię jednego z nich. Ale zauważmy – niektóre części otwiera imię Estery. Młoda lekarka niedawno owdowiała. Do końca opiekowała się umierającym na raka mężem. Z miłością, bez buntu wobec przeznaczenia. „Tomasz był pierwszym człowiekiem, którego śmierć widziała na własne oczy. Trzymała go za rękę i obserwowała, jak jego twarz traci resztki koloru. – Niczego się nie bój – powtarzała mu. – Wszystko jest tak, jak ma być. Jestem tu z tobą. Kocham cię”. W tej sytuacji siły niebieskie były zbędne.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki [mail=m.malkowska@rp.pl]m.malkowska@rp.pl[/mail]

Viewegh mnie zaskoczył. 47-letni czeski autor, najpoczytniejszy i najczęściej tłumaczony na języki obce, napisał traktat o miłości. W „Aniołach dnia powszedniego” spojrzał na bliźnich z perspektywy niebiańskich stróży. Bo byty subtelne istnieją. Spieszą z pomocą wszystkim, których serca nie całkiem skamieniały. Zwłaszcza usłużne są w chwili śmierci.

17. książka Viewegha, siódma w polskim przekładzie, wydała mi się jego najdojrzalszą prozą. Po „Cudownych latach pod psem”, rewelacyjnej autobiograficznej powieści o dorastaniu w komunistycznym kraju, autorowi zdarzały się kiksy. Chyba za szybko pracuje. I stara się podbić serce każdego rodaka. Na szczęście już wyrósł z infantylnej potrzeby akceptacji. Napisał rzecz poważną, choć równie lekką w lekturze, jak poprzednie powieści.

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski