Jego ojciec Andrzej był cenionym adwokatem, cywilistą. Przez kilka lat prowadził kancelarię razem z mecenasem Henrykiem Konem, ojcem znanego reportera Lucjana Wolanowskiego. Świetnie zarabiał, więc dzieciństwo Januszka upłynęło w dostatku. Dorastał w pięciopokojowym apartamencie kamienicy u zbiegu Nowogrodzkiej i Marszałkowskiej. W tym miejscu znajduje się dziś pawilon Cepelii.
[srodtytul]Słodki smak porażki[/srodtytul]
Nieopodal (Marszałkowska 97) mieściła się cukiernia Krakowska Erazma Kleszcza, punkt zborny warszawskich szachistów. Właśnie tam w kwietniu 1939 roku rozegrano symultanę z arcymistrzem Dawidem Przepiórką. Najmłodszym jej uczestnikiem był dziesięcioletni Janusz Szpotański. „Musiałem wytężyć umysł, by wreszcie dać mu mata. Ten chłopiec ma wszelkie kwalifikacje na wybitnego szachistę. Ja w każdym razie w jego wieku grałem znacznie gorzej” – mówił po symultanie Przepiórka w rozmowie z Karolem Hirszbergiem z redakcji sportowej dziennika „Express Poranny”. W nagrodę za dzielną postawę i godne przyjęcie porażki mistrz zafundował chłopcu pudełko ciastek, w którym dominowały jego ulubione eklerki, bajaderki i ponczowe.
[srodtytul]Mol książkowy[/srodtytul]
Po wrześniu 1939 roku Janusz kontynuował naukę w szkole powszechnej. Zapracowany w międzywojniu ojciec zaczął jedynakowi poświęcać więcej czasu. Podsuwał mu lektury, opowiadał o historii Polski. O ile pogoda dopisywała, zabierał syna na warszawskie nekropolie, pokazując mogiły zasłużonych rodaków. W pierwszych miesiącach okupacji regularnie bywali też w Arkadii, kawiarni założonej w filharmonii przez przyjaciela ojca – Stanisława Piaseckiego, u schyłku lat 30. redaktora naczelnego tygodnika „Prostu z mostu”, którego mecenas Szpotański był prenumeratorem.