To nie jest rzecz dla młodych ludzi, chciałam napisać. A może przeciwnie? Może właśnie ci, którym daleko do starości, powinni zawczasu o niej jak najwięcej wiedzieć? Zdaje się to sugerować autor, dedykując tom swoim dwóm nowo narodzonym wnukom.
Książka ukazuje się u nas w pół roku po śmierci pisarza. Jej oryginalny tytuł brzmi dwuznacznie: „The Afterlife”. Czas po życiu. Ale nie w zaświatach, lecz wśród ludzi. Bliskich lub zaprzyjaźnionych.
[srodtytul]O sobie w trzeciej osobie[/srodtytul]
Podczas lektury miałam wrażenie, że czytam autobiografię – choć tylko jeden tekst został napisany w pierwszej osobie. Pozostałych 20 to portrety mężczyzn u progu emerytury. Galeria kilkudziesięciu typów, ukuta na wzór pisarza (w 1992 roku stuknął mu szósty krzyżyk) i podobieństwo jego znajomych. Z mnóstwem wad i nawyków, zazwyczaj w drugim, nawet trzecim związku małżeńskim.
Niewiele książek amerykańskiego mistrza cechuje równie namiętny, osobisty ton. Czuje się, że Updike mówi o sobie. Zżyma się na cielesne mankamenty, irytuje fochami partnerek, zrzędzi na bałagan w domu, mękoli na temat niedorzecznego zachowania innych – ustami coraz to innego rówieśnika. Pamiętnik starego pierdoły? Nie. Są jeszcze sytuacje i zjawiska, które wprawiają podstarzałego mężczyznę w stan uniesienia: flirt z młodszą kobietą, muzykowanie, podróżowanie, obserwacje planet, majsterkowanie, dobra kuchnia… Typowe rozkosze trzeciego wieku.