Organizatorzy Warszawskich Targów Książki podzielili wystawców tak, jak robi się to na największych imprezach księgarskich: w Londynie czy we Frankfurcie. Wydawcom komiksu oddano obszerne podziemie. Parter i połowę pierwszego piętra zajęły oficyny specjalizujące się w literaturze pięknej. Na pozostałej przestrzeni prezentowali się twórcy i dystrybutorzy książki elektronicznej. Nie zabrakło producentów czytników, oprogramowania i aplikacji.
E-booki stanowią wciąż 1 procent naszego rynku, ale ta sytuacja może się wkrótce zmienić. Chętni mogli wypróbować najnowsze urządzenia, poznać ceny, rozważyć wady i zalety internetowych wypożyczalni, dowiedzieć się, jak uruchomić sklep z e-bookami.
W pałacu brakowało autorów z zagranicy. A jeszcze niedawno Międzynarodowe Targi Książki, które w tym roku przegrały rywalizację z Warszawskimi Targami Książki, gościły noblistę Güntera Grassa czy Amosa Oza. Pisarze, którzy w tym roku przyjechali do stolicy, byli w większości finalistami Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego. Pobyt znakomitych reporterów – Swietłany Aleksijewicz czy Petera Fröberga Idlinga – organizowała kapituła tej nagrody.
– Dla czytelników nie ma większego znaczenia, kto zaprasza cenionych pisarzy – powiedział "Rz" Tadeusz Górny, rzecznik Warszawskich Targów Książki. – Istotne jest to, aby przyjechali i wzięli udział w interesujących spotkaniach, a nie tylko rozdawali autografy. Staramy się stworzyć wydawcom takie warunki, by w przyszłości z własnej inicjatywy decydowali się ściągnąć do Warszawy jak najwięcej autorów. Poza tym planujemy, aby gośćmi naszej imprezy były poszczególne miasta. Na początek myślimy o Moskwie.
Frekwencja była gorsza niż w ubiegłych latach. Potwierdzają to dziennikarze i wydawcy.