100 aktorów, 840 stron, 30 godzin nagrań. Robert Więckiewicz, Marian Dziędziel, Agata Kulesza, Mariusz Benoit, Anna Dereszowska – taką obsadą nie wzgardziłby żaden filmowy reżyser. Tyle że zamiast na planie filmowym spędzili dwa miesiące w studiu nagrań. – To wybitni, ale też niesłychanie zajęci aktorzy. Zgromadzenie 3 – 4 osób jednocześnie było już dużym sukcesem – wspomina reżyser Krzysztof Czeczot.
„Gra o tron" to powieść fantasy, pierwsza część sagi „Pieśń Lodu i Ognia". Książkę George'a R.R. Martina przetłumaczono na 14 języków, a w Polsce sprzedano 100 tysięcy egzemplarzy. Saga opowiada o bajkowej krainie przypominającej średniowieczną Europę, w której czas rządzi się własnymi prawami. Lato może trwać przez dziesięciolecia, a zima nie krócej. Dwa potężne rody są uwikłane w grę, w której zwycięzca obejmie panowanie nad Siedmioma Królestwami Westeros.
– To idealny materiał na epickie słuchowisko. By nagrać odgłosy walki, pojechaliśmy z ekipą na rekonstrukcję bitwy pod Grunwaldem, ale okazało się, że dźwięk jest zbyt współczesny: słychać telefony, krzyki. Zaprosiliśmy więc grupę rekonstruktorów do Warszawy do studia – wspomina Czeczot.
Produkcja całości to 400 tys. złotych, 100 razy więcej niż koszt nagrania tradycyjnego audiobooka czytanego przez lektora. 50 razy więcej, jeżeli wydawca zaangażowałby gwiazdę.
– Musielibyśmy sprzedać 50 tys. egzemplarzy, żeby wyjść na swoje. Nawet nie marzymy o takim wyniku – mówi Mariusz Filerajs z Audioteki.pl, wydawcy „Gry o tron". – Nagranie z takim rozmachem przy udziale wspaniałych aktorów traktujemy jako formę reklamy. I naszej firmy, i audiobooka.