W młodej kresce wszystko gra

Tak nasi operatorzy w Hollywood, jak ilustratorzy na zagranicznych rynkach dowodzą, że polska sztuka jest doskonałym towarem eksportowym. Choć w kraju nie zawsze jest znana

Publikacja: 31.05.2012 18:07

„Życie pod psem według Schopenhauera” to kolejna część tzw. Trylogii Gdańskiej, z tekstem Anny Czerw

„Życie pod psem według Schopenhauera” to kolejna część tzw. Trylogii Gdańskiej, z tekstem Anny Czerwińskiej-Rydel i ilustracjami Agaty Dudek

Foto: Archiwum autorki

O małżeństwie Mizielińskich wie już nad Wisłą całkiem spora grupa czytelników. Zaczęło się cztery lata temu, kiedy dwójka designerów (tak o sobie mówili) Aleksandra Machowiak i Daniel Mizieliński stworzyła „D.O.M.E.K." (wyd. Dwie Siostry). Zaskakująca plastycznym i edytorskim pomysłem, ale przede wszystkim sposobem mówienia o architekturze książka w krótkim czasie została przełożona na siedem języków. Można powiedzieć, że warszawska para zapoczątkowała dobrą passę dla młodej polskiej ilustracji.

Nie sposób wymienić wszystkich twórców, którzy dali się od tego czasu zauważyć w świecie. Skupimy się więc na trendach, które – obok Mizielińskich – prezentują Marta Ignerska, Iwona Chmielewska, Agata Dudek czy Jan Bajtlik.

Włoski dla początkujących

Ignerska odebrała tej wiosny Bologna Ragazzi Award 2012 w kategorii Non Fiction. To jedna z najważniejszych międzynarodowych nagród dla książki dziecięcej. Jury doceniło oryginalną formę graficzną tomu „Wszystko gra" (z tekstem Anny Czerwińskiej-Rydel). Projekt zrealizowało wspólnie z Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina wydawnictwo Wytwórnia. To samo, które kilka lat wcześniej wywiozło z Włoch Bologna Ragazzi Award (2008) za nietypowy tom wierszy „Tuwim". Wśród siedmiu nagrodzonych, młodych ilustratorek znalazła się i Marta Ignerska.

Teraz, wciąż przed trzydziestką, graficzka osiągnęła kolejny, tym razem indywidualny sukces i ma wszelkie powody do radości, bo nagrody z Bolonii nie bez powodu nazywane są wydawniczymi Oscarami. Otwierają drogę do zagranicznych wydawnictw, z którymi zresztą Ignerska nawiązywała już kontakty, bo należy do pokolenia nieoglądającego się na instytucje, tylko samodzielnie przecierającego międzynarodowe ścieżki.

Być może przywieziona z Włoch nagroda przekona do stylu Ignerskiej także polskich księgarzy i bibliotekarzy. Na razie jej prace bywają w rodzinnym kraju odbierane z pewną rezerwą. Autorka wspomniała w wywiadzie, że ze sceptycznym podejściem spotkała się nawet ze strony „jednej z szacownych dyrektorek państwowego muzeum". Wcześniejszy projekt „Babcia robi na drutach" (także Wytwórnia) został skomentowany: „Czy to nie jest dziwne, że pani proponuje na stronie więcej ilustracji niż tekstu?". Tymczasem w gatunku, który uprawia plastyczka – czyli w popularnej na świecie książce obrazkowej zwanej PictureBook – kluczem jest właśnie bogata w znaczenia i oryginalna w formie strona wizualna.

– Ignerska nie idzie na żadne artystyczne kompromisy. Robi to, co lubi, i to, co czuje – podkreśla Joanna Olech, znana autorka i zarazem ilustratorka z dyplomem ASP, zasiadająca w licznych gronach oceniających i promujących polskie książki.

Chociaż akurat nagrodzone ostatnio „Wszystko gra", bardziej niż wcześniejsze projekty – „Alfabet" (stworzony w duecie z Przemysławem Wechterowiczem i wydany najpierw we Francji, a potem przez oficynę Znak) czy wspomniana „Babcia na drutach" – wychodzi naprzeciw czytelnika mniej wyrobionego. Nawet tradycjonalistę może przekonać tematem. Plastyczce udała się niezwykle trudna sztuka – zilustrowała muzykę. Rozrysowała ją na instrumenty, które najpierw rywalizując o pierwszeństwo w symfonicznej orkiestrze, w finale tworzą harmonijną całość.

Drzwi do duszy

I ta harmonia, również w przypadku książkowego pomysłu i jego wykonania, jest chyba kluczem sukcesu na Bolońskich Międzynarodowych Targach Książki dla Dzieci, które w ostatnich latach wyjątkowo szczodrze wyróżniają polskich twórców.

Rok temu Bologna Ragazzi Award w kategorii Non Fiction odebrała Iwona Chmielewska za ilustracje do książki „A House of the Mind: Maum", wydanej przez koreańskie wydawnictwo Changbi. Małżeństwo Mizielińskich dostało wyróżnienie za tom „Co z ciebie wyrośnie" (wyd. Dwie Siostry). Doceniono też debiut Gabrieli Cichowskiej i Adama Jaromira, autorów „Słoniątka" (wyd. Muchomor).

Chmielewska zachwyciła jurorów plastycznym rozwiązaniem, w którym umysł człowieka przedstawiła jako dom. Taki, gdzie w jednym oknie zawsze pada deszcz, w drugim świeci słońce. Z drzwiami czasami na głucho zamkniętymi, nieco uchylonymi albo wręcz otwartymi na oścież. I z toaletą, w której można... spłukać złe myśli.

– „Maum" znaczy „dom duszy", miejsce, gdzie mieszka umysł. Słowo jest nieprzekładalne na polski, a bardzo popularne w Korei. To zarazem termin wieloznaczny, każdy może rozumieć go na swój sposób – tłumaczy Chmielewska. I plastyczna metafora duszy dopełniająca tekst koreańskiej autorki Kim Hee-Kyung okazała się przekonująca nie tylko dla wschodnich odbiorców. Poetycki, zgłębiający sens słów i obrazów sposób myślenia przekonał też Niemców. To dzięki nim powstał „Pamiętnik Blumki" (wydany u nas pod koniec 2011 r. przez wyd. Media Rodzina).

Toruńska ilustratorka osiem lat temu wyjechała na targi do Bolonii, gdzie swoje portfolio bez powodzenia pokazywała Francuzom i Niemcom. Zachwyciła natomiast Koreańczyków. Ważne tu okazało się pośrednictwo Jiwone Lee, która bardzo interesuje się polską ilustracją, napisała na ten temat doktorat. Wprowadziła na koreański rynek wielu autorów i ilustratorów, jednak żaden z nich nie osiągnął tak spektakularnego sukcesu jak Chmielewska. Wydała ona tam kilkanaście książek, w tym parę autorskich, w sumie osiągając nakład ponad 100 tys. egzemplarzy. Najnowszą jej autorską pracą, zamówioną na wschodni rynek, jest „Królestwo dziewczynki" – poetycki przekaz na temat... miesiączki.

W Polsce wyda dopiero trzecią książkę. Na warszawskie majowe targi z oficyną Wytwórnia przygotowała tomik „Kłopot". Pozornie prościutką historyjkę o niefortunnym prasowaniu obrusu – cennej pamiątki po babci. Autorski tekst i ilustracje typograficznie opracowała inna młoda i zdolna ilustratorka Anna Niemierko.

Spakowany Kosmos

– W Polsce wciąż oczekujemy od książki dla dzieci, by była w jakiejś mierze edukacyjna i najlepiej wesoła – mówi Chmielewska. – Poezję wizualną trudno nam przyjąć. Tymczasem w taki sposób można wyjątkowo intensywnie przekazać prawdę o świecie, zarówno tym współczesnym, jak i przeszłym. Odległym i całkiem bliskim.

Podejście Chmielewskiej zapewne całkiem bliskie jest małżeństwu Mizielińskich, chociaż swoje książki przygotowują oni tak, by zaciekawiając, bawiły, a bawiąc, całkiem nieźle edukowały. Jak w przypadku wspomnianego „D.O.M.K.U.",  „Kto kogo zjada?" czy „Tu jesteśmy. Kosmiczne wyprawy, wizje i eksperymenty" (Znak).

Mizielińscy są osobnym zjawiskiem na mapie polskiej ilustracji. Zaczynali jako dwójka młodych ludzi z Żoliborza, wtedy jeszcze znajomych, przygotowując drobne projekty graficzne. Teraz są uznanymi twórcami książek autorskich. Protestują, gdy ktoś nazywa ich ilustratorami. Myślą o książce kompleksowo, począwszy od tematu, przez projekt okładki, układ graficzny stron, na typie czcionki kończąc. Projektują swoje książki od A do  Z, i tak je realizują.

– I bardzo pięknie potrafią ten edukacyjny przekaz podzielić na cząstki – zauważa Olech. – Nie bez znaczenia jest to, że utrzymywali się na studiach, projektując strony internetowe. Nauczyli się, jak duży pakiet informacji ładnie „spakować", rozłożyć na ramki, powkładać w graficzne drzewka, rozplanować. Tak otwiera się jedno pudełko, a w nim jest kolejne. Z ich książki „Tu jesteśmy" mówiącej o Kosmosie, jego badaniu i NASA więcej się można dowiedzieć niż z niejednej encyklopedii czy opasłego tomu na temat astrofizyki – zapewnia ekspertka.

Mizielińscy trafili ze swoimi pomysłami i umiejętnościami w odpowiedni czas. – Nie są twórcami tej rangi co Józef Wilkoń, artysta malarz fantastycznie operujący narzędziem, plamą, kolorem czy kreską – analizuje Olech. – To rzemieślnicy, którzy jednak znajdują fantastyczny graficzny przekaz dla treści. Są dziećmi nowej epoki, w kulturze obrazkowej umieją przekazać nawet skomplikowaną treść w prostej, czytelnej i atrakcyjnej formie.

Można powiedzieć, że nawet w tak dużej oficynie jak Znak Mizielińscy starają się być samowystarczalni. Agata Dudek teoretycznie tylko ilustruje, ale w rzeczywistości też stara się zajmować książką od początku do końca, jako całością. Podobnie podchodzą do swojej pracy Iwona Chmielewska czy Paweł Pawlak zaproszony w tym roku do Bolonii na prestiżową międzynarodową wystawę ilustracji.

– W rękach Agaty Dudek nawet błahy tekst staje się kreacją, od wyklejki, przez paginację, po śródtytuły i  ilustracje – ocenia Olech. Jej zdaniem młoda graficzka jest najlepszym dowodem na to, że ktoś, kto zrobił dyplom raptem w ubiegłym roku, może zrobić zawrotną karierę.

Najnowszym przykładem jej pracy jest Trylogia Gdańska wydawana w oficynie Muchomor. Zapoczątkował ją tom „Wędrując po niebie z Janem Heweliuszem" uznany za Książkę Roku 2011 w dziedzinie ilustracji (ex aequo z „Pamiętnikiem Blumki"). Biografia słynnego astronoma napisana przez Annę Czerwińską-Rydel dzięki graficznym rozwiązaniom jest nie tylko ciekawym, ale i intrygującym plastycznie przewodnikiem po niebie oraz życiu zafascynowanego nim badacza.

Kolejne części trylogii to „Ciepło – zimno. Zagadka Fahrenheita" oraz najnowszy tom, o którym ilustratorka tak pisze na blogu: „Już niebawem, bo na Targach Książki, premiera naszej (mojej, Poważnego Studia, Anny Czerwińskiej-Rydel i wydawnictwa Muchomor) książki o życiu Artura Schopenhauera („Życie pod psem według Artura Schopenhauera"). Cieszę się bardzo i nie mogę się doczekać, aż wezmę ją w ręce, ponieważ moim (mam nadzieję skromnym) zdaniem jest to Najfajniejsza część tej Trylogii! Zatem bójcie się i czekajcie!".

Nasza dobra szkoła

– Ilekroć rozmawiałam z wybitnymi twórcami, czy to był Janusz Stanny, czy Józef Wilkoń, czy jeszcze kiedyś mój profesor Henryk Tomaszewski – wspomina Joanna  Olech – wszyscy mówią, że nie pochylają się nad upodobaniami dzieci, nie próbują odgadnąć, co się im spodoba, ale robią swoje.

Tak też działają polscy ilustratorzy osiągający zagraniczny sukces. Tworzą w sposób autonomiczny, ale łączy ich też umiejętność skrótowego, często symbolicznego myślenia. Coś, czym słynęła polska szkoła grafiki i plakatu.

Nawiązuje do niej także, choć nie wprost, Jan Bajtlik, jeszcze student, a już z dorobkiem, którego niejeden profesjonalny artysta mógłby pozazdrościć. Grafik dał się poznać najbardziej jako autor plakatów, m.in. „Dom dziecka", gdzie słowo „dziecka" jest przekreślone, czy „Weź się do kupy" namawiający do sprzątania psich odchodów. Jego autorska „Europa pingwina Popo" (wyd. Dookoła Świata) – leksykon na temat Europy – otrzymała wyróżnienie w konkursie polskiej sekcji IBBY w kategorii Obrazkowa Książka Roku 2011.

Teraz nakładem wyd. Hokus-Pokus ukaże się „Sztuka latania". Projekt tej edycji w 2008 r. zdobył nominację do nagrody głównej w konkursie „Książka dobrze zaprojektowana – zacznijmy od dzieci".

Uniwersalna nisza

Twórczy indywidualizm, oryginalność, swobodę myślenia i prostotę wyrazu pomagają w Polsce pielęgnować małe, niezależne wydawnictwa. Dwie Siostry, Wytwórnia, Muchomor, Ezop, Hokus-Pokus czy Czerwony Konik dają też szansę twórczym duetom, takim jak – wspomniany wcześniej: Ignerska-Wechterowicz, Dudek i Czerwińska-Rydel czy Paweł Pawlak i Wojciech Widłak. Ci ostatni stworzyli przekorną serię „NIE-poradników", pokazując w nich, do czego nie służy np. rękawiczka czy młotek. A Paweł Pawlak, który odnajduje się w różnych stylach, w Czerwonym Koniku daje upust fantazji w kolażowych ilustracjach.

Specjalistą od znakomitych twórczych duetów jest Wechterowicz. Tworzy lapidarne teksty z myślą o konkretnych ilustratorach i formacie PictureBook, po czym przychodzi do wydawnictw z gotowymi projektami. Pierwszym projektem w ten sposób przygotowanym, który zauważono, były „Wielkie marzenia" (2008, wyd. Znak) stworzone z Martą Ignerską. Najpiękniejszą Książką Roku 2009 została „Mrówka wychodzi za mąż" z ilustracjami Aleksandry Woldańskiej, ale Wechterowicz tworzy ciekawe projekty także z innymi. W jednym jest stały – interesuje go wyłącznie książka obrazkowa, chociaż w Polsce to wciąż nisza.

PictureBook to, sądząc po sukcesach ostatnich lat, również skuteczny sposób na zwrócenie uwagi na polską kulturę. Nasz język jest hermetyczny. Nakłonienie wydawcy amerykańskiego, brytyjskiego, hiszpańskiego czy francuskiego, żeby wydał polski tekst, trwa lata. Książka obrazkowa natomiast stawia na przekaz uniwersalny i jeśli w tej dziedzinie udaje się nam już teraz osiągać znaczące sukcesy, może warto na szerszą skalę sięgnąć po ten oręż.

O małżeństwie Mizielińskich wie już nad Wisłą całkiem spora grupa czytelników. Zaczęło się cztery lata temu, kiedy dwójka designerów (tak o sobie mówili) Aleksandra Machowiak i Daniel Mizieliński stworzyła „D.O.M.E.K." (wyd. Dwie Siostry). Zaskakująca plastycznym i edytorskim pomysłem, ale przede wszystkim sposobem mówienia o architekturze książka w krótkim czasie została przełożona na siedem języków. Można powiedzieć, że warszawska para zapoczątkowała dobrą passę dla młodej polskiej ilustracji.

Pozostało 95% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski