Wakacje z kryminałem

Oto subiektywny ranking autorów powieści kryminalnych, których w tym roku nie powinno zabraknąć w walizkach i plecakach

Publikacja: 17.06.2012 16:00

Wakacje z kryminałem

Foto: Uważam Rze, Michał Korsun

Są tacy, którzy na wakacje ruszają z Dostojewskim pod pachą, są i tacy, którzy nie czytają wtedy nic. Żal trochę i jednych, i drugich, bo nic tak nie pomaga w letnim relaksie jak odpowiednia porcja pierwszorzędnej literatury drugorzędnej: takiej, która bawiąc, nie ogłupia.

Do tego rankingu trafili pisarze, na których – moim zdaniem – należy zwrócić szczególną uwagę podczas przedurlopowych eskapad po księgarniach. Łączy ich fakt, że każdy w 2012 r. doczekał się przynajmniej jednej premierowej książki na polskim rynku.

10. Janet Evanovich i jej rozrywkowa dziewczyna

„Jestem nowa w tym całym doprowadzaniu zbiegów, ale nie jestem głupia i nie rezygnuję łatwo" – zachwala swe usługi Stephanie Plum. To zdecydowanie najlżejsza pozycja w zestawieniu – seria powieści kryminalnych o sympatycznej dziewczynie z New Jersey, która ze sprzedawczyni nylonowej bielizny przekwalifikowała się w łowczynię nagród. Nic to, że nie ma pojęcia, jak trzymać pistolet, przejawia niezdrowe zamiłowanie do złotych sandałków i eleganckich pończoch. Świat należy do niej zarówno w pierwszych dwóch, wydanych już w Polsce tomach jej przygód w cyklu „Jak upolować faceta", jak i w kolejnych 20 opublikowanych dotąd w USA (i nie tylko).

Powieści „Po pierwsze dla pieniędzy" i „Po drugie dla forsy" to rozrywka bezpretensjonalna, zabawna i wchodząca gładko, niczym drink z parasolką spożywany na leżaku nad basenem. Tom trzeci w drodze.

9. Krzysztof Beśka i przyjaźń polsko-rosyjska pod zaborami

„Łódź rozwijała się coraz szybciej, a wiadomo, że w parze z rozwojem idzie też występek i zbrodnia, i zakazane namiętności. Jeśli przybywało nowych domów, przybywało też zaułków i bram, gdzie czaiło się zło". Rozgrywająca się w roku 1892 kryminalna szarada polskiego pisarza „Trzeci brzeg Styksu" przypomina trochę książki Borisa Akunina o Eraście Fandorinie. Zwykle kiedy w polskim kryminale mamy jednego sympatycznego, dobrze skrojonego bohatera, to już jest powód do radości – tu jest takich bohaterów na pęczki. Najważniejsi z nich to młody Polak i sędziwy Rosjanin, obaj prywatni detektywi, obaj ponadprzeciętnie inteligentni, uparci i oddani swej profesji.

Mamy tu porwania dzieci fabrykantów, tajemnicze wysychanie studni, dziwne katastrofy budowlane, fantastyczne wynalazki żydowskiego inżyniera, podejrzane podpalenia, świat teatrów i cyrków – autor ulepił swą opowieść zręcznie i „na bogato".

Niemal jednocześnie Beśka wydał także współczesny kryminał „Wieczorny seans". Czy z korporacyjną Warszawą radzi sobie równie dobrze jak z XIX-wieczną Łodzią? Nie wiem, jeszcze nie czytałem. Proszę się nie krzywić, autor niniejszego zestawienia też musi mieć co czytać w wakacje.

8. Michael Koryta: długie narodziny gwiazdy

Nawet jeśli to nazwisko nikomu nic nie mówi, to jestem pewien, że z roku na rok będzie o nim głośniej. Z całej fali nowych, młodych, amerykańskich speców od sensacji Michael Koryta wydaje mi się pisarzem najciekawszym, choć jeszcze wciąż poszukującym własnego głosu. Na razie porusza się gdzieś na pograniczu horroru, czarnego kryminału i thrillerów psychologicznych. Wydana w zeszłym roku w Polsce „Tajemnica rzeki Lost River" była znakomitą ghost story. Wcześniej poznaliśmy bardzo ciekawą trylogię o detektywie Lincolnie Perrym.

Teraz do Polski trafia książka pod niepozornym tytułem „Pod cyprysami", w której Koryta cofa się do czasów amerykańskiego wielkiego kryzysu, mieszając powieść historyczną, western, kryminał i horror. Efekt jest olśniewający. Wojenny weteran obdarzony darem (lub przekleństwem) przewidywania cudzych śmierci, samotny odcięty od świata pensjonat (niczym w „Psychozie"), liczne i mocno zaskakujące zwroty akcji, atmosfera niepokoju i zagrożenia – to się prosi o ekranizację. Nic dziwnego, że Hollywood już zapukało do drzwi autora i mocno sypnęło groszem.

7. Arne Dahl, facet z lewym sierpowym

Już nie stary, przereklamowany maruda Henning Mankell, ale młodszy o pokolenie Arne Dahl jest dziś w Szwecji prawdziwą gwiazdą literatury kryminalnej. Z jego sztandarowej serii o policyjnej grupie A poznaliśmy dotąd mniej niż połowę tytułów (w tym roku ukazał się tom czwarty z dziesięciu, czyli „Europa Blues"), więc większość przyjemności dopiero przed nami.

Jak niemal wszyscy autorzy „skandynawskiej fali" kryminału, także Dahl jest zaciekłym lewakiem, nie trzeba jednak podzielać jego poglądów, by docenić błyskotliwą, celną i bardzo złośliwą krytykę współczesnego społeczeństwa, jaka spływa z jego pióra. Zidiociały świat mediów, zwyrodniały turbokapitalizm, fałszywe szczęście nadętych drobnomieszczan – Dahl chłoszcze mocno i boleśnie. Oczywiście jest do bólu poprawny politycznie i – jak przystało na socjalistę – zakochany w pracy zespołowej. Dlatego zagadki kryminalne rozwiązuje u niego dziesięcioosobowa grupa działająca sprawnie jak maszynka do mielenia mięsa.

Dahl ma jeszcze jedną zaletę – to jedyny (oprócz Mari Jungstedt) autor skandynawskich kryminałów, po lekturze książek którego człowiek nie ma ochoty powiesić się z powodu depresji.

6. John Grisham i bardzo piękna katastrofa

„Jakim cudem ta szmatława sprawa w ogóle trafiła na wokandę? Powódka nie ma żadnej sprawy, a jej adwokat jest niekompetentny" – ocenia bezlitośnie tajemniczy bloger, kryjący się za pseudonimem Niezdecydowany Przysięgły. Adwokat to David Zinc, były pracownik jednej z największych prawnych kancelarii świata, który rzucił pracę po załamaniu nerwowym. Dziś jako wspólnik dwóch beznadziejnych adwokatów (pijaka i zawałowca) staje w sądzie naprzeciw prawników koncernu medycznego wartego setki miliardów dolarów. Nie ma szans, nie ma wsparcia, nie ma szczęścia i – co najgorsze – wie, że nie ma racji.

Tym razem John Grisham zajął się światem prawniczego planktonu – zaganianymi facetami w tandetnych garniturach zajmującymi się groszowymi spadkami, żenującymi rozwodami i pogonią za ambulansami (nigdy nie wiadomo, kiedy trafi się chory, w którego imieniu będzie można kogoś pozwać o odszkodowanie). Zabawna, ironiczna i mocno złośliwa dla prawników „Kancelaria" to powrót mistrza thrillerów sądowych do dobrej formy.

5. Powtórki z rozrywki

W połowie stawki łamię regułę „premiery" i sięgam po książki już znane, trochę zapomniane, ale w ostatnim czasie na szczęście wznowione. Robię to z czystym sercem, bo autorzy są takimi asami, że jeśli ktoś jeszcze nie rozpoczął z nimi przygody, to powinien sięgnąć po nie czym prędzej, przeczytać i szepnąć, odkładając książkę na sąsiedni leżak: „Gdzie byłaś przez całe moje życie...".

Bezwzględnie powtórkę z rozrywki należy zacząć od Jamesa Ellroya i jego słynnej powieści „Tajemnice Los Angeles". Film był znakomity. Powieść jest trzy razy lepsza. Także wznowienia serii powieści Dennisa Lehane'a o parze bostońskich detektywów Kenzie i Gennaro to absolutna kryminalna ekstraklasa, a akurat wydano ponownie jedną z najlepszych książek cyklu: „Gdzie jesteś Amando" znaną z pysznej ekranizacji w reżyserii Bena Afflecka.

Uradował mnie także powrót na półki jednej z najciekawszych pisarek powieści kryminalnych – Sue Grafton, która zainspirowana klasycznym noir Rossa McDonalda wymyśliła panią detektyw Kinsey Millhone. Liczę na to, że wznowienie po 19 latach pierwszego tomu cyklu („A jak Alibi") zwiastuje wreszcie wydanie całej sagi.

4. Peter Robinson – dyskretny urok zbrodni na prowincji

Ze wszystkich mistrzów współczesnego angielskiego kryminału Peter Robinson jest u nas chyba najmniej znany – i czas to zmienić natychmiast, bo mamy do czynienia z autorem zasługującym na poczytność równą Ianowi Rankinowi. Cykl o detektywie Alanie Banksie to świetny przykład markowego brytyjskiego „kryminału prowincjonalnego". Liczy już 20 tomów, z czego w Polsce znamy ledwie pięć – właśnie ukazał się „Niebezpieczny chłopak" (w oryginale odcinek nr 19). Banks trochę przypomina detektywa Rebusa, trochę  inspektora Frosta. Żaden z niego superman, to po prostu ciężko pracujący gliniarz z codziennymi kłopotami na głowie, pustym kontem i powikłanym życiem prywatnym. Peter Robinson ma rękę do tworzenia wiarygodnych postaci, lubi detale, lubi małomiasteczkowe klimaty, ale w „Niebezpiecznym chłopaku" pokazuje też, że świetnie radzi sobie, wyprawiając głównego bohatera w wielki świat. Amerykańskie wakacje detektywa to jeden z najlepszych epizodów serii, któremu dodatkowego uroku dodaje fakt, że Banks zwiedza Kalifornię z paperbackami Dashiella Hammetta w dłoni. A kłopoty? Zostały w Anglii, ale oczywiście go dogonią.

3. Lee Child i tajemniczy twardziel

Niczym samotny jeździec z westernów były żołnierz Jack Reacher pojawia się i znika w kolejnych miastach oraz miasteczkach Ameryki, by wpadać w kłopoty, rozwiązywać zagadki kryminalne, rozkochiwać w sobie kobiety i zostawiać miejscowym w spadku kolekcję ciał martwych przestępców. W streszczeniu brzmi to jak opis tandetnego serialu, w rzeczywistości zaś mamy do czynienia z bardzo zacną robotą, połączeniem brytyjskiej powściągliwości i najlepszych wzorców amerykańskiej powieści sensacyjnej.

Niezależnie od tego, czy zaczyna się przygodę z tym cyklem od tomu nr 1 („Poziom śmierci"), czy od wydanego u nas kilka dni temu numeru 15 („Czasami warto umrzeć"), efekt jest ten sam – natychmiastowe uzależnienie od jednego z nielicznych bohaterów współczesnego kryminału, który ma niewzruszony moralny pion i zasady twarde jak betonowe słupy. Podpowiedź dla początkujących – wiele książek z tej serii ukazało się w Polsce także w kieszonkowych skróconych wersjach, trzeba więc podczas zakupów być czujnym niczym sam Jack Reacher.

2. James Lee Burke, poeta Południa

Jak opisać dziewczynę rozpartą na tylnym siedzeniu kabrioletu, pędzącego przez teksańską noc? Siedziała, „jakby gwiazdy, pustynne rośliny i ciepły, nocny urok tej chwili zostały stworzone wyłącznie dla niej". James Lee Burke to jeden z najlepszych stylistów wśród amerykańskich autorów kryminałów i zarazem prawdziwy pisarz, którego interesują nie tylko zakręty fabuły, ale także mroczne pejzaże serca. W Polsce miał dotąd pecha, bo jego sztandarowa seria o detektywie Robicheaux z Nowego Orleanu wydawana była od przypadku do przypadku przez kilka różnych oficyn, więc nigdy nie zdobyła zasłużonej renomy.

Fałszywe szczęście nadętych drobnomieszczan – Dahl chłoszcze mocno i boleśnie

Wydani właśnie „Bogowie deszczu" to powieść osobna i warta osobnych pochwał, ale napisana z nie mniejszym talentem: mroczna historia zza kulis handlu żywym towarem, narkotykami i prostytucji. Chwilami krwawa jak filmy Quentina Tarantino, momentami nostalgiczna jak proza Johna Steinbecka albo zgryźliwa niczym kawałki z Raymonda Chandlera. Lee Burke pisze nie tyle dobre kryminały, ile po prostu dobre książki, dlatego docenią je zarówno fani inteligentnej rozrywki, jak i miłośnicy amerykańskiej literatury współczesnej spod znaku choćby Dona DeLillo czy Breta Eastona Ellisa.

1. Bernard Cornwell, mistrz wszech wag

Są ludzie, którzy uważają, że  Williama Szekspira nigdy nie było, bo nie dałby rady napisać tak wielu dobrych sztuk. Podejrzewają, że może plagiatował innych albo że za tym pseudonimem kryło się kilku autorów. Ja mam takie podejrzenia wobec Bernarda Cornwella, który za co się nie weźmie, to mu wychodzi, produkuje świetne książki w niesamowitym tempie, a rozstrzał ma od fantasy, przez historię, po kryminał i powieści marynistyczne. Polscy wydawcy od niedawna zasypują nas jego książkami, spośród nich dwie pozycje wydają się szczegolnie ciekawe: „Lord morski" oraz „Złodziej z szafotu". Ta pierwsza to thriller ze „Słonecznikami" van Gogha w tle, druga – świetny kryminał historyczny rozgrywający się w Londynie wkrótce po zakończeniu wojen napoleońskich. Od jednego i drugiego oderwać się nie sposób, co dotyczy zresztą niemal wszystkich książek Cornwella. Ciekawe, co on sam czyta dla relaksu na wakacjach – bo że listy od fanów i książeczki czekowe to na pewno.

Są tacy, którzy na wakacje ruszają z Dostojewskim pod pachą, są i tacy, którzy nie czytają wtedy nic. Żal trochę i jednych, i drugich, bo nic tak nie pomaga w letnim relaksie jak odpowiednia porcja pierwszorzędnej literatury drugorzędnej: takiej, która bawiąc, nie ogłupia.

Do tego rankingu trafili pisarze, na których – moim zdaniem – należy zwrócić szczególną uwagę podczas przedurlopowych eskapad po księgarniach. Łączy ich fakt, że każdy w 2012 r. doczekał się przynajmniej jednej premierowej książki na polskim rynku.

Pozostało 95% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski