Komiksowy bojkot sportu?

Od Rosińskiego, przez Tytusa, po „Likwidatora"... Jaki był polski komiks sportowy i dlaczego twórcy dziś się sportem nie interesują?

Publikacja: 05.08.2012 19:00

Komiksowy bojkot sportu?

Foto: Przekrój

Red

Tydzień przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich konia z rzędem można było dać temu, kto w publicznych mediach więcej coś słyszał na temat tej imprezy niż krótkie wzmianki, że jacyś nasi aktorzy i celebryci przebiegli przydzielony im odcinek trasy ze świętym akropolskim ogniem. Nie wiadomo było, kto do Londynu jedzie, jakie mamy szanse i ile to kosztowało trudu oraz pieniędzy. A przed Euro 2012? Przez  dwa lata życie okołoautostradowe, okołohotelowe, okołokolejowe, niemal cała polska polityka skupiły się wokół piłki nożnej.

Tak czy inaczej wydaje się, że szczególnie świat kultury nie zdyskontował obu wielkich sportowych okoliczności. Dla niego ta dziedzina życia od dawna wydawała się bytem zbędnym. Onegdaj, gdy sport był częstym powodem do dumy narodowej, pojawiały się nawet komiksy poświęcone tej tematyce. A teraz? O tym właśnie będzie mowa.

Gdy były medale...

W czasach „reżimu komunistycznego" ukazały się w zasadzie trzy zeszyty komiksowe o tematyce sportowej. Pierwszym był „Od Walii do Brazylii. X Piłkarskie Mistrzostwa Świata" autorstwa Grzegorza Rosińskiego (1975), narysowany po zajęciu przez polską drużynę futbolową trzeciego miejsca (ale medal srebrny...) w Piłkarskich Mistrzostwach Świata w RFN w 1974 r. Krytycznie oceniony, razi niespójnością fabuły i schematyzmem ujęć. Uładzone dialogi piłkarzy na boisku wręcz śmieszą. Rosiński tłumaczył potem, iż nigdy na meczu piłkarskim nie był...

Drugi komiks, „Polacy na olimpijskich arenach", wyrysował Jerzy Wróblewski, autor właściwego image'u Kapitana Żbika. Zeszyt został opublikowany w 1980 r., przed XXII olimpiadą w Moskwie, gdzie Władysław Kozakiewicz pokazał swój gest. Podbudowując nasze sportowe morale, komiks prezentuje sukcesy Polaków w letnich igrzyskach olimpijskich, począwszy od owych pierwszych w Atenach w 1896 r. Warto przypomnieć, że równo 40 lat temu na olimpiadzie w Monachium w piłce nożnej uzyskaliśmy złoty medal, jest więc tu kilka kadrów traktujących o owym fakcie i na pewno można przypomnieć sobie twarz dopiero co upamiętnionego pomnikiem Kazimierza Deyny. A jak ktoś dociekliwy, to i młodego Grzegorza Latę wyszuka (wówczas nie był aż tak kontrowersyjny...).

Trzeci zaś zeszyt to „Rycerze Fair Play" (1982), traktujący o sportowcach zasługujących na ten zaszczytny tytuł. Rysownik, Bogusław Polch, jest dzisiaj znany jako autor cykli „Funky Koval" oraz „Wiedźmin". W „Rycerzach..." (scen. Tadeusz Olszański) dwie mikrohistorie opowiadają o futbolu, ale nie polskim.

Olimpiada w Kogutkowie, mistrzostwa w Mirmiłowie

Temat sportu nie cieszył się więc specjalną estymą w czasach przydzielania papieru dla wydawnictw, choć naród sportem jakoś żył. Aktywności sportowej poświęcona jest jednak VI księga „Tytusa, Romka i A'Tomka" (1971) autorstwa Papcia Chmiela, czyli Henryka Jerzego Chmielewskiego (ur. 1923) – nestora polskiego komiksu. Wznowienie zeszytu nastąpiło w olimpijskim roku 1996.

Tutaj tytułowy harcerski zastęp postanawia zaprezentować się na olimpiadzie, która okazuje się w końcu lokalną imprezą w Kogutkowie Górnym. Trening doprowadza co prawda Tytusa do wyśmienitej formy w wielu dyscyplinach, okazuje się jednak, iż współzawodniczą ze sobą jedynie szachiści. Znaleźć można kadr, gdzie Tytus sędziuje piłkarskiemu meczowi Greków. Jest to mecz wewnątrzgrecki Syrakuzy – Teby. Na trybunach banner: „Udawaj Greka" i transparent: „Nie kiwajcie bez potrzeby, bo wygrają wtedy Teby" – ładnie, pokojowo, bez kiboli. Jak na naszym meczu z Grekami, którym zapoczątkowaliśmy tegoroczne Euro. Album jest pretekstem do prezentacji sportowych konkurencji, zawiera też tabele, gdzie Tytus demonstruje kulturystyczne umięśnienie.

Drugim po „Tytusie..." najbardziej znanym w Polsce komiksem jest „Kajko i Kokosz" Janusza Christy (1934–2009). I Christa uległ kiedyś emocjom sportowym. Opowieść „Woje Mirmiła", która zaczęła okazywać się w gazecie „Wieczór Wybrzeża" 24 lipca 1974 r., była reakcją rysownika na piłkarskie szaleństwo rodaków. Takich sukcesów nasza reprezentacja nie odnosiła nigdy wcześniej ani później. Właściwy początek owego amoku to październik 1973 r., kiedy pod wodzą Kazimierza Górskiego wywalczyliśmy na Wembley remis z Anglią, co przyniosło awans do MŚ w RFN. Ten zeszyt to historia meczu mieszkańców Mirmiłowa z Omsami. Jak wieść internetowa niesie, fani znaleźli tu nawet sportretowanego Jacka Gmocha, trenera i selekcjonera, następcy Górskiego. W komiksie postać z wydatną szczęką jest najpierw znachorem, potem trenerem Omsów. Christa doceniał zalety celnego kopania. W jednej z historii „Tylko dla dorosłych" („Magazyn Opowieści Rysunkowych Relax" 6/1977) pokazał Kopciucha Wykidajłę, który dzięki dobremu treningowi w karczmach przyczynił się do wejścia książęcej drużyny do ligi.

Kopciuszki nowej Polski

Długo, oj dłuuugo nic nie działo w komiksie sportowym, bo i sukcesów nie było, aż tu przydarzyła się okazja – nareszcie jest kogo sławić! Piłkarska kadra po 16 latach zagrała znów w finałach mistrzostw świata (2002). Fanowskie wydawnictwo Nasz Powiat stworzyło graficzną opowieść, zagrzewając nas bardziej do boju niż pieśń Edzi Górniak: „Biało-czerwoni. Droga do Japonii i Korei". Paweł Misior (scenariusz) i Ryszard Szokalski (rysunki) nie poprzestali na suchych faktach, jak ich profesjonalni koledzy w czasach siermiężnego komiksu byłej epoki. Historia traktuje o dwóch Kopciuszkach – nieoczekiwanie wybranym na trenera Jerzym Engelu oraz mało jeszcze znanym Olisadebe, który znienacka zaczął strzelać gole dla Polski. Narracja jest zawikłana: poskomunistyczna nomenklatura, wampiry, wróżki, prezydent RP (ogłoszono nawet konkurs na rozpoznanie wyrysowanych postaci). Bohaterami są i kibice, formacja do tej pory istniejąca jedynie na trybunach. W owej opowieści nie są oni agresywni, jednak to świadectwo czasu, że zaczęli być postrzegani w kategoriach zagrożenia.

Emmanuel Olisadebe, ówczesny ulubieniec stadionów i mediów, doczekał się także innego komiksowego upamiętnienia. Ale to spojrzenie zjadliwe i pełne ironii. Taki jest „Mecz" Adriana Madeja (II Warszawskie Spotkania Komiksowe 2002). Mamy tu i czarnoskórego zawodnika faulowanego w majestacie orzeczenia arbitra przez skinopodobnego osiłka, i petardy na trybunach, i bójkę-jatkę zawodników, kiedy komentarz mówi o niezrozumiałym przedłużeniu spotkania. W ostatnim kadrze sponiewierany, skopany i zakrwawiony kapitan przegranych dziękuje zwycięzcom za naukę sportowej sztuki i stwierdza, że warto było przegrać z lepszymi.

Tytus kibolem, Wilq wilkiem

Podobnie jak Madej widzi kibiców Papcio Chmiel. Komiks, rysowany od 1957 r., już dawno przestał być produktem skierowanym do dzieci. XXXI księga „Tytusa..." to „Tytus kibicem" (2008), a koledzy usilnie, jak to zwykli czynić od kilkudziesięciu lat, go uczłowieczają. Kibolowskie czy – jak chcą niektórzy językowi puryści – pseudokibicowskie schamienie Tytusa de Zoo, naszego superbohatera szympansa, to tylko pretekst do nieskoordynowanych w zasadzie przygód.

Jeszcze bardziej zjadliwi dla polskiej piłki nożnej i jej fanów są bracia Tomasz (scen.) oraz Bartosz (rys.) Minkiewiczowie w undergroundowym komiksie z cyklu „Wilq superbohater". Zeszyt 17 (2011) zatytułowany „Podaj, Macieju" już okładką zdradza treść: czarnoskóry piłkarz kłania się nisko Wilqowi. Tytułowy superbohater jest dziwnym pokurczem z pelerynką, wiecznie niezadowolonym, skwaszonym, obrażającym nawet swych najlepszych kumpli z Opola i okolic (w telefonie ma ich zapisanych jako Buc 1, Buc 2). Powiedzonka Wilqa weszły już do popularnego obiegu, jak to się miało swego czasu z dialogami z „Rejsu" czy „Psów", a sam komiks doczekał się kilku analiz naukowych, jako że naładowany wulgaryzmami w odbiorze młodego czytelnika stał się w swoim czasie po prostu przebojem. W „Podaj, Macieju" jest wiele socjologicznych, oczywiście jak na komiks przystało, przerysowanych obserwacji: demonstracja kobiet przed stadionem domagająca się mniej stadionów, więcej tamponów; ryczące areny i hasła „Wchodzimy razem z bramą"; na podziemnym parkingu Odry Opole na każdym samochodzie opierająca się wyzywająca panienka z lubieżnie trzymanym papierosem. Obowiązkowym elementem są tu stada natarczywych czyścicieli szyb zaparkowanych pojazdów. Wilq, jak zawsze zdecydowany bronić swych wpływów na Osiedlu Związku Walki Młodych, poszukuje ukrytej na stadionie bomby, o której zresztą wie PZPN. A cytat z trenera Piechniczka brzmi: „Historia wszelkiego społeczeństwa dotychczasowego jest historią walk klasowych".

Likwidator sportu?

Ostatnim poważnym podrygiem komiksu sportowego w Polsce stała się nagłośniona plakatami i billboardowymi reklamami seria 20 albumów poświęconych wybitnym polskim sportowcom, która wystartowała 16 kwietnia 2008 r. Nawiązywała do tradycji komiksu dokumentującego, bo tak można zakwalifikować wspomniane trzy zeszyty z początku lat 80. Treść została oparta na faktach, co od scenarzysty wymagało konsultacji z samymi sportowcami lub ich rodzinami. Co tydzień, w ramach „Biblioteki Gazety Wyborczej", ukazywał się nowy zeszyt autorstwa różnych rysowników. Chlubna, patriotyczna akcja, mająca mecenat i błogosławieństwo PKOl, okazała się jednak marketingowym niewypałem. Powoli stygł już szał Małysza, a inne nazwiska sportowców niewiele mówiły.

Skoro nie ma dziś chętnych na rzetelną historię w kadrach i dymkach, a szyderstwa komiksowe w zasadzie są smutne, to może pożartujmy? Taką strategię przybrał dzisiejszy senior komiksu, poeta nonsensu i graficznego, i słownego, mistrz Tadeusz Baranowski (ur. 1944) w jednym z odcinków świntuszących „Porad Praktycznego Pana". Po zastrzeżeniu, że tym razem nie będzie niczego o seksie, rozważa zalety piłki nożnej – ale jedynie w kadrowych nadpisach. Same kontrapunktujące rysunki przedstawiające dowcipnie sytuacje damsko-męskie są opisywane sportowym słownictwem: gol, strzał w słupek, czerwona kartka („za wczorajsze spotkanie z blondyną"), przetrenowanie... Dodatkowo mamy tu wątek szachowy (szach i bosmanmat jednocześnie w jednym łóżku) oraz sztafetę, ponoć ostatnio bardzo popularną dyscyplinę. Śmiech – jak sport – to zdrowie.

Zanim Euro 2012 się zaczęło, doczekało się szyderczego protestu Ryszarda Dąbrowskiego, który wcześniej wywołał chwilowy skandal komiksem poświęconym katastrofie smoleńskiej. Bohaterem kilkunastu już zeszytów Dąbrowskiego (ur. 1968) jest Likwidator, ekoterrorysta w czarnej masce z wyszczerzonymi zębami, zwalczający wszystko i wszystkich, którzy zagrażają przyrodzie. Fabuła potrafiąca zgrabnie łączyć kilka wątków, rysunek czytelny, a obserwacje autora, skojarzonego z nurtem anarchistycznym czy też undergroundowym, są tyleż celne, co zjadliwe i czynione dosadnym, a czasem wręcz wulgarnym językiem. W albumie „Likwidator: Ełro '12 i inne epizody" bohater w odwecie za niszczenie terenów nad Biebrzą (rysownik mieszka w Białymstoku) bierze jako zakładników naszą reprezentację, która jest oczkiem w głowie Tuska. Brak tu wiary, że Euro przyniesie nam skok cywilizacyjny, są za to szyderstwa z manipulowania symbolami narodowymi i polscy „Oburzeni" w postaci ruchu kibiców, którzy zamierzają rozliczyć się z premierem za brak zwycięstwa, a pod stołecznym pomnikiem Dmowskiego palą ofiarę w postaci zdemolowanego samochodu TVN. Takich aluzji do aktualnych wydarzeń jest więcej. Warto zauważyć, że Ministerstwo PR w komiksie jest najważniejszym ministerstwem w kraju...

Niewykorzystana szansa?

Wygląda na to, że mały, ale zintegrowany festiwalami, przeglądami i licznymi stronami internetowymi świat polskiego komiksu temat sportu raczej omija. Nie jest to bojkot polityczny, jak to się działo przy okazji igrzysk olimpijskich w Moskwie w 1980 r. czy tegorocznego Euro. Po prostu ów świat zaspał i tak jak cała polska kultura szansy na pokazanie swej rzeczywistej siły przy okazji sportowych wydarzeń nie wykorzystał. Szkoda to może i niewielka dla kibiców oraz sportowców. Ale dla twórców? Niech dokonają własnego bilansu, kiedy sportowe emocje już całkiem opadną.

Tydzień przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich konia z rzędem można było dać temu, kto w publicznych mediach więcej coś słyszał na temat tej imprezy niż krótkie wzmianki, że jacyś nasi aktorzy i celebryci przebiegli przydzielony im odcinek trasy ze świętym akropolskim ogniem. Nie wiadomo było, kto do Londynu jedzie, jakie mamy szanse i ile to kosztowało trudu oraz pieniędzy. A przed Euro 2012? Przez  dwa lata życie okołoautostradowe, okołohotelowe, okołokolejowe, niemal cała polska polityka skupiły się wokół piłki nożnej.

Pozostało 95% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski