Nowy zbiór opowiadań Irvine’a Welsha autora „Trainspotting

„Ecstasy” szkockiego pisarza Irvine’a Welsha kiedyś szokowało, dziś to dokument dekady lat 90. - pisze Marcin Kube

Aktualizacja: 28.08.2012 09:54 Publikacja: 28.08.2012 08:51

Irvine Welsh

Irvine Welsh

Foto: Fotorzepa, Marcin Łobaczewski MŁ Marcin Łobaczewski

Szacunek czytelników przyniósł mu już literacki debiut „Trainspotting" (1993), w którym opisał codzienność uzależnionych od heroiny narkomanów i robotnicze przedmieścia Edynburga. Autor znał ten światek – miał za sobą lata heroinowego nałogu. Film na podstawie książki uczynił go celebrytą. Historia narkomanów przypominających hedonistyczne gwiazdy rocka stała się symbolem dekady.

Zobacz na Empik.rp.pl

Doświadczenia z heroiną nie zniechęciły Welsha do eksperymentów. W latach 90. wraz z całą Wielką Brytanią przeżywał fascynację muzyką rave i nową substancją MDMA zwaną ecstasy. To była idealna używka dla pokolenia, które, cytując piosenkę modnej wówczas grupy Happy Mondays, imprezowało na pełen etat. Wokół tego narkotyku obracają się opowiadania w zbiorze „Ecstasy" (1996).

To historie o brukowym rodowodzie, które mogą zbulwersować niejednego czytelnika. Epatują niesmakiem i wszystkim tym, co eleganccy pisarze omijają. Szkot jednak na nieelegancji zbudował  reputację. Nawet w sferze językowej oddaje niechlujność przedmieść i blokowisk wielkich miast. Wielokrotnie stosował niemal fonetyczny zapis szkockiego dialektu i ulicznego slangu.

Pierwsze opowiadanie zderza historię otyłej autorki popularnych powieści melodramatycznych z podwójnym życiem jej uzależnionego od pornografii męża. Drugie przedstawia losy kalekich ofiar niebezpiecznego leku, które w okrutny sposób mszczą się na farmaceutach odpowiedzialnych za swoją niepełnosprawność.

Ponad przeciętność i bezcelowy brutalizm wznosi się dopiero trzecie opowiadanie o żyjących z dnia na dzień 20- i 30-latkach cały tydzień czekających na weekendową balangę. To także studium działania MDMA – olbrzymiej przyjemności, jaką przynosi, i koszmarnego zjazdu, jaki przychodzi następnego dnia, gdy rzeczywistość uderza ze wzmożoną siłą, drażniąc człowieka pozbawionego chemicznego wsparcia.

Bohaterowie Welsha traktują swoje ciało jako pole do zbierania doświadczeń i nowych doznań. Dla nich prawdziwe życie zaczyna się dopiero po pierwszej pigułce. Wszystko inne: praca, dom, spanie, jest stratą czasu.

Dla Welsha i innych autorów tworzących w latach 90. zaangażowaną, brutalną i łamiącą konwenanse literaturę (m.in. Chuck Palahniuk i Bret Easton Ellis) ukuto nawet odrębny gatunek: proza transgresyjna. Autorzy tego nurtu mieli się skupiać na tematach tabu i łamaniu norm obyczajowych i estetycznych.

Wydawane dzisiaj książki szkockiego pisarza nie robią tak spektakularnego wrażenia jak kilkanaście lat temu. O tym, że formuła się opatrzyła, a pomysły są na wyczerpaniu, może też świadczyć tegoroczna premiera „Skagboys" – prequelowej powieści o wcześniejszych losach bohaterów „Trainspotting".

Szacunek czytelników przyniósł mu już literacki debiut „Trainspotting" (1993), w którym opisał codzienność uzależnionych od heroiny narkomanów i robotnicze przedmieścia Edynburga. Autor znał ten światek – miał za sobą lata heroinowego nałogu. Film na podstawie książki uczynił go celebrytą. Historia narkomanów przypominających hedonistyczne gwiazdy rocka stała się symbolem dekady.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Literatura
„Kandydat" Żulczyka, czyli polski kościół Szatana
Literatura
Kto wygra drugą turę wyborów: „Kandydat” Jakuba Żulczyka
Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult