O tym są książki, które polecam najmłodszym, nie tylko ze względu na walentynki. Niemal każda ze stronic pozycji „Buziaki, całusy, pocałunki" Cariny Bodstrom (dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym) wygląda jak walentynkowa laurka. Autorka wyjaśnia, że niektórzy całują się, bo są przyjaciółmi, inni cmokają się na powitanie, czasem całus może oznaczać też 'przepraszam'. Bywają państwa i kultury, gdzie cmokanie się w policzki czy całowanie się w miejscach publicznych jest źle widziane, a nawet może być karane. Wszystkie formy buziaków mają jednak jeden wspólny mianownik- są dobrodziejstwem ludzkości. I choć naukowcy nie wiedzą skąd u ludzi potrzeba całowania się, to jednak dowiedli, że niemowlę, które jest często całowane, jest szczęśliwsze, odporniejsze i rzadziej choruje.
Wśród oferty dla dziewięcio-, dziesięciolatków, na rynku pojawiły się ostatnio nie tylko, dotąd zarezerwowane tylko dla dorosłych, kryminały i horrory, ale również romanse.
Romans, który odkryłam ostatnio, w niczym nie przypomina, na szczęście, klasycznego harlequina. „Czerwone serce, niebieski motyl" Anniki Thor jest mądrą, subtelną opowieścią o pierwszej love story pomiędzy wchodzącymi w wiek dojrzewania Alvą i Love. Autorka delikatnie ale i szczerze, opisuje wszystkie emocje związane z zakochaniem - od pierwszych symptomów pełnych zakłopotania, poprzez pełnię szczęścia, aż po kres uczucia i smutek, jaki towarzyszy rozstaniom. Do tego książka jest genialnie zilustrowana, co rzadkie w książkach dla starszych dzieci. Cecilia Torudd bohaterów i ich otoczenie przedstawia szkicując węglem lub ołówkiem. Czarno-biała forma szkicownika przypomina pamiętnik, jaki często prowadzą wrażliwe i utalentowane plastycznie nastolatki.
Dla zupełnie najmłodszych propozycja walentynkowa dopiero się ukaże. Wydawnictwo Ezop lada moment wypuszcza książkę Przemysława Wechterowicza „Proszę mnie przytulić" (świetnie namalowana przez Emilię Dziubak). Bohaterami są dwa misie: tata niedźwiedź i niedźwiadek. Mają taką idee fixe, by przynajmniej raz przytulić każdego mieszkańca lasu. Wynikają z tego same dobrodziejstwa, choć przytulanie się do anakondy odradzałabym, nie tylko dzieciom ;).
Monika Janusz – Lorkowska