Andrzej Franaszek, znawca twórczości i biograf Miłosza, uznaje powieść za utwór porzucony, podobnie jak wiele innych prozatorskich prób z lat 60. i 70. W posłowiu Agnieszki Kosińskiej do wydanej właśnie powieści czytamy, że fragmenty tekstu Miłosz wysłał Jerzemu Giedroyciowi z myślą o przedruku w „Kulturze". Redaktor ocenił ją bardzo sceptycznie. „Góry Parnasu", mówiąc szczerze, zupełnie mi się nie podobają. To robi wrażenie nie bardzo udanej próby powieściowej, którą rzeczywiście zabawnie wprowadzasz jako nowy genre" – pisze w liście do autora w 1972 roku.
– Być może był to jeden z powodów, dla których przerwał prace nad nią – stwierdza Franaszek.
Sławomir Sierakowski, z którego inicjatywy Krytyka Polityczna wydała nieznane dzieło, trafił na rękopis w zbiorach w Beinecke Library, największym archiwum prac Polaka, podczas swojego pobytu na uniwersytecie w Yale.
– Zaskoczyło mnie, że jest dość obszerny materiał, o którym nigdy nie słyszałem, a przede wszystkim, że jest przygotowany do druku przez Miłosza – wspomina. Autorska przedmowa jest intrygująca. Mimo, że „Góry Parnasu" w swojej szkicowej postaci ostatecznie powstały, to poeta tłumaczy się, dlaczego tej powieści nigdy nie dokończy i nie wyda. Ponadto pisze o wątpliwościach co do samej formy powieściowej i jej możliwościach w II połowie XX wieku.
„Góry Parnasu" to rzecz zadziwiająca. Z fragmentów powieści, które dostaliśmy do lektury, wyłania się niepokojący obraz przyszłości. Rozwój ludzkości spowodował, że ludzie cierpią na nadmiar czasu i nudę. Poszukują coraz silniejszych doznań. Aparat policyjny zastąpiono genetycznym sterowaniem społeczeństwa. Komunikacja międzyludzka zanika, bo już nie ma o czym rozmawiać – życie sprowadza się do bezrefleksyjnego bytowania.