Złowieszcze proroctwo Miłosza

„Góry Parnasu”, nieznana dotychczas powieść science fiction noblisty sprzed 40 lat, brzmi jak ponura zapowiedź dzisiejszego świata - pisze Marcin Kube

Aktualizacja: 05.03.2013 02:22 Publikacja: 04.03.2013 23:02

Andrzej Franaszek, znawca twórczości i biograf Miłosza, uznaje powieść za utwór porzucony, podobnie jak wiele innych prozatorskich prób z  lat 60. i 70. W posłowiu Agnieszki Kosińskiej do wydanej właśnie powieści czytamy, że fragmenty tekstu Miłosz wysłał Jerzemu Giedroyciowi z myślą o przedruku w „Kulturze". Redaktor ocenił ją bardzo sceptycznie. „Góry Parnasu", mówiąc szczerze, zupełnie mi się nie podobają. To robi wrażenie nie bardzo udanej próby powieściowej, którą rzeczywiście zabawnie wprowadzasz jako nowy genre" – pisze w liście do autora w 1972 roku.

– Być może był to jeden z powodów, dla których przerwał prace nad nią – stwierdza Franaszek.

Sławomir Sierakowski, z którego inicjatywy Krytyka Polityczna wydała nieznane dzieło, trafił na rękopis w zbiorach w Beinecke Library, największym archiwum prac Polaka, podczas swojego pobytu na uniwersytecie w Yale.

– Zaskoczyło mnie, że jest dość obszerny materiał, o którym nigdy nie słyszałem, a przede wszystkim, że jest przygotowany do druku przez Miłosza – wspomina. Autorska przedmowa jest intrygująca. Mimo, że „Góry Parnasu" w swojej szkicowej postaci ostatecznie powstały, to poeta tłumaczy się, dlaczego tej powieści nigdy nie dokończy i nie wyda. Ponadto pisze o wątpliwościach co do samej formy powieściowej i jej możliwościach w II połowie XX wieku.

„Góry Parnasu" to rzecz zadziwiająca. Z fragmentów powieści, które dostaliśmy do lektury, wyłania się niepokojący obraz przyszłości. Rozwój ludzkości spowodował, że ludzie cierpią na nadmiar czasu i nudę. Poszukują coraz silniejszych doznań. Aparat policyjny zastąpiono genetycznym sterowaniem społeczeństwa. Komunikacja międzyludzka zanika, bo już nie ma o czym rozmawiać – życie sprowadza się do bezrefleksyjnego bytowania.

Andrzej Franaszek nie uważa tej powieści za literacko spełnioną, choć dodaje, że warto po nią sięgnąć: – W gruncie rzeczy Miłosz opisuje w niej świat spełnionych proroctw Stanisława Ignacego Witkiewicza – świata, w którym ludzie wyrzekają się duszy w zamian za poczucie bezpieczeństwa i komfortu – tak autor biografii noblisty tłumaczy wizję doświadczeniami pisarza z emigracji na przełomie lat 60. i 70. – Miłosz zmagał się w Kalifornii z poczuciem obcości, choć jednocześnie uważnie śledził procesy kulturowe, ruchy obywatelskie i przemiany obyczajowe w amerykańskim społeczeństwie. Uważał też Amerykę za kraj wielkiej samotności, oddzielenia ludzi od siebie i zanikania więzi między nimi – wyjaśnia Franaszek.

Nad edycją książki i posłowiem pracowała Agnieszka Kosińska, sekretarka Miłosza, w ostatnich latach życia w Krakowie. Na pytanie, czy poeta wspominał o swej fantastyczno-naukowej powieści w tamtym czasie, odpowiada:

– Pracuję teraz nad książką „Miłosz w Krakowie" w oparciu o moje dzienniki i nie znalazłam w nich notatki, byśmy o niej rozmawiali – wspomina Kosińska, która współpracowała z pisarzem przez osiem lat. – Miał ambicje nie tyle być pisarzem religijnym, ile mistykiem, takim jak Swedenborg czy Oskar Miłosz.

„Góry Parnasu" stawiają noblistę w nowym świetle.

– O Miłoszu napisano już bardzo dużo, przede wszystkim jako poecie i słusznie, bo uważał się przede wszystkim za poetę – mówi Sławomir Sierakowski. – To jednak jego krytyka kultury zachodniej, religijność, stosunek do Rosji i kilka innych obszarów są według mnie wciąż tematami otwartymi.

Wizja Miłosza, który paradoksalnie odżegnywał się od roli wieszcza i profety, okazała się wyjątkowo trafna.

– Poeta pisze o ludziach, którzy mają zniewolone umysły, jednak nie przez marksizm czy komunizm, jak w Polsce w latach 40. i 50., ale przez, mówiąc najprościej, konsumpcjonizm. Traktował Kalifornię i Berkeley jako coś w rodzaju retorty zapowiadającej przyszłe procesy globalne – mówi Franaszek.

Pozostałe zbiory z późniejszego okresu życia pisarza trafiły w styczniu 2013 r. do Biblioteki Narodowej w Warszawie, przekazane przez jego syna.

Są tam notatki z lat 1974-2003, korespondencje, fotografie i osobista biblioteka (ponad 10 tys. pozycji). Ponadto jest też archiwum w Maisons-Laffitte. Jednak więcej powieściowych niespodzianek nie ma się co spodziewać.

Do odkrycia pozostaje ogromny zbiór korespondencji. Co ciekawe, Miłosz pisał nie tylko do ludzi kultury. – W czasie gdy z nim pracowałam, odpowiadał na listy zwykłych czytelników. Często była to lektura niezwykle szczera i poruszająca – opowiada Kosińska.

Czesław Miłosz, Góry Parnasu Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013

Więcej Witkacego niż science fiction

Na szczęście jako pierwszy skrytykował i odrzucił „Góry Parnasu" redaktor paryskiej „Kultury" Jerzy Giedroyc. Na tle „Doliny Issy" czy choćby niesłusznie lekceważonego „Zdobycia władzy", fragmenty powieści science fiction są wyłącznie materiałem dla badaczy dorobku naszego noblisty – choćby w kontekście pojawiającego się motywu samobójczego.

Niewiele jest science fiction. Pisanie w stylu Witkacego dotyczy Związków Astronautów, który inwigiluje ludzkość i zarządza nim poprzez pseudokonspiracyjne delegatury.

Dostaliśmy rodzaj work in progress, który w posłowiu przybliżyła Agnieszka Kosińska. Czytelnikowi niezorientowanemu w tajemnicach twórczości i biografii Miłosza, trudno byłoby dociec, o co chodzi. A już na pewno domyślić się, że Karel, Lino Martinez i Kardynał Petr Vallergi są alter ego samego pisarza.

Dostaliśmy książkę przypominającą fonograficzne wydawnictwa, dające wgląd w archiwa nieżyjącej gwiazdy. Potwierdzające słuszność wcześniejszej decyzji, by schowany w szufladzie materiał nie ujrzał światła dziennego.

—Jacek Cieślak

Literatura
Kto wygra drugą turę wyborów: „Kandydat” Jakuba Żulczyka
Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego