Gułag w oczach Zachodu

Publikacja: 10.10.2013 23:00

„Gułag w oczach Zachodu ” Dariusz Tołczyk Prószyński i Ska 2009

„Gułag w oczach Zachodu ” Dariusz Tołczyk Prószyński i Ska 2009

Foto: Plus Minus

Książka Dariusza Tołczyka  zaczyna się od stwierdzenia zadziwiającej dysproporcji świadomości zła zbrodni dokonanych przez nazizm przy nieomal obojętności wobec nieludzkich praktyk komunizmu. Autor, profesor amerykańskiego University of Virginia, ma do czynienia ze studentami, którzy potrafią wypowiadać się elokwentnie na temat obowiązku pamięci o ofiarach hitleryzmu, nosząc koszulki z sierpem i młotem. Przypominanie zbrodni Hitlera jest przypominaniem własnego zwycięstwa, a zatem źródłem moralnej satysfakcji. Tymczasem „przez cały okres istnienia sowieckiego państwa liczne i ważne zachodnie elity znajdowały różne powody, by zaprzeczać świadectwom komunistycznego zła, odmawiały uznania faktów, a nawet je usprawiedliwiały. Więźniowie, którzy przeżyli i cudem znalazłszy się na Zachodzie, usiłowali przekazać wiadomości o losie ludzi w świecie realnego komunizmu, napotykali najczęściej mur niechęci, wrogości i milczenia".

Jednym z motywów takiego postępowania mogło być dominujące w XX wieku pojęcie wiązanego z lewicą Postępu, obiecującego stworzenie nowego, lepszego świata, wolnego od wyzysku i niesprawiedliwości. Jeśli nawet pewne świadectwa dopływające z Rosji były niepodważalne, to sądzono, że ich rozpowszechnienie będzie „obiektywnie" działało na korzyść reakcji, burżuazji, faszyzmu. Ten schemat w szczegółach jeszcze się komplikował. W latach 20. bolszewicka krwawa przemoc i gułag bywały najostrzej krytykowane przez zachodnich socjalistów, podczas gdy przedstawiciele wielkiego kapitału godzili się na wiele w perspektywie intratnych interesów.

Rosja od dawna umiała znaleźć, to znaczy kupić wpływowych sprzymierzeńców. Córka Piotra I, caryca Elżbieta, zamówiła u Woltera książkę o swoim ojcu. „Historia Imperium Rosyjskiego za panowania Piotra Wielkiego" stała się obrazem Rosji jako wcielenia oświeceniowej idei rozumnego państwa, „najbardziej epokowego wydarzenia w dziejach Europy od czasu odkrycia Nowego Świata". Wolterowi nie chciało się rozważać społecznych, ludzkich kosztów tych osiągnięć. Po Elżbiecie z jego usług korzystała Katarzyna II. Hojnie wynagradzany filozof z powodzeniem kształtował na Zachodzie efektowny obraz Imperium carowej. Konkurował z nim Diderot. Wprawdzie zwiedzając osobiście Rosję, nieco się rozczarował, ale wobec tego, że Katarzyna za niemałe sumy zakupiła jego bibliotekę, powierzając mu ją w dozgonnie użytkowanie, krytyczne spostrzeżenia zachował dozgonnie dla siebie.

W roku 1787 Katarzyna zaprosiła cesarza Austrii Józefa II z grupą zachodnich znakomitości w podróż Dnieprem, po niedawno podbitych terytoriach sięgających Morza Czarnego. Wielkorządca tych obszarów, książę Grigorij Potiomkin przygotował wzdłuż brzegów serię żywych obrazów przedstawiających szczęśliwy lud spontanicznie witający władze. Ubiory radosnych wieśniaków, zadbane trzody miały świadczyć o sukcesie cywilizacyjnym Rosji. Tołczyk nie wspomina jednak, że wioski złożone z samych jedynie podpartych z tyłu malowniczych fasad wprowadzały w błąd nie tylko zaproszonych gości, lecz i carycę.

Gdy powstał już Związek Sowiecki, odwiedzający ten kraj cudzoziemcy byli klasyfikowani według czterech kategorii: powierzchowny, naiwny, ambitny, przekupny. Ambitny okazał się Romain Rolland, którego przyjął na Kremlu Stalin, witając go słowami: „Jestem szczęśliwy, że mogę rozmawiać z największym pisarzem na świecie". Czy jednak R.R. był tylko ambitny, skoro wydano z okazji tej wizyty jego „Dzieła zebrane" w nakładzie 600 tysięcy egzemplarzy? Przy okazji drugiego spotkania ze Stalinem miał też okazję poznać ówczesnego, „budzącego sympatię" szefa NKWD Jagodę, zauważając jego „uczciwe i łagodne oczy".

W sierpniu 1918 roku Lenin nakazał swym komisarzom stosowanie masowych egzekucji wobec kułaków, popów i białogwardzistów, natomiast elementy podejrzane polecał zamykać w obozach koncentracyjnych. W roku następnym Dzierżyński ubolewał, że więźniowie tych obozów nie są wykorzystywani jako siła robocza przy robotach publicznych. W roku 1919 było 21 obozów. Wkrótce ich liczba wzrosła do stu siedmiu.

W latach 20. głównym towarem eksportowym, a zatem źródłem cennych dewiz było drewno, wyrąbywane przez więźniów gułagu na Wyspach Sołowieckich. Niski w tej sytuacji koszt produkcji pozwalał na sprzedawanie go po cenach wysoce konkurencyjnych, co spowodowało protesty amerykańskich związków zawodowych i wezwanie do bojkotu sowieckiego drewna, którego cena jest rezultatem pracy niewolniczej. Kongres USA uchwalił był ustawę mówiącą, że towary wydobywane lub produkowane przy użyciu pracy przymusowej nie będą miały prawa wwozu do portów Stanów Zjednoczonych. Tymczasem przekupny moskiewski korespondent „New York Timesa" Walter Duranty przekonywał, że drwale rosyjscy są najwyżej opłacanymi robotnikami.

Sowieci szybko przemianowali nazwę z „obozów koncentracyjnych" na obozy pracy poprawczej. Więźniowie nadal ścinali i ładowali pnie na platformy, za to do przeładunku w portach używano już normalnych pracowników.

W Wielkiej Brytanii konserwatyści domagali się wprowadzenia embarga na import z Sowietów. Laburzystowski premier Ramsay McDonald tłumaczył, że według jego informacji przy wyrębie oprócz skazańców pracowali także inni, a więc byłoby niemożliwością udowodnić, że ten właśnie transport jest produktem pracy niewolniczej.

Po napaści Hitlera na Polskę Kongres nałożył embargo na eksport do Niemiec. Prezydent Franklin Delano Roosevelt zdołał uchronić Stalina od podobnych represji. W roku 1940 Wielką Brytanię bombardowały niemieckie samoloty napędzane sowiecką ropą. Ameryka sprzedała w tym czasie Sowietom towary wartości blisko 87 milionów ówczesnych dolarów. Stalin stał się wówczas głównym dostawcą Hitlera. Do czerwca 1941 każdego miesiąca ruszało z Rosji do Niemiec około 300 pociągów z rudą żelaza, chromu i cynku, ropą naftową, fosfatami, platyną, bawełną, a także mimo chronicznych braków żywności zbożem i bydłem. Dzięki tym dostawom Hitler mógł dokonywać kolejnych podbojów w Europie.

Roosevelt, otoczony przez sowieckich agentów w rodzaju Algera Hissa, był według dość powściągliwej opinii George'a Kennana „politykiem bardzo powierzchownym i dyletantem o poważnie ograniczonych horyzontach intelektualnych". Jego mniemania o wielkości, szlachetności, ludzkiej dobroci Stalina zdają się to potwierdzać.

Książka Dariusza Tołczyka  zaczyna się od stwierdzenia zadziwiającej dysproporcji świadomości zła zbrodni dokonanych przez nazizm przy nieomal obojętności wobec nieludzkich praktyk komunizmu. Autor, profesor amerykańskiego University of Virginia, ma do czynienia ze studentami, którzy potrafią wypowiadać się elokwentnie na temat obowiązku pamięci o ofiarach hitleryzmu, nosząc koszulki z sierpem i młotem. Przypominanie zbrodni Hitlera jest przypominaniem własnego zwycięstwa, a zatem źródłem moralnej satysfakcji. Tymczasem „przez cały okres istnienia sowieckiego państwa liczne i ważne zachodnie elity znajdowały różne powody, by zaprzeczać świadectwom komunistycznego zła, odmawiały uznania faktów, a nawet je usprawiedliwiały. Więźniowie, którzy przeżyli i cudem znalazłszy się na Zachodzie, usiłowali przekazać wiadomości o losie ludzi w świecie realnego komunizmu, napotykali najczęściej mur niechęci, wrogości i milczenia".

Pozostało 85% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski