Jest autorem okładek najważniejszych polskich albumów – Ewy Demarczyk, Czerwonych Gitar, Czesława Niemena, Tadeusza Nalepy i Breakoutu. Sesje fotograficzne stały się dla niego pretekstem do spotkań, przyjaźni, które sprawiły, że Marek Karewicz był świadkiem karier, powiernikiem tajemnic.
Książka przygotowana wraz z Marcinem Jacobsonem roi się więc od wspomnień i sugestii, które mają posmak skandalu. Skandalem jest na pewno to, co działo się w Czerwonych Gitarach. „W zespole przez lata tlił się konflikt mający antysemickie korzenie, którego ofiarą padł Seweryn". Mocne stwierdzenie wskazujące albo na paranoję niektórych muzyków, albo też na brak tolerancji.
Mniej zaskakujące są informacje o przetasowaniach personalnych na pozycji liderów. Zdaniem Karewicza Jerzego Koselę, założyciela Czerwonych Gitar, wygryzł Krzysztof Klenczon. Gdy doszło do napięć na linii Klenczon–Krajewski, polski Lennon nie przewidział, że muzycy poprą melodyjną linię muzyczną konkurenta. Przegrał w demokratycznym głosowaniu. Kolejny etap działalności Klenczona świadczy o tym, że stracił kontakt z rzeczywistością. Powiedział: „Śpiewam piosenki Presleya lepiej niż on".
Kulisy życia Skaldów godne są groteskowego filmu. Karewicz nie ma wątpliwości, że byli bardzo utalentowani i dobrze wykształceni. Wielkich pieniądzy, ale i poważnych problemów przysporzyły im długie, męczące wyjazdy do Związku Radzieckiego. Karewicz wspomina, że poszła po Polsce plotka, że jeden z muzyków zwariował. W każdej plotce jest ziarno prawdy. A ta była taka, że muzycy, mając dużo czasu, większą jego część spędzali spożywając mocne trunki. Jeden ze skaldów zapodział się w parku, a gdy doszło do spotkania z milicją, nie udało mu się wytłumaczyć, że jest słynnym skaldem, bo zamiast wyglądać tak jak na zdjęciu w paszporcie, był bez peruczki. Upierając się w sprawie tożsamości, trafił w końcu do psychuszki, o czym nie wiedzieli koledzy. Poszukiwania trwały długo. Gdyby nie pomoc państwowych czynników, mógłby tam siedzieć do dziś.
Niemen zaimponował fotografowi dopiero piosenką „Czy mnie jeszcze pamiętasz". Spodobała się również Marlenie Dietrich, która nagrała przebój, zasilając poważnie konto Niemena. Kiedy jednak pojawiła się okazja do wejścia na brytyjski rynek, nie skorzystał z niej. Rosław Szaybo, słynny polski fotograf i artystyczny szef koncernu CBS Columbia, zorganizował w Londynie spotkanie z Rodem Stewartem. Niemen nie przyszedł. Był sceptyczny co do swoich możliwości językowych.