Lektura „Dzienników" Hansa Christiana Andersena pokazuje, że notatki z licznych podróży pisarza stawały się materiałem dla powstających potem utworów. Pobyt we Włoszech na przełomie lat 1833 i 1834 stał się bodźcem dla pierwszej powieści „Improwizator" czy dla kolejnej powieści „Grajek", która dała mu sukces. Podróże były jednak także rodzajem ucieczki od siebie. A stany depresyjne zdarzały mu się dość często.
Szczegółowo też notuje, komu i gdzie czytał swe utwory, chcąc je poddać ocenie jeszcze przed drukiem: „Mendelssohn zachwycał się moimi baśniami i sposobem, w jaki je czytam". A zapraszano go na dwory królów i arystokratów.
Ci, którzy traktują jego baśnie jako dość ckliwe i smutne opowieści, zdziwią się, gdy przeczytają, że autorowi bardzo zależało na zaakcentowaniu w nich elementów humoru. Stąd uwaga: „Księżna klaskała i żywo reagowała na wszystkie zabawne momenty »Brzydkiego kaczątka«. Dworska służba i pokojówki z uznaniem przyjęli »Nowe szaty cesarza«".
Jego utwory były żywo komentowane przez wszystkich. Gazeta, która zamieściła „Brzydkie kaczątko", otrzymała rymowane streszczenie baśni, które przysłał 14-letni pastuch. Wzbudził taką sensację, że zainteresował się nim pewien bogacz i wysłał do szkoły z internatem. Przypomina to los samego Andersena, syna biednego szewca i niepiśmiennej praczki.
Lapidarność Andersena przypomina skrótowość Gombrowicza z „Kronosa": „Jestem w kiepskim humorze, bo w kraju za mało mnie dostrzegają. Piękny zachód słońca. Ból zęba".