Jako że w książce motywem przewodnim jest muzyka i marzenie o założeniu rockowego zespołu - nie mogło się obyć bez koncertu.
Śpiewającemu z towarzyszeniem gitary akustycznej autorowi towarzyszył na gitarze elektrycznej Krzysztof Jaworski. W Sali Kariatyd zbudowali nową ścianę dźwięku w stylu Phila Spectora, a z tekstów wynikało jednoznacznie: muzyka jest wehikułem indywidualizmu i marzeń o wolności.
Doświadczenie uniwersalne
Na początku nie obyło się bez pytania, na ile „Gitara i inne demony młodości” to powieść autobiograficzna, bo rzecz oczywista przecież nie jest.
- Książkę zadedykowałem moim przedwcześnie zmarłym przyjaciołom: Stasiowi, Markowi i Tomkowi – mówił autor. – Wszystko zaczęło się w pewne sobotnie popołudnie, gdy zasiadłem, by napisać o jednym z nich, a skończyłem pisać, gdy było dobrze przed północą. Zorientowałem się wtedy, że mam prawie siedem rozdziałów i na wspomnieniu nie może się skończyć. Napisałem o pokoleniu, które urodziło się w latach 60-tych, dojrzewało w latach 70-tych, a w latach 80-tych zderzyło się z wielką polityką. Wtedy zaczęły nas wciągać tryby historii, ale też umacniała i łączyła muzyka oraz marzenie o tym, by grać, założyć zespół i zacząć muzyczną karierę. Myślę, że znamienne jest to, co powiedział o książce jeden z moich przyjaciół, który jeszcze przed premierą w trakcie lektury bombardował mnie komentarzami na gorąco. A mówił, że choć jesteśmy z różnych miast, to doświadczenia, które opisałem, są uniwersalne. Oczywiście, że wiele w tej książce autobiografii, ale też wiele rzeczy literacko podkoloryzowałem.
Bogusław Chrabota opisał paradoksalne doświadczenie chłopaka z Krakowa, z inteligenckiej rodziny, w którego domu wiele się czytało, a który na progu szkoły podstawowej po przeprowadzce - trafił do robotniczej dzielnicy, gdzie budowniczowie i pracownicy Nowej Huty kultywowali chłopskie zwyczaje z gminy Mogiła. Gdzie hodowla świnki w piwnicy socrealistycznego bloku nie była niczym nadzwyczajnym.
Będąc krakowskim okularnikiem, musiał odnaleźć się na nowohuckim podwórku i ta szkoła życia okazała się trudniejsza niż zaliczanie kolejnych klas. Ale też uczyła odporności i sprytu, co jest bezcenne w dorosłym życiu, którego uwerturę naznaczył stan wojenny.
Sardynki i Luwr
Ale zanim dorosłość na dobre się zaczęła, był jeszcze paradoksalny powrót do Krakowa, na studia. W orbitę Uniwersytetu Jagiellońskiego, Piwnicy Pod Baranami, „Tygodnika Powszechnego” oraz Kornela Filipowicza i przyszłej noblistki Wisławy Szymborskiej. Objawił się tamtym Krakowie zwolniony z więzienia Adam Michnik o wizerunku niemal gwiazdy rocka. I Ryszard Terlecki w aureoli wykładowcy podziemnego uniwersytetu w klasztorze Karmelitów na Piasku - obecnie z innej bajki dzisiejszy wicemarszałek. I Lesław Maleszka, który wówczas uchodził za bohatera bez skazy.