Reklama
Rozwiń

Sałata w prenumeracie

W zimie płacisz, wiosną, latem i jesienią odbierasz. Świeże warzywa, owoce, nabiał. Tak działa niemal trzy tysiące amerykańskich farm, w których udziały w plonach wykupują okoliczni mieszkańcy

Publikacja: 29.09.2007 16:22

Sałata w prenumeracie

Foto: AP

Red

Kabaczki‚ cukinie‚ bakłażany‚ fasola‚ cztery odmiany pomidorów‚ trzy rodzaje sałaty‚ cztery gatunki bazylii - w sumie około 15 kilo warzyw w pudłach i wiklinowych koszach przywiozłam właśnie z oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od Nowego Jorku farmy. Moja miejska kuchnia wypełnia się magicznym zapachem późnego lata: wonią ziół‚ pomidorów‚ rozgrzanej ziemi i wiatru. Dzielę wszystko na porcje -dwa kartony zaniosę zaraz do sąsiadek‚ z którymi wspólnie wykupiłyśmy w tym roku udział w farmie Cherry Grove.

Niewielkie położone w New Jersey gospodarstwo od 12 lat prowadzi Matt Conver. Nasz udział to coś w rodzaju prenumeraty: w zimie wysłałyśmy czek na 545 dolarów‚ w zamian‚ od czerwca do listopada‚ Conver dzieli się z nami swymi plonami. Cherry Grove jest jedną z blisko 3 tys. amerykańskich farm‚ które biorą udział w programie CSA (Community Supported Agriculture - rolnictwo wspierane przez wspólnotę lokalną).

Idea narodziła się w latach 70. w Japonii. Grupa kobiet założyła taikei (po japońsku "przywrócić żywności twarz farmera"). Zaczęły po jedzenie jeździć do okolicznych gospodarstw, zamiast kupować importowane, w supermarketach. Mieszkająca na drugim końcu świata Robyn Van En o taikei nie miała pojęcia. Ale jako właścicielka niewielkiej farmy w stanie Massachusetts także była zaniepokojona ekspansją wielkiego agrobiznesu i złą jakością jedzenia z supermarketu. Latem 1986 roku Van En zaprosiła do swojego sadu sąsiadów - mogli kupować jabłka oraz wyrabiany z nich w domu cydr i ocet. Rok później‚ zachęcona sukcesem, zaczęła sprzedawać inne warzywa i owoce.

Przez ponad 20 lat w Stanach tego typu przedsięwzięcia - podejmowane najczęściej w Kalifornii i Nowej Anglii -uważano za nieszkodliwe zawracanie głowy. Dziś CSA to ruch świetnie zorganizowany‚ ale niesformalizowany. Istnieją wprawdzie reguły dotyczące organicznej produkcji: -Wykaz tego, co nam wolno, a czego nie przypomina książkę telefoniczną - śmieje się pracująca w Cherry Grove Mary Stuehler. Poza tym jednak panuje duża dowolność.

W New Jersey‚ stanie nazywanym ogrodem Ameryki‚ ze względu nawilgoć i upały‚ uprawa owoców bez chemii jest prawie niemożliwa. Tutejsi organiczni farmerzy koncentrują się zatem na warzywach; winnych częściach kraju farmy oferują owoce‚ mięso‚ jajka czy nabiał. Cherry Grove jest małą farmą (w tym roku sprzedano 165 udziałów) i taką chce pozostać. Choć lista oczekujących na udział jest spora‚ Conver nie planuje zwiększenia produkcji. Ale nieopodal, w Honeybrook‚ na jednej z największych farm CSA w USA zaopatrywało się tego lata blisko 3 tys. rodzin.

Niektórzy właściciele swoje plony w kartonowych pudłach dowożą bezpośrednio do domów. Inni - zwłaszcza w okolicy dużych miast - dostarczają je do jakiegoś punktu zbornego‚ kościoła czy szkoły‚ skąd udziałowcy je odbierają. Najczęściej jednak raz w tygodniu samemu jeździ się na farmę i samodzielnie na polu zbiera przynajmniej część plonów. Na niektórych farmach panuje prawdziwa demokracja: w Husana Valley po przeprowadzeniu ankiet znikła uprawa brukselki; w Honeybrook zasadzono więcej kartofli. Farmerzy‚ którzy sondaży nie lubią‚ często stawiają na edukację: oferując mniej popularne czy znane warzywa‚ dostarczają cennych wskazówek i pomysłów na potrawy z ich wykorzystaniem.

Entuzjastom CSA przyświeca wspólna myśl: chodzi o to‚ by na talerze trafiała zdrowa i smaczna żywność. Wielki agrobiznes stawia na odmiany mało ryzykowne - odporne na mróz czy susze‚ łatwe do przechowywania i transportowania. Farmer‚ któremu lokalni odbiorcy z góry zapewnili dochód‚ może poeksperymentować z odmianami bardziej kapryśnymi. Oczywiście dla wielu ceniących wolny wybór Amerykanów perspektywa odbierania pudełka, w którym znajdzie się to‚ co akurat w danym tygodniu się urodzi, jest problematyczna. Nie każdego zachwycają tony jarmużu w czerwcu i brak pomidorów do końca lipca. Na lokalnej farmie za organiczne produkty płaci się jednak ułamek tego, co w ekskluzywnym ekomarkecie. Korzystają nie tylko konsumenci‚ ale także środowisko i sami farmerzy. - Czujemy się częścią lokalnej wspólnoty i jest to wspaniałe uczucie - mówi Mary Stuehler. -Ludzie‚ którym dostarczamy żywność‚ znają nas. Są z nami na dobre i na złe.

Kultura
Pod chmurką i na sali. Co będzie można zobaczyć w wakacje w kinach?
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem