To wielkie wydarzenie‚ to święto konsumpcji – powiedziała francuska minister finansów‚ otwierając zimowe wyprzedaże w domu towarowym Printemps. Po czym kupiła kilka krawatów po obniżonej cenie. O, jakże była bliska prawdy. Bo choć wydawać by się mogło‚ że procenty przeceny są wystarczającą motywacją do rzucenia się na sklepowe półki‚ to przecież‚ jak wskazują badania socjologiczne‚ kupującym nie chodzi tylko o oszczędność. Więcej klientek idzie na wyprzedaże nie po to‚ by kupić taniej‚ ale dla przyjemności wydawania pieniędzy. Przyjemności‚ dla której niższa cena stanowi wygodne alibi.
Ponadto, kupując taniej, odgrywamy się na systemie‚ który na co dzień nas roluje. I na dodatek pokazujemy‚ że jesteśmy inteligentniejsi – potrafiąc doczekać do przeceny i następnie dotrzeć do towaru‚ na który mamy ochotę. – Zwycięstwo w wyścigu po jedyny w sklepie biustonosz 95D to dla mnie jak olimpijski medal – powiedziała mi rozpromieniona przyjaciółka.
Pociąga w wyprzedażach tłumne kręcenie się po centrach handlowych i szczególna w tych dniach atmosfera sklepów‚ przedłużająca nastrój świąteczny. No cóż‚ Boże Narodzenie we Francji odczuwa się głównie jako szał kupowania podarków dla bliskich‚ znajomych i kolegów z pracy. Na wyprzedażach też się kupuje prezenty‚ ale dla siebie.
Według Guillaume’a Ernera‚ autora książki „Ofiara mody? Jak się ją tworzy‚ dlaczego się za nią idzie”‚ zarówno komercjalizacja świąt‚ jak i rytualizacja sezonowych przecen‚ ma to samo podłoże. W zeświecczonym społeczeństwie każdy żyje dla siebie‚ ludzie nie potrafią działać wspólnotowo. W tej sytuacji kalendarz‚ który był religijny‚ zrobił się kupiecki.
Francja czeka z wyprzedażami do drugiej środy stycznia. W Anglii przeceny ruszają już w drugi dzień świąt. Co powoduje‚ że między Bożym Narodzeniem a sylwestrem wielu eleganckich paryżan i paryżanek udaje się w zakupową eskapadę do Londynu.