Muzyka w rękach producentów

Coraz ważniejsze od tego, kto piosenkę śpiewa, staje się to, kto ją wyprodukował. Czyli – miał pomysł, kierował pracą w studiu i ponosi odpowiedzialność za sukces lub klapę albumu. Kluczowi, ale wciąż anonimowi twórcy muzyki właśnie wychodzą z cienia

Publikacja: 26.01.2008 03:14

Muzyka w rękach producentów

Foto: Reporter

To oni opracowują wizję albumu i decydują o ostatecznym brzmieniu utworów. Nad płytą pracują najdłużej, ale zwykle pozostają bezimiennymi autorami sukcesu wykonawców. Uznanie okazują im przede wszystkim koledzy po fachu.

W USA pozycja producentów zawsze była silna, ale ostatnio to oni zdominowali pop i stali się gwiazdami. Tak było z Pharrellem Williamsem, który najpierw tworzył przeboje dla Britney Spears i Jaya-Z. Kiedy zaczął śpiewać duety z gwiazdami, w kolejce po przebój ustawiły się do niego największe sławy. Teraz na topie jest Timbaland – jednoosobowa fabryka hitów m.in. dla Justina Timberlake’a i Nelly Furtado. O współpracę poprosiły go nawet Björk i Madonna.

W Polsce producenci nie są jeszcze, jak za oceanem, dyktatorami, ale ich znaczenie rośnie.

– Grzegorz Ciechowski mówił, że dobry producent potrafi wydobyć z artysty jego największe, także te ukryte, możliwości – mówi Leszek Biolik, były członek Republiki, dziś basista Wilków i producent. Pracował m.in. nad płytami The Car Is On Fire, teraz szykuje album Roberta Gawlińskiego. – W studiu nie zawsze jestem miły, bo zegar tyka, a muzyków trzeba umiejętnie przeprowadzić przez proces nagrań, który jest żmudny i technologicznie skomplikowany: bardzo często muzycy nagrywają swoje partie osobno i właściwie tylko producent panuje nad całością. – Nie mógłbym pracować z zespołem, trudniej wtedy o porozumienie – twierdzi Bogdan Kondracki, który produkował albumy Justyny Steczkowskiej, Maryli Rodowicz i Karoliny Kozak. – Moim zadaniem jest stworzenie komfortowych warunków, by artysta miał odwagę ryzykować i błądzić. Ale muszę też mówić jasno, kiedy coś jest źle.

Teraz Kondracki współprodukuje trzecią płytę Ani Dąbrowskiej. Ona pisze piosenki, wspólnie selekcjonują materiał, a potem zamykają się z nim w „piwnicy”, czyli niewielkim studiu na warszawskiej Saskiej Kępie. – Przesłuchujemy utwory i wymyślamy aranżacje, ustalamy, gdzie obniżyć tonację, przyspieszyć tempo, jakie dać klawisze i jakie gitary – opowiada Dąbrowska. – Te długie godziny to dialog, naszych ról nie da się rozdzielić.

Najprzyjemniejszy jest początek, czyli tworzenie wizji albumu. Potem zaczyna się żmudne rzemiosło

Za to Marcin Macuk podczas pracy nad albumem „UnisexBlues” kontaktował się z Katarzyną Nosowską przez Internet. – Płyta powstała u mnie w domu. Wymyśliłem ją, siadłem z gitarą i wszechmogącym komputerem. Stworzyłem zarys kompozycji, przesyłałem je jako pliki do Kasi, a ona pisała teksty. Kiedy spotkaliśmy się w studiu i zaśpiewała je, kilka piosenek musiałem całkowicie przepracować. I to jest właśnie fascynujące. Jeden nowy element może wszystko zmienić.

Jednak ta zmienność w połączeniu z uporem artysty może się stać dla producenta utrapieniem. Bartek Królik, który tworzy z Markiem Piotrowskim producencki duet Plan B, podkreśla, że najważniejsza jest konsekwentna realizacja koncepcji albumu. Porównuje swoją pracę do gry w szachy. – Trzeba widzieć całość planszy i tak ułożyć kilkadziesiąt ścieżek dźwiękowych, by tworzyły spójną całość – opowiada. Plan B ma na koncie trzy takie układanki: dwie płyty Sistars i nowy krążek Natalii Kukulskiej.

– To my pracujemy nad albumem najdłużej, przerzucając cały ten węgiel – mówi Królik. – Najbardziej lubię początek, kiedy, jak stylista, tworzę ideę płyty. Zaczynamy od znalezienia komputerowych próbek brzmienia perkusji, zarysowujemy linię wokalną, dogrywamy instrumenty. I wtedy przychodzi ten najbardziej wymagający, ale i żmudny etap – dodanie wszystkich drobiazgów: efektów i pogłosów, które nadają utworowi charakter. Później jest czas na szlifowanie, czyli miksowanie i mastering. To męczące, drobiazgowe rzemiosło. Płyt Sistars nie mogłem słuchać jeszcze rok po premierze.

Mimo to Królik zapowiada, że Plan B będzie wydawał także własne, producenckie albumy. Chcą zaistnieć jako samodzielni artyści. Również Kondracki i Macuk szykują swoje płyty. Autorskie projekty mają za sobą inni producenci, m.in. Andrzej Smolik i Envee. Z czasem więc o producentach będzie głośniej, ale już teraz zajmują kluczową pozycję na rynku muzycznym.

– Działa u nas niemała grupa uznanych i darzonych zaufaniem producentów – mówi Leszek Biolik. – I coraz więcej muzyków docenia naszą rolę. Działamy w interesie artysty, jednocześnie starając się, by wytwórnia była zadowolona z rezultatu. Na nas ciąży odpowiedzialność za proces powstania płyty, a często również za jej sukces komercyjny.

George Martin – nazywany piątym bitelsem, wyprodukował większość nagrań czwórki z Liverpoolu w latach 1962 – 1969. Inaczej niż ówcześni producenci pracował z zespołem w studiu, czasem akompaniował na pianinie. Oszlifował kompozytorski talent McCartneya i Lennona, zmienił „Please, Please Me” z sennej ballady w szaloną piosenkę i jeden z pierwszych przebojów The Beatles.

Phil Spector – charyzmatyczny i despotyczny „Wagner rock’n’rolla”. Zmuszał muzyków do niekończących się powtórek. Tinę Turner trzymał w studiu dzień i noc, testując na niej rewolucyjną technikę „ściany dźwięku”. Nakładał warstwowo te same fragmenty, zagrane np. przez kilkunastu gitarzystów i orkiestrę, a potem zwielokrotnione w tzw. kabinie echo.

Rick Rubin – połączył wodę z ogniem, czyli rap z ciężkim rockiem. To on wpadł na pomysł przełomowego duetu Aerosmith i Run D.M.C. „Walk This Way”. Dzięki niemu z zapomnienia powrócił w 1994 r. Johnny Cash. Rubin wymyślił tzw. nagie brzmienie – ogołacał utwór z dodatkowych efektów i chórków. Pracował m.in. z Red Hot Chili Peppers, U2 i Beastie Boys.

Brian Eno – choć nie uważa się za muzyka, jest jednym z najbardziej nowatorskich producentów, autorem awangardowych nagrań rockowych i pionierem muzyki ambient. Techniki studyjne wykorzystywał jako elementy kompozycji, np. dodając do gitar Roberta Frippa fragmenty zarejestrowane wcześniej na taśmie i zapętlone. Tworzył podwaliny samplingu. Wspólnie z Davidem Bowie nagrał „Berlin Trilogy”, produkował albumy U2, w tym „Joshua Tree”.

Dr. Dre – nadał ton hip-hopowi lat 90., założył słynną wytwórnię Death Row Records. Do dziś jest jedną z najbardziej wpływowych postaci amerykańskiej muzyki. Jako członek grupy N.W.A. był pionierem gangsta rapu opartego na mocnych, powolnych podkładach i klawiszach. Wyprodukował m.in. najlepsze płyty 2Paca, Eminema, Snoop Dogga, Busta Rhymesa. Dzięki niemu muzyka gett odniosła globalny sukces.

masz pytanie,wyślij e-mail do autorki

To oni opracowują wizję albumu i decydują o ostatecznym brzmieniu utworów. Nad płytą pracują najdłużej, ale zwykle pozostają bezimiennymi autorami sukcesu wykonawców. Uznanie okazują im przede wszystkim koledzy po fachu.

W USA pozycja producentów zawsze była silna, ale ostatnio to oni zdominowali pop i stali się gwiazdami. Tak było z Pharrellem Williamsem, który najpierw tworzył przeboje dla Britney Spears i Jaya-Z. Kiedy zaczął śpiewać duety z gwiazdami, w kolejce po przebój ustawiły się do niego największe sławy. Teraz na topie jest Timbaland – jednoosobowa fabryka hitów m.in. dla Justina Timberlake’a i Nelly Furtado. O współpracę poprosiły go nawet Björk i Madonna.

Pozostało 89% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla