Przepaść między nami i światłem

- Jestem całym sercem i duszą za naszą drużyną, marzę, żeby nasi wygrali - mówi w rozmowie z "Rz" kompozytor Zbigniew Preisner. Opowiada o futbolu, reprezentacji Polski i Wiśle Kraków

Aktualizacja: 11.06.2008 17:25 Publikacja: 11.06.2008 02:35

Zbigniew Preisner

Zbigniew Preisner

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rz: Oglądał pan mecz z Niemcami?

Zbigniew Preisner: Z kolegami wściekaliśmy się jak cholera. Jeden z nich obstawiał, że wygramy 3:1. Założyliśmy się, że jak trafi wynik – pójdę 17 kilometrów na piechotę do Bobowej, a jeśli przegramy, on będzie szedł blisko 40 km do Tarnowa. No i nie miał wyjścia. Poszedł.

Żartuje pan?

Nie żartuję, poszedł karnie. Pilnowali go koledzy jadący za nim samochodem. Szedł podobno 7 godzin. Nie było zlituj się. Zakład o piłkę to poważna sprawa.

Jakie są pana prognozy przed meczem z Austrią?

Oczywiście jestem całym sercem i duszą za naszą drużyną, marzę, żeby nasi wygrali. Po meczu Austria – Chorwacja jestem przekonany, że drużyna gospodarzy jest solidna, ale do pokonania. Z Chorwacją może się okazać, że znowu będziemy bronić Częstochowy, jednak raz komuś z naszych zejdzie piłka z nogi i będzie bramka. Chorwacja nie zachwyciła. Nie wiem, czy od zdobycia bramki sobie odpuścili, czy spuchli. A jeśli tak, to spuchli kompletnie.

Co pan sądzi o myśleniu o piłce w kategoriach bitwy pod Grunwaldem?

Obawiam się, że się skończy powstaniem warszawskim. Kompleksy się leczy, a nie hoduje! Niestety, zostały rozbudzone nadzieje: niepotrzebnie. Beenhakker wykonał ogromną pracę, tylko że nikt w Polsce nie ma odwagi powiedzieć, że on sam nie wygra poważniejszej imprezy, dopóki w klubach nie znajdą się trenerzy na jego poziomie.

A zawodnicy? Beenhakker utrzymuje, że są tacy jak wszędzie.

Powiem coś nie tylko o polskich zawodnikach, ale w ogóle o Polakach. My się nadajemy tylko do obrony. Proszę zauważyć, że naszą eksportową specjalnością w piłce są bramkarze. Jeśli trzeba robić rzeczy niemożliwe – jesteśmy pierwsi. A ilu było w ostatnich czasach znakomitych polskich piłkarzy grających w ataku? Z ręką na sercu mógłbym wymienić tylko Zbigniewa Bońka. Polscy piłkarze w większości nie nadają się do gry w zagranicznych klubach. Wyjeżdżają, nie mówiąc w żadnym obcym języku. Po treningu szybko wracają do domu oglądać polską telewizję z satelity. A przecież trzeba wejść w nowe środowisko, zaprzyjaźnić się, przekroczyć własne ograniczenia i rozwijać. Wracamy do sprawy szkolenia. Trzeba zatrudnić w kraju dobrych trenerów, dać młodym piłkarzom dobrą szkołę. Podolski i Klose ją mieli, a przecież są stąd.

Czy w Klagenfurcie graliśmy z Niemcami lepiej niż w Dortmundzie dwa lata temu?

Mam wrażenie, że dalej nie gramy nowoczesnej piłki. Jak jest po lewej stronie boiska – lecą za nią wszyscy. Wystarczy przerzut na prawą i tam nikogo nie ma. Nie umiemy trzymać pozycji. Cokolwiek by się działo, Beenhakker jest szczęściem dla Polski, bo przynosi nadzieję.

Podobnie jak naturalizowany Roger. Była wielka dyskusja o tym, czy może grać w polskiej reprezentacji, tymczasem w meczu z Niemcami był najlepszy...

Grał świetnie, ale nie jestem zwolennikiem transferów narodowościowych. Sytuacja Podolskiego i Klosego jest inna. Będąc dziećmi, emigrowali z rodzicami. Teraz reprezentują kraj, w którym się nie urodzili, ale zyskane w trudnych czasach obywatelstwo zobowiązuje. Tylko że to nie są łatwe sytuacje. Widać było, że Podolski, strzelając gole Polsce, strasznie cierpiał.

Czy oprócz Rogera mamy zawodnika wyróżniającego się w grze kombinacyjnej i dryblingu?

Bardzo żałuję, że kontuzjowany jest Kuba Błaszczykowski. To dla mnie najlepszy polski piłkarz. Mam nadzieję, że Ebi Smolarek wróci do formy, jaką miał w meczu z Portugalią.

Kibicuje pan jakiemuś klubowi w naszej lidze?

Kocham piłkę nożną i jestem kibicem Wisły Kraków. Mam wrażenie, że jej najbliżej do odniesienia sukcesów na miarę europejską. Ale proszę zwrócić uwagę: mistrza Polski dzieli od drugiej drużyny 13 punktów. Trzeba powtórzyć za Herbertem: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jaka jest przepaść między nami i światłem”.

Ogląda pan Wisłę na stadionie czy w telewizji?

Chodzę na stadion, bo jestem zapraszany na trybunę honorową i mam niedaleko. Przychodzi wielu moich znajomych – spotkać się, pogadać, poemocjonować. Ale wolę telewizję. Nie znoszę chamstwa na trybunach. Na szczęście na Wiśle jest coraz lepiej. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz zdobyła tytuł mistrza Polski w latach 70., własną klatką piersiową wywalałem płot – tak mocno zostałem popchnięty i o mało nie stratowany przez pseudokibiców. Wtedy przyrzekłem sobie, że nigdy więcej nie pójdę na mecz.

A grał pan w piłkę?

Oczywiście, w liceum występowałem nawet w lidze okręgowej, ale tylko przez jeden sezon. Byłem bramkarzem. Takim jak Tomaszewski – broniłem karne, ale czasami puszczałem piłkę między nogami. Lubiłem bronić, choć boiska były inne niż teraz. Nie graliśmy na trawie, lecz na klepisku. Nikt nie myślał o nakolannikach czy rękawicach. Nogi miewałem pozdzierane do kości. To był początek lat 70. Teraz nie grywam, jak to jest modne, w konstelacji gwiazd, tylko z kolegami. Jak przyjeżdżają do mnie na wieś, idziemy na boisko do Paleśnicy. Bramkarstwo już nie dla mnie. Gram w pomocy i strzelam gole. Kto wie: sytuację strzelecką Żurawskiego, którą zmarnował z Niemcami, chyba bym wykorzystał.

Co będzie, jeśli spotkamy się z Niemcami w półfinale i wygramy?

Pójdę piechotą do Warszawy.

Zbigniew Preisner (ur. 1955) jest wybitnym polskim kompozytorem muzyki filmowej i teatralnej. Współpracował m.in. z Krzysztofem Kieślowskim. Ostatnia płyta „Cisza, noc i sny”, nagrana z udziałem Teresy Salgueiro z portugalskiej grupy Madredeus, miała światową premierę w ub. roku na Akropolu w Atenach. Niedawno napisał partie orkiestrowe na płytę „On an Island” Davida Gilmoura.

Rz: Oglądał pan mecz z Niemcami?

Zbigniew Preisner: Z kolegami wściekaliśmy się jak cholera. Jeden z nich obstawiał, że wygramy 3:1. Założyliśmy się, że jak trafi wynik – pójdę 17 kilometrów na piechotę do Bobowej, a jeśli przegramy, on będzie szedł blisko 40 km do Tarnowa. No i nie miał wyjścia. Poszedł.

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla