Oczywiście jestem całym sercem i duszą za naszą drużyną, marzę, żeby nasi wygrali. Po meczu Austria – Chorwacja jestem przekonany, że drużyna gospodarzy jest solidna, ale do pokonania. Z Chorwacją może się okazać, że znowu będziemy bronić Częstochowy, jednak raz komuś z naszych zejdzie piłka z nogi i będzie bramka. Chorwacja nie zachwyciła. Nie wiem, czy od zdobycia bramki sobie odpuścili, czy spuchli. A jeśli tak, to spuchli kompletnie.
Co pan sądzi o myśleniu o piłce w kategoriach bitwy pod Grunwaldem?
Obawiam się, że się skończy powstaniem warszawskim. Kompleksy się leczy, a nie hoduje! Niestety, zostały rozbudzone nadzieje: niepotrzebnie. Beenhakker wykonał ogromną pracę, tylko że nikt w Polsce nie ma odwagi powiedzieć, że on sam nie wygra poważniejszej imprezy, dopóki w klubach nie znajdą się trenerzy na jego poziomie.
A zawodnicy? Beenhakker utrzymuje, że są tacy jak wszędzie.
Powiem coś nie tylko o polskich zawodnikach, ale w ogóle o Polakach. My się nadajemy tylko do obrony. Proszę zauważyć, że naszą eksportową specjalnością w piłce są bramkarze. Jeśli trzeba robić rzeczy niemożliwe – jesteśmy pierwsi. A ilu było w ostatnich czasach znakomitych polskich piłkarzy grających w ataku? Z ręką na sercu mógłbym wymienić tylko Zbigniewa Bońka. Polscy piłkarze w większości nie nadają się do gry w zagranicznych klubach. Wyjeżdżają, nie mówiąc w żadnym obcym języku. Po treningu szybko wracają do domu oglądać polską telewizję z satelity. A przecież trzeba wejść w nowe środowisko, zaprzyjaźnić się, przekroczyć własne ograniczenia i rozwijać. Wracamy do sprawy szkolenia. Trzeba zatrudnić w kraju dobrych trenerów, dać młodym piłkarzom dobrą szkołę. Podolski i Klose ją mieli, a przecież są stąd.
Czy w Klagenfurcie graliśmy z Niemcami lepiej niż w Dortmundzie dwa lata temu?