Klip z ich pieśniami widziało już w serwisie YouTube 150 tys. osób, a liczba sprzedanych w Europie płyt zbliża się do 200 tys. To początek – album jeszcze nie miał premiery w USA.
Ojciec Karl, rzecznik prasowy położonego dziesięć kilometrów od Wiednia opactwa Świętego Krzyża, codziennie udziela wywiadów. – Dziś widziałem się z dziennikarzem "New York Timesa" i odbyłem kilka rozmów telefonicznych – mówi "Rz". – Nie czuję się jak gwiazda, jestem raczej tarczą chroniącą spokojne życie naszego zakonu.
Mnisi przestrzegają surowej reguły. Wstają o 5.15 rano i modlą się przez dwie godziny. – Po śniadaniu zaczynamy pracę – objaśnia ojciec. – Ja wykładam teologię w naszym seminarium. Przed i po lunchu odmawiamy modlitwy. Później nadchodzi błogosławiona sjesta!
O drugiej po południu wracają do pracy, ostatnie modlitwy kończą o dziewiątej wieczorem. Część braci pracuje poza opactwem – w 20 parafiach. Kiedyś zajmował się tym także ojciec Karl. – Nie mogłem wtedy śpiewać chorałów gregoriańskich, bo trzeba to robić w chórze.
Nie słychać go też na płycie "Music for Paradise". – Jestem bardzo utalentowany, ale śpiewam za głośno. Do nagrania wybrano 17 braci, którzy dobrze brzmią unisono.